Jak przystało na pupilów Europy, trafiło nam się żyć w ciekawych czasach. Żeby nie było wątpliwości – mam na myśli czasy dobrej zmiany. Wyborcy otrzymują to, za czym głosowali i nie głosowali. Nic, czego nie powinni się byli spodziewać.
/>
Zwycięzca plebiscytu nie zawiódł nikogo, ani optymistów, ani pesymistów. Może za dużo naobiecywał, ale to także jest normą. Po latach intelektualnego zastoju krew zaczęła nam szybciej krążyć w żyłach. Serce zaczęło bić żwawiej. Myśl wspięła się na wyżyny dotąd nieodwiedzane.
Tempo i zakres dobrych zmian jest oszałamiający. W ciągu niespełna pół roku kraj zbliżył się do pory rozkwitu dawnego systemu, są w nim nawet owoce, których mógłby nam pozazdrościć bywalec lat 60. czy 70. Już nie musimy się bać, że będziemy nielegalnie inwigilowani; państwo zrobi to nam w majestacie prawa. Żeby zostać dygnitarzem, już nie musimy wygrywać konkursów; wystarczy mieć kolesia w zarządzie. Będąc ziemianinem, już nie musimy wstępować do spółdzielni produkcyjnej; wystarczy parasol ochronny agencji rolnej. W telewizji publicznej już nie musimy oglądać tego, co się podoba pierwszemu sekretarzowi; możemy gustować w tym, co akceptuje prezes. Nawet nie będąc na bakier z prawem, możemy podpaść głównemu prokuratorowi. A kiedy przegramy w sądzie, zawsze jeszcze możemy znaleźć ocalenie w Trybunale Konstytucyjnym.
W Trybunale Konstytucyjnym? Czy aby na pewno? Nie bez powodu szukamy ucieczki w tym trybunale na końcu listy dobrych zmian, jakimi uraczyła nas zwycięska partia. Ta dobra zmiana dotycząca trybunału jest w istocie zastrzykiem usypiającym, kończy cierpienia, ale wnet przerywa życie. Taki uśpiony trybunał to idealny trybunał. Nie może szkodzić zwycięzcom, nie może stawać w poprzek dobrym zmianom. Tym już dokonanym i tym, które będą następne. Bo że będą, to jest pewne. Proces dorównywania dawnym formom trwać będzie.
Ostatnio byliśmy świadkami bohaterskiej walki Trybunału Konstytucyjnego o przedłużenie wegetacji. Wegetacji, bo przecież nie życia.
Jak można mówić o życiu w warunkach totalnego zagrożenia frontalnymi atakami ze strony władzy prawodawczej i wykonawczej, w obliczu pomówień i oszczerstw, insynuacji i kłamstw. Jak można mówić o życiu, gdy trzeba wybierać między rozprawą a spotkaniem towarzyskim czy między wyrokiem a komunikatem. Jak można mówić o życiu, gdy trzeba wybierać między jedną a drugą opinią prokuratora najważniejszego. Jak można mówić o życiu, gdy trzeba wybierać między wymogiem konstytucji a faktem, że trzej sędziowie zajmują miejsca w poczekalni.
Trzeba mieć silną wiarę w misję trybunału, by być jego prezesem w czasach dobrych zmian.