"Na tle prawa europejskiego to państwo odpowiada za bezpieczeństwo obywateli. Wolałbym, aby to funkcjonariusze państwa mieli dostęp do takich danych, bo na nich spoczywa obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa" - powiedział karnista i adwokat dr Łukasz Chojniak.
Dodał, że w jego ocenie "skala zjawiska chyba nie jest aż tak ogromna, żeby policja nie była sobie w stanie poradzić z zapewnieniem bezpieczeństwa". "Jeśli przyjąć tezę, że ta ustawa jest potrzebna, to znaczy, że państwo jest bezradne w walce z przestępcami seksualnymi. Jeśli natomiast państwo radzi sobie z taką przestępczością, to takie przepisy będą nieuzasadnioną stygmatyzacją i dolegliwością" - zaznaczył Chojniak.
Ponadto, jak dodał, po niedawnych zmianach w Kodeksie karnym istnieje w polskim prawie dobrze rozbudowany system środków zabezpieczających, co dodatkowo stawia pod znakiem zapytania potrzebę istnienia takiego szeroko dostępnego rejestru.
Z kolei współpracujący z Helsińską Fundacją Praw Człowieka dr Piotr Kładoczny z UW ocenił, że jego zdaniem projekt jest "obliczony na zdobycie punktów procentowych" w sondażach.
Jak wskazał szczególnie bulwersująca jest kwestia ogólnodostępnego rejestru publicznego. "Mam poważne wątpliwości, czy to proporcjonalny środek do osiągniecia deklarowanego przez autorów ustawy celu. Wydaje się, że takiej nieproporcjonalności nie da się pogodzić z zasadami konstytucyjnymi" - powiedział.
"Nie znajduję realnych zysków społecznych po stronie skutków zapisów o powszechnie dostępnym rejestrze, za to obawiam się skutków negatywnych: od zwykłych szykan nie tylko dla napiętnowanych, ale też dla ich rodzin, w tym też dzieci, aż do samosądów" - dodał Kładoczny.
Chojniak podkreślił, że każda planowana ustawa powinna mieć uzasadnienie, w którym jest mowa o przyczynach wprowadzania zmiany. "W przypadku tego projektu nie podano, o jakiej skali zjawiska mówimy i w jaki ewentualny sposób ustawa mogłaby przeciwdziałać problemowi, do którego się odnosi" - ocenił.
"Autorzy odwołują się do przykładów amerykańskich, gdzie rzekomo publicznie dostępne dane przestępców seksualnych wpłynęły na poprawę bezpieczeństwa. Ale konkretnych danych nie przedstawiają. A my znamy raporty amerykańskich fundacji, które kwestionują ocenę, że to działa dobrze" - powiedział z kolei Kładoczny.
Odpowiedzialności karnej mają podlegać osoby dopuszczające osoby z rejestru do działalności związanej z wychowaniem dzieci. Według Kładocznego nie jest jednak jasne, co oznacza zajęcie "związane z wychowaniem". "O ile nie mamy wątpliwości, że nauczyciel to jest taka profesja, to czy są nimi także np.: woźny szkolny, kucharka, kierowca gimbusa" - powiedział.
Jego zdaniem pozytywne skutki mogą mieć natomiast rozwiązania prawne wprowadzające rejestr o ograniczonym dostępie, do którego wgląd mają mieć służby policyjne, choć także te przepisy według niego powinny zostać dopracowane w dalszych pracach legislacyjnych.
Zgodnie z projektem w rejestrze z dostępem ograniczonym mają być gromadzone dane m.in. o: osobach prawomocnie skazanych za przestępstwa na tle seksualnym, osobach, którym prawomocnie warunkowo umorzono postępowanie karne na podstawie amnestii i osobach, wobec których prawomocnie orzeczono środki zabezpieczające. Znajdą się tam dane pobierane z Krajowego Rejestru Karnego, takie m.in. jak: dane identyfikacyjne osoby, określenie organu wydającego orzeczenie, kwalifikacja prawna czynu, informacja o tym, że pokrzywdzonym był małoletni poniżej 15 lat, data rozpoczęcia i zakończenia wykonywania kary i miejsce jej odbywania.
Ponadto w rejestrze znajdą się: m.in.: fotografia, wzrost i kolor oczu, miejsce zameldowania skazanego i faktyczny adres pobytu. Dane w tym rejestrze będą zamieszczane z urzędu jako następstwo prawomocnych orzeczeń. Prawo dostępu do rejestru ograniczonego będą miały m.in.: sądy, prokuratorzy, Policja, ABW, Służba Celna, CBA, organy administracji rządowej i samorządowej.
W rejestrze powszechnie dostępnym znajdą się informacje o sprawcach czynów zabronionych, którzy dopuścili się przestępstwa zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem na małoletnim poniżej 15. roku życia, oraz osób, które popełniły przestępstwo seksualne w warunkach recydywy. Dane zamieszczone w tym rejestrze nie będą zawierać m.in.: imion rodziców skazanego, nazwiska rodowego matki oraz miejsca zamieszkania - znajdzie się tu tylko nazwa miejscowości, w której skazany przebywa.
"Miejscowością może być Warszawa, a może być mała wioska. Jest więc pytanie o równość wobec prawa, bo to będą dwie różne sytuacje" - wskazał Chojniak.
Zaznaczył, że jego zdaniem czyny, za popełnienie których będzie można trafić do takiego rejestru są określone zbyt szeroko. "Czy do takiego rejestru trafi też 16-letni chłopak, który podjął współżycie z 14-letnią dziewczyną" - powiedział.