Wtedy, w 2007 r., byliśmy razem. A dziś? A może wydaje nam się, że w jakiś cudowny sposób samorządy, nie tylko prawnicze, zostaną pominięte w procesie totalnego wygaszania?
/>
Jest 2007 r. W Polsce dzieją się rzeczy, które wstrząsają prawniczym światem, a ponieważ środowiskowa solidarność nie zna granic, prawnicy z całego świata przyjeżdżają do Warszawy wesprzeć swoich polskich kolegów.
Starszy adwokat z Ameryki Południowej przemawia z trudem. Kiedy powoli waży słowa, na sali jest absolutna cisza: „Nie musiałem tu przyjeżdżać, moja kadencja już się kończy. Ale przebyłem tysiące kilometrów, bo moim obowiązkiem jest zawsze znaleźć się tam, gdzie łamane jest prawo, i być z tymi, którzy walczą o sprawiedliwość. Więc jestem tu z wami w Warszawie...”. Wzruszenie udziela się wszystkim na sali bez wyjątku. Niektórzy z prawniczych twardzieli, co z niejednego sądowego pieca chleb jedli, czują dziwny skurcz w gardle. Te słowa zapamiętają do końca życia.
W 2007 r. w Polsce przebywa Misja Specjalna IBA i CCBE, rozmawia z sędziami, radcami prawnymi, adwokatami, prokuratorami, usiłuje rozmawiać z przedstawicielami Ministerstwa Sprawiedliwości. CCBE (The Council of Bar and Law Societies of Europe) to największa europejska struktura zrzeszająca organizacje prawnicze, IBA (The International Bar Association) jest największym podmiotem zrzeszającym prawników i organizacje prawnicze na świecie.
Misja spotyka się z przedstawicielami Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, Krajowej Rady Sądownictwa (KRS), Naczelnej Rady Adwokackiej, Krajowej Rady Radco´w Prawnych, stowarzyszenia prokuratorów, Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, sejmowej Komisji Ustawodawczej, a także z rzecznikiem praw obywatelskich, członkami partii opozycyjnych, specjalistami ds. prawa konstytucyjnego z Uniwersytetu Warszawskiego.
Skład misji jest wyjątkowy. Członkami są m.in. lady Hazel Cosgrove, była se?dzia Pierwszego Wydziału Izby Wyższej Najwyższego Sądu Cywilnego z Wielkiej Brytanii oraz byli prezydenci CCBE dr Rupert Wolff i John Fish.
Wnioski raportu są miażdżące:
● „Rząd polski musi respektować doktrynę rozdziału władzy, gwarantującą oddzielenie władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej. Rozdział tych trzech gałęzi władzy ma zasadnicze znaczenie dla utrzymania rządów prawa w każdym kraju i przewidziany jest w Konstytucji RP oraz w obowiązującym prawie międzynarodowym.
● Wzywa się? władzę wykonawczą do uznania nadrzędności konstytucji oraz do postępowania w każdym momencie zgodnie z nią i międzynarodowymi standardami.
● Władza wykonawcza musi przestrzegać rządów prawa, w szczególności respektując podstawową zasadę niezależności sądownictwa.
● Władza wykonawcza ani żaden organ państwowy nie może wywierać żadnego wpływu na zawody prawnicze w sposób podważający ich niezawisłość czy możliwość swobodnego wykonywania obowiązków zawodowych przez poszczególnych prawników.
● Rząd polski i prokuratorzy w całej Polsce muszą przestrzegać wytycznych ONZ w sprawie roli prokuratora.
● Wzywa się rząd polski do rozdzielenia funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości (...)”
(pełna treść raportu „Atak na sprawiedliwość” dostępna jest na stronie ibanet.org).
Wtedy, w 2007 r., byliśmy razem. A dziś? Przecież w zasadzie można powiedzieć, że nic się jeszcze nie stało. Nic się nie stało? A może wydaje nam się, że w jakiś cudowny sposób samorządy (nie tylko prawnicze) zostaną pominięte w procesie totalnego wygaszania? Zapewne taki pogląd jest tym, co psycholodzy określiliby jako myślenie życzeniowe. Wystarczy tylko obserwować rzeczywistość i wyciągać wnioski. Trybunał Konstytucyjny jest „naprawiany” w pierwszej kolejności. Komisja Kodyfikacyjna Rzeczpospolitej niebawem zajmie się prawem ustroju sądów powszechnych – czy tak trudno się domyśleć, po co? Wkrótce postępowaniami dyscyplinarnymi wobec prokuratorów ma się zająć nowo powołany „wydział wewnętrzny”. Nowa ustawa o Sądzie Najwyższym zapewne wkrótce ujrzy światło dzienne – nawet nie chcę myśleć, co tam będzie. W kolejce czekają następne instytucje i urzędy. Kto jeszcze pozostał? Czy tak trudno znaleźć odpowiedź?
To pytanie adresuję nie tylko do tych, którzy dziś kierują samorządami (nie tylko prawniczymi), ale i do tych wszystkich, którzy zapadli w odrętwieniu w wygodne fotele i udają, że nic się nie dzieje, być może sądząc, że jakoś przeczekają.
Sądzicie, że będziemy wyjątkiem? Naprawdę tak myślicie? Czy podejmowanie nawet najbardziej „protestacyjnych” uchwał będzie coś mogło zmienić!? Niestety rzeczy dzieją się błyskawicznie.
Produkcja ustaw nie ma nic wspólnego z zasadami dobrej legislacji określonymi w regulaminie Rady Ministrów: nie ma prezentowania projektu na stronach Rządowego Centrum Legislacji, nie ma konsultacji resortowych i społecznych , nie ma ocen skutków regulacji. Mamy za to do czynienia z projektami poselskimi. Artykuł 34 Regulaminu Sejmu zobowiązujący wnioskujących posłów do rzetelnego wyjaśnienia potrzeby i celu wydania ustawy, przedstawienia rzeczywistego stanu w dziedzinie, która ma być unormowana, przedstawienia skutków społecznych, gospodarczych, finansowych i prawnych i wyniku konsultacji jest w zasadzie martwy.
Dziś niewielu Polaków zapewne zdaje sobie sprawę z tego, że niezależność prawniczych zawodów zaufania publicznego i niezawisłość sędziów to nie wybryk jakiegoś legislatora, lecz gwarancja sprawiedliwości dla każdego obywatela. Niezależność i niezawisłość to ważne słowa. Kiedy zostaną podeptane, nic nie stanie na przeszkodzie łamaniu prawa. Ktoś powie, że panikuję. Być może ktoś inny sądzi, że mam zbyt bujną wyobraźnię. A może ktoś sądzi, że nic się takiego nie wydarzy. Jest za pięć dwunasta.
Dziś niewielu Polaków zapewne zdaje sobie sprawę z tego, że niezależność prawniczych zawodów zaufania publicznego i niezawisłość sędziów to nie wybryk jakiegoś legislatora, lecz gwarancja sprawiedliwości dla każdego obywatela.