Opinia
/>
/>
/>
Do tradycji zaczyna przechodzić niespotykany nocny tryb prac legislacyjnych. Procedowany z wtorku na środę projekt tzw. ustawy naprawczej, czyli nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, jak na razie przoduje wśród szczególnych dowodów na to, że prawo może napisać każdy. Projekt sporządzony w wielkim pośpiechu, choć nazywany ustawą naprawczą, niewiele z rzeczywistą naprawą zasad funkcjonowania TK ma wspólnego. Prowadzone w ostatnim okresie z wielką intensywnością spory dotyczyły wszak zasad wyboru sędziów, omijały zaś zasady orzekania przez TK. Tymczasem zaproponowane modyfikacje odnoszą się przede wszystkim do kwestii składów TK oraz trybu orzekania. Takie podejście musi zaskakiwać, jeśli spoglądać na nie z perspektywy zasad dobrej legislacji. Nie dziwi, gdy przyłoży się do zaproponowanych zmian zamiary czysto polityczne. Zasadnicza zmiana odnosi się do ustawowych wymogów związanych z obsadą składów TK.
W myśl art. 44 ust. 1 projektu trybunał orzeka co do zasady w pełnym składzie, chyba że ustawa stanowi inaczej. Skład 7 sędziów przewidziano wyłącznie do badania zgodności ustaw z umowami międzynarodowymi, których ratyfikacja wymagała uprzedniej zgody wyrażonej w ustawie, a skład 3 sędziów trybunału do kwestii o pomniejszym znaczeniu. Innymi słowy, niemalże wszystkie rozstrzygnięcia merytoryczne TK wymagają pełnego składu, czyli – zgodnie z projektem – 13 sędziów.
W USA do orzekania o konstytucyjności wystarczy 9 sędziów. W Polsce nie tylko skład TK jest szerszy, ale i zasady orzekania nad wyraz specyficzne. W uzasadnieniu projektu wskazano, że wymaganie, aby trybunał rozpatrywał sprawy w pełnym składzie, wynika z konieczności wnikliwego oraz wszechstronnego rozważenia problemów konstytucjonalnych, z uwagi na ich szczególne znaczenie dla dobra publicznego. Wyjaśnienie, że 13 sędziów bardziej wnikliwie rozpozna sprawę niż 9, nas uspokaja. W przeciwnym razie moglibyśmy sądzić, że jedynym uzasadnieniem składu 13-osobowego ma być przymuszenie prezesa TK do włączenia w prace TK wadliwie wybranych pięciu sędziów. Przy proponowanej bowiem konstrukcji albo TK nie będzie orzekał w ogóle, albo z udziałem tych wadliwie wybranych pięciu sędziów.
Dodatkowo – w sposób wątpliwy w świetle konstytucyjnej zasady orzekania przez TK większością głosów, a nie większością kwalifikowaną (art. 190 ust. 5 ) – zaproponowano znowelizowany art. 99 ust. 1 ustawy o TK, który do orzeczeń trybunału w pełnym składzie wprowadza inną większość, niż przewidziano w konstytucji (2/3 głosów). Ta konstrukcja charakterystyczna jest dla podejmowania uchwał, ale zupełnie nieprzydatna do wyrokowania. Aby stwierdzić konstytucyjność ustawy, potrzeba 2/3 głosów. Ale 2/3 głosów potrzeba także dla stwierdzenia jej niekonstytucyjności. Jeśli nie uda się przekonać 9 spośród 13 sędziów do jakiegokolwiek rozstrzygnięcia, ponieważ zabraknie większości, to TK po prostu nie wyda żadnego orzeczenia, co oznacza jego zablokowanie. Godzi to w podstawowe zasady działania każdego sądu, który – realizując konstytucyjne prawo do sądu (art. 45) – ma obowiązek rozstrzygnięcia sprawy i musi działać na podstawie procedury umożliwiającej wydanie orzeczenia w każdym przypadku. Tymczasem brak większości 2/3 wyklucza możliwość wydania jakiegokolwiek orzeczenia. Paradoksalnie w projekcie nie wskazano żadnego rozwiązania, w jaki sposób należałoby postępować w tego typu sytuacjach.
Koncepcja zawarta w projekcie godzi zatem w podstawowe zasady działania TK, stanowiąc poważne zagrożenie dla wypełniania przez ten konstytucyjny organ jego podstawowych funkcji. Po wprowadzeniu projektowanych zmian TK stanie się fasadowym elementem systemu, bezproduktywną dekoracją, sądem pozbawionym realnej możliwości sprawowania kontroli konstytucyjności działań parlamentu.
Zasadnicze wątpliwości wywołuje art. 2 ustawy nowelizującej, który stanowi, że jeżeli postępowanie wszczęte przed wejściem w życie ustawy nie jest prowadzone przez skład sędziów określony w tej ustawie, postępowanie wszczyna się na nowo. Natomiast art. 3 stanowi, że jeżeli przed wejściem w życie ustawy orzeczono o rozstrzygnięciu sprawy na posiedzeniu niejawnym, sprawę rozpoznaje się na rozprawie, jeżeli uczestnik postępowania złożył o to wniosek w terminie 14 dni od dnia wejścia w życie ustawy. Z uzasadnienia projektu wynika (nb. 8), że przewidziane w art. 2 „cofnięcie procedowania [...] dotyczy to także spraw w toku”. Czy to sformułowanie ma oznaczać, że możliwość cofnięcia procedowania do początku i orzekania w pełnym składzie dotyczyć może jakichś innych spraw niż sprawy w toku? Przecież nie ma żadnych takich spraw w TK, oprócz tych prawomocnie rozstrzygniętych. Ta konstrukcja jest po pierwsze niezgodna z konstytucją, a po drugie podważa fundamenty państwa prawa. Czy powrót na podstawie art. 3 ustawy do spraw rozstrzygniętych na posiedzeniu niejawnym oznaczać ma próbę wzruszenia zarządzeń prezesa TK w sprawie zakończonej wyrokiem TK z 3 grudnia 2015 r. (sygn. akt K 34/15)? Nie podejrzewając autorów o takie intencje, trzeba wskazać, że to byłaby jawna niepraworządność. Każdy wyrok TK ma bowiem moc powszechnie obowiązującą.
Łatwo zauważyć, że proponowane zmiany niczego nie naprawią. A naprawić można bardzo dużo. Przestrzegając wyroku z 3 grudnia 2015 r., można naprawić nadszarpnięte zaufanie do Sejmu i rządu oraz przywrócić autorytet TK. Można odebrać przyrzeczenie od trzech prawidłowo wybranych sędziów, a spośród wadliwie wybranych pięciu wybrać dwóch, wprowadzając jasne i uczciwe reguły wyboru na przyszłość. Można pokazać – w odróżnieniu od większości w poprzednim parlamencie – że dzisiejsza większość przeprowadzi jasną i rzetelną procedurę wyboru. Że kandydaci na sędziów będą wybrani przez środowiska prawnicze – najlepsi z najlepszych. Że będą mieli obowiązek ujawnić swe przekonania, wartości, które są dla nich ważne, swój dorobek naukowy i zawodowy tak, by przekonać do swych kandydatur społeczeństwo i posłów – ponad podziałami partyjnymi. Że zaproponowana większość 2/3 głosów zostanie wprowadzona do Sejmu – jako większość potrzebna do wyboru sędziego TK. Ale do tego potrzebna jest prawdziwa wola naprawy.