Nowela Prawa o ustroju sądów powszechnych pozwala ministrowi na przystępowanie do procesów jako tzw. interwenient uboczny (czyli osoba mająca interes prawny w rozstrzygnięciu danej sprawy), ale bez konieczności wykazywania tego interesu prawnego - w przeciwieństwie do pozostałych, którzy muszą go wykazywać, a ostateczną decyzję o dopuszczalności przystąpienia do sprawy wydaje sąd orzekający. W tym wypadku przystąpienie ministra nie zależałoby od decyzji sądu.
Resort sprawiedliwości źle oceniał sądową praktykę, która prowadziła do tego, że sędziowie występują o podwyżkę wynagrodzenia do sądu, a rozpatrują to ich własne sądy, bo prezesi sądów nie prowadzą należytej polemiki z pozywającymi.
W dyskusjach ekspertów nowela wywoływała kontrowersje, bo zmienia zasadę równości stron z kodeksu cywilnego. Od czasów Kodeksu Napoleona stanowi ona, że przed sądem cywilnym prawa każdego są równe. Wskazywano, że w tej sytuacji powinno się też uznać, że w sprawach z pozwu nauczycieli o ich pensje powinno się też dopozywać ministra edukacji.
Za odrzuceniem nowelizacji opowiedziało się m.in. Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia". "Projekt wpisuje się w trwającą od kilku lat serię zmian Prawa o ustroju sądów powszechnych, których jedynym bodajże wspólnym mianownikiem jest poszerzenie władzy ministra sprawiedliwości nad wymiarem sprawiedliwości, a jednocześnie ograniczenie niezawisłości sędziów i niezależności sądów" - wskazywało.
Również Krajowa Rada Sądownictwa podkreślała wcześniej, że minister sprawiedliwości ma prawo dbać o budżet, ale nowelizacja jest wyrazem braku zaufania do sądów, które oceniono jako niestosujące prawa.
"Patrzymy na praktykę, jaka się wytworzyła - naszym zdaniem jest ona zła. Sędziowie występują o podwyżkę wynagrodzenia do sądu, a rozpatrują to ich własne sądy - prezesi sądów nie prowadzą należytej polemiki z pozywającymi. Były sytuacje, gdy prezes sądu przyznał niesłusznie podwyżki sędziom - interweniowaliśmy, ale prezes tego nie uchylił. Boimy się, że rozumiejąc tak daleko idącą niezależność sądów, te sądy mogą wysadzić budżet w powietrze, na co minister nie będzie miał wpływu" - uzasadniał w sierpniu potrzebę nowelizacji wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń.
Sprawa wynagrodzeń sędziów i dopuszczalności podwyżek czeka też na rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego, gdzie trafiły kasacje i pytania prawne.