Liberalizacja przepisów dotyczących wycinania drzew i krzewów pomoże uniknąć horrendalnych kar nakładanych na właścicieli posesji, którzy usunęli z nich drzewa zagrażające życiu. Z drugiej strony, nowe prawo może przyczynić się do większej bezkarności inwestorów.

Do niedawna za wycięcie bez pozwolenia drzewa, również na swojej nieruchomości, groziły kary od kilku do nawet kilkuset tysięcy złotych. I to bez względu na okoliczności. Często oznaczało to, że nakładana kara była nieproporcjonalnie wysoka w stosunku do szkody. Dotyczyło to np. sytuacji, gdy wycinka była konieczna ze względu na spowodowane drzewem zagrożenie, ale nie dochowano odpowiednich formalności. W takim przypadku nakładana kara była taka sama jak w przypadku, w którym wycinka była nieuzasadniona. Na szczęście, tego typu zdarzenia nie powinny już mieć więcej miejsca.

W wyniku zmian, które weszły w życie 28 sierpnia 2015 r., organy nakładające karę pieniężną muszą bowiem uwzględnić wspomniane okoliczności wycinki. I tak, w przypadku usunięcia drzewa lub krzewu obumarłego albo nierokującego szansy na przeżycie wysokość administracyjnej kary pieniężnej będzie obniżona o 50 procent. Z kolei w przypadku usunięcia albo zniszczenia drzewa lub krzewu, albo uszkodzenia drzewa ze względu na stan wyższej konieczności (np. uszkodzone przez burzę drzewo może przewrócić się na budynek), kara pieniężna nie będzie wymierzona.

Zgodnie z nowymi przepisami zmianie uległa również metoda obliczania opłat za usuwane drzewa. Dotychczas była ona ustalana na podstawie stawki zależnej jedynie od obwodu pnia oraz rodzaju i gatunku drzewa. Obecnie opłata ma odzwierciedlić koszt odtworzenia drzewa o podobnej wielkości, ze zróżnicowaniem ze względu na lokalizację, np. tereny wiejskie i zurbanizowane. Co więcej, wysokość opłat obliczonych według nowej metody będzie o wiele niższa. Przykładowo, opłata za usunięcie świerka pospolitego o obwodzie 100 cm (na wysokości 130 cm), rosnącego w parku, wyniesie ok. 9 600 zł, podczas gdy przed zmianą przepisów byłoby to ok. 18 000 zł.

Kolejne ułatwienie to likwidacja wymogu uzyskania zezwolenia na ścięcie drzew, których wiek przekroczył 10 lat. W wielu przypadkach ustalenie tego wieku było skomplikowanym zadaniem, dlatego obecnie wystarczy jedynie zmierzyć wielkość obwodu pnia drzew. Bez zezwolenia można wycinać drzewa, których obwód pnia na wysokości 5 cm nie przekracza 35 cm (w przypadku topoli, wierzby, kasztanowca zwyczajnego, klonu jesionolistnego, klonu srebrzystego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego) lub 25 cm (w przypadku pozostałych gatunków drzew).

O ile w przypadku prywatnych właścicieli posesji zmiany przepisów idą w dobrym kierunku, to wątpliwości może budzić fakt, czy takie same regulacje powinny dotyczyć np. deweloperów. Jeszcze przed wejściem w życie nowych przepisów Najwyższa Izba Kontroli (NIK) alarmowała w raporcie „Ochrona drzew w procesach inwestycyjnych w miastach”, dotyczącym lat 2010-2014, że samorządowcy przedkładali interesy inwestorów ponad interes społeczny, jakim jest ochrona przyrody. NIK zwracała m.in. uwagę na problem z tzw. kompensacją przyrodniczą, czyli obowiązkiem nasadzenia nowych drzew w zamian za wycinkę starych. Choć w analizowanych przypadkach, w zamian za usunięte 24 817 drzew inwestorzy posadzili 23 332 nowych (94 proc. stanu sprzed wycinki), to jednak w ocenie NIK jakościowa skuteczność kompensacji przyrodniczej jest niska. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że inwestorzy kupują sadzonki słabe i niskiej jakości, a w dodatku pozostawiają je – już nasadzone – niezabezpieczone i niepodlewane.

Niestety, w tym przypadku ustawodawca chyba zapomniał, że – parafrazując stary slogan leśników – drzewa rosną wolno, ale wyrębuje się je szybko.

Sławomir Biliński – prawnik, ekspert INFOR PL