Zawieranie umów cywilnoprawnych z własnymi zatrudnionymi samo w sobie nie jest niezgodne z prawem. Za takie może zostać uznane jedynie wówczas, gdy umowa-zlecenie będzie miała cechy umowy o pracę oraz dotyczyć będzie prac rodzajowo takich samych, jak te, które są wykonywane przez pracownika w ramach stosunku pracy. W większości udostępnionych DGP umów znajduje się zastrzeżenie, że ich przedmiot nie jest objęty zakresem czynności wykonywanych przez pracownika przyjmującego zlecenie. Są również zapisy, zgodnie z którymi zleceniobiorca ma wykonać zobowiązanie wynikające z umowy poza godzinami pracy. Tak więc pod względem formalnym wszystko się zgadza.
A jednak budzi to pewne wątpliwości. Zgłaszała je na łamach DGP Międzyzakładowa Organizacja Związkowa NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa. Jej zdaniem ta praktyka świadczy albo o tym, że w resorcie zatrudniani są nieodpowiedni ludzie na nieodpowiednich stanowiskach, albo o tym, że zakres ich obowiązków służbowych jest nieprawidłowo określony. Ponadto organizacja podkreślała, że jeżeli weźmie się pod uwagę, iż osoby zatrudnione w sądownictwie powszechnym nie mogą liczyć na takie dodatkowe zajęcie, to sytuacja wydaje się wątpliwa także pod względem moralnym.
Zwłaszcza że nierzadko umowy cywilnoprawne, jakie zawierał i nadal zawiera resort z pracownikami etatowymi, opiewają na całkiem spore kwoty. Dla przykładu – za udzielenie, za pośrednictwem systemu teleinformatycznego, odpowiedzi na 7,2 tys. wniosków przesłanych do Krajowego Rejestru Karnego można było zarobić ponad 5 tys. zł. Opłacalne było również wgrywanie plików. Za wgranie ponad 19 tys. sztuk w ciągu 5 dni można było dorobić 6352 zł.
Resort podkreśla, że tego typu kontrakty są zawierane jedynie w szczególnych sytuacjach, gdy uzasadnieniem dla takiego rozwiązania jest charakter usług oraz kompetencje i wiedza pracowników. ©?