Jestem wykładowcą uniwersyteckim – opowiada pan Jan. W tym roku prowadzę grupę magistrantów. Sprawdzając prace, trafiłem na plagiat. I wtedy zaczęły się moje problemy. Na facebookowym koncie studentów pojawił się anonimowy wpis dotyczący mojej osoby. Jego autor twierdzi, że prowadzę bujne życie seksualne i molestuję studentki, a te, które mi odmawiają, mają ze mną problemy. Co robić, przecież nie mogę pozwolić na takie rzeczy.
Pan Jan padł ofiarą przestępstwa zniesławienia. Polega ono na pomówieniu osoby fizycznej o takie cechy czy zachowania, które poniżają ją w oczach opinii publicznej lub narażają na utratę zaufania, a tym samym autorytetu. Czytelnik został pomówiony w najgorszy z możliwych sposobów – oszczerstwo trafiło do internetu będącego środkiem masowego przekazu, a tam rozchodzi się szybciej niż plotka przekazywana z ust do ust. Problematyczne wydaje się także ustalenie autora, ale nawet w takiej sytuacji pan Jan nie jest bezradny. Autora z całą pewnością uda się znaleźć, a na dodatek grozi mu wysoka kara, bo za obelżywe wpisy w internecie można zapłacić nie tylko grzywnę, ale nawet trafić na rok do więzienia. Anonimowość w sieci nie oznacza bowiem bezkarności.
Jak znaleźć anonimowego oszczercę? Najlepiej skorzystać z pomocy policji. Ta dotrze do niego po numerze IP komputera i zabezpieczy niezbędne dowody. Jeszcze do niedawna był z tym problem, bo zarówno policja, jak i administratorzy stron zasłaniali się ochroną danych osobowych. Dziś – w czasach wszechobecnego hejtu – ten argument nie ma już racji bytu i tylko internetowym szydercom wydaje się, że wciąż są bezkarni. Żeby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć na pierwszy lepszy blog, forum czy portal społecznościowy. Atakowani są wszyscy: politycy, aktorzy, lekarze, nauczyciele, ekonomiści, blogerzy, a nawet autorzy postów. Za co? Za wszystko: poglądy polityczne, pochodzenie, orientację seksualną, brak wiedzy czy umiejętności, cenę oferowanej usługi. W internetowym świecie nikt nie może czuć się bezpieczny. Ta „internetowa rzeczywistość” spowodowała, że dziś mamy grubszą skórę, nie oznacza to jednak, że powinniśmy pozwalać na wszystko. Kiedy atak jest ostry i spersonalizowany, nie trzeba puszczać go płazem.