Nie widzę w tej noweli żadnego przepisu, który by pogarszał sytuację procesową oskarżonego. Można powiedzieć, że jego pozycja została wzmocniona - mówi w wywiadzie dla DGP Marek Celej, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie delegowany do Sądu Apelacyjnego.
Nie widzę w tej noweli żadnego przepisu, który by pogarszał sytuację procesową oskarżonego. Można powiedzieć, że jego pozycja została wzmocniona - mówi w wywiadzie dla DGP Marek Celej, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie delegowany do Sądu Apelacyjnego.
Strach ma wielkie oczy. Ja jednak uważam, że tych zmian nie należy się bać. To prawda, że będą one wymagały dostosowania się do nowych zasad od wszystkich uczestników postępowania – oskarżyciela, obrońcy oskarżonego i wreszcie samego sądu. Trudno jednak dziś wyrokować, jaki będzie tego efekt. Myślę, że pierwsze wnioski będzie można wyciągnąć dopiero za kilka miesięcy.
Z pewnością łatwiej będzie stosować nową procedurę tym, którzy nie mają jeszcze długiego stażu zawodowego, a tym samym zbyt dużego bagażu doświadczeń. Nieco gorzej będę mieli ci, którzy sądzą już od kilkunastu lat. Należy jednak zaznaczyć, że nie jest tak, że sąd w ogóle traci prawo do zadawania pytań. Przecież na sądzie nadal będzie spoczywał obowiązek dojścia do prawdy materialnej. Nie wyobrażam sobie sądu pasywnego, który zdaje się tylko na to, co zaprezentowały mu strony. Czasami może przecież pojawić się konieczność przeprowadzenia jakiegoś dowodu z urzędu. Wszystko będzie zależało od jakości materiału dowodowego, jaki składać będą w konkretnych postępowaniach prokuratorzy wraz z aktem oskarżenia. Jedno jest pewne – to nie będzie tak, że my będziemy siedzieć i obserwować tylko to, co robią strony, i na wszystko się zgadzać. Jeżeli podejmowane przez nie czynności będą zmierzały do uzyskania prawdy materialnej, to z pewnością spotka się to z akceptacją sądu. W przeciwnym wypadku sąd nie tylko będzie mógł, ale nawet będzie zobowiązany do interwencji. Oczywiście, będą to musiały być przypadki szczególnie uzasadnione.
W żadnym wypadku te zmiany nie przyczynią się do pogorszenia sytuacji prawnej oskarżonego. Można nawet powiedzieć, że jego pozycja została wzmocniona, m.in. dlatego że przewodniczący składu orzekającego zawsze musi uprzedzać, informować go o jego prawach i obowiązkach. Nie widzę w tej noweli żadnego przepisu, który by pogarszał sytuację procesową oskarżonego.
Ten przepis jest wynikiem nadużywania przez niektórych oskarżycieli prawa do sądu. I tyle. Nadal bowiem nie będzie można prowadzić rozprawy, jeżeli oskarżony nie został prawidłowo powiadomiony. Nie może być tak, że niestawiennictwo oskarżonego, który miał wiedzę o rozprawie, torpeduje cały proces.
Ma to zahamować praktykę polegającą na zbyt pochopnym uchylaniu wyroków i przekazywaniu sądom I instancji spraw do ponownego rozpoznania. Teraz sąd odwoławczy, kiedy uzna, że jest potrzeba przeprowadzenia pewnych dowodów, nie będzie mógł sprawy odesłać, ale będzie musiał sam te dowody przeprowadzić. A takie sytuacje w praktyce rzeczywiście się zdarzają. Uchylenie wyroku do ponownego rozpoznania będzie więc musiało być poprzedzone bardzo poważnym błędem sądu I instancji.
To będzie zależało od tego, jaki materiał dowodowy przedstawi sąd I instancji. Czy wyczerpie on wszystkie możliwości w postępowaniu dowodowym, aby dotrzeć do prawdy materialnej.
Chciałbym, żeby tak było, choć nie ukrywam, że nie jestem w tym względzie zbytnim optymistą. Nie znalazłem bowiem w tej noweli takich rozwiązań, które dawałyby nadzieję, że procesy karne po 1 lipca ruszą z kopyta. Obym się jednak mylił.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama