1 stycznia 2016 roku z internetu zniknąć mają wszystkie indywidualne strony kancelarii notarialnych. Zastąpić je ma rejestr prowadzony przez Krajową Radę Notarialną
Notariusze pod nadzorem / Dziennik Gazeta Prawna
Tak wynika z przyjętej jeszcze przez poprzednie władze uchwały nr VIII/2015. Na jej mocy rejenci będą mogli posiadać tylko jedną stronę internetową – i to o ściśle określonej zawartości. Tworzyć ją, utrzymywać i aktualizować ma Krajowa Rada Notarialna (KRN).
Na bakier z etyką
Jak mówi notariusz Barbara Nintza, rzecznik prasowy KRN, ma to służyć wyeliminowaniu nieprawidłowości.
– Uchwała wychodzi naprzeciw postulatom środowiska notariuszy dotyczącym wyeliminowania niedozwolonej reklamy, czy to w formie linków sponsorowanych, czy też pozycjonowania stron internetowych kancelarii, jak również zamieszczania haseł reklamowych – wyjaśnia.
Jej zdaniem granice pomiędzy informacją a reklamą są z natury rzeczy płynne i niedookreślone. Stąd pomysł scentralizowania wszystkich witryn. Służyć temu ma już funkcjonujący system Rejestry Notarialne, który obecnie rozbudowywany jest o listę notariuszy i ich zastępców.
– W ramach projektowanego systemu, w którym będzie wyszukiwarka notariuszy, każdy z nich zamieści najważniejsze informacje o sobie i swojej kancelarii – według szablonu. Oprócz danych teleadresowych będą tam zawarte informacje o godzinach pracy, najbliższych parkingach czy udogodnieniach dla osób starszych i niepełnosprawnych – wylicza Nintza.
Identyczne trykoty
Czy jednak władze przypadkiem nie chcą uszczęśliwiać swoich członków na siłę?
– Nie widzę sensu takiej centralizacji. Notariusz jest oczywiście urzędnikiem państwowym, ale i przedsiębiorcą. Prowadzi działalność gospodarczą i powinien mieć możliwość informowania o niej, i to nie tylko za pomocą oficjalnych stron – mówi notariusz Szymon Krzyszczuk.
Plusów szukać próbuje z kolei mecenas Andrzej Michałowski z kancelarii Michałowski Stefański.
– Lektura uchwały KRN w sprawie stron internetowych notariuszy budzi odczucia raczej ambiwalentne – komentuje.
W jego ocenie z jednej strony prowadzenie witryn przez samorządową spółkę może gwarantować najlepsze sposoby ich zabezpieczenia przed niepożądanymi ingerencjami – i to za cenę niedostępną dla indywidualnych rejentów.
– Z drugiej jednak, czy techniczne zyski takiego modelu muszą wiązać się z nałożeniem jednolitych przymusowych trykotów na wszystkie notarialne strony? – pyta mecenas Michałowski.
– Oczywiście, notariusze pełnią rolę szczególną, ważna jest standaryzacja nie tylko ich usług na wysokim poziomie merytorycznym i bezpieczeństwa, ale i jednolitość przekazywanych informacji o prowadzonej działalności. Jednak chęć zapewnienia chwalebnej spójności wizerunku i panowania nad potencjalnymi ekscesami nie może nikogo pozbawiać prawa do swobodnego prowadzenia działalności, w tym pozbawiać notariuszy prawa do indywidualnego prowadzenia stron internetowych – dodaje.
Na bakier z prawem
Podobnego zdania jest również Zbigniew Krüger, adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy. W jego ocenie wprowadzany uchwałą zakaz samodzielnego informowania o prowadzonej kancelarii idzie za daleko.
– Nie widzę powodów, dlaczego – nie wykraczając poza informacje zamieszczone w uchwale – notariusz nie mógłby samodzielnie prowadzić strony internetowej. Ograniczenie ich prowadzenia tylko do Krajowej Rady Notarialnej i powołanej przez nią spółki może stanowić ograniczenie konkurencji. Zamyka rejentom bowiem drogę do samodzielnego informowania o swojej działalności – ostrzega prawnik.
– Bardzo prawdopodobne wydaje mi się skuteczne wysadzenie w powietrze takiej regulacji z powodu braku jej ustawowego umocowania i sprzeczności z konstytucyjnymi gwarancjami swobody gospodarczej – wtóruje mec. Michałowski.
W jego ocenie nawet spokojni i zrównoważeni zwykle notariusze powinni bronić prawa do indywidualnej wolności.
– Strony internetowe to coraz częściej emanacja osobowości, szansa na wyróżnienie się w masowej ofercie. To szansa dla odważnych i twórczych notariuszy – dzięki stronie, z której te cechy będą wynikały, będę chciał współpracować z takim notariuszem w trudnych sprawach. Ze zunifikowanym strażnikiem wzorów z komputera mogę nie chcieć mieć nic wspólnego – dodaje.
Wychwycić i usunąć
Centralna baza rejenckich stron to jednak niejedyny budzący wątpliwości element uchwały. W jej par. 5 zobligowano bowiem notariuszy, by na własną rękę wyszukiwali w internecie nieautoryzowane przez KRN informacje na temat swojej kancelarii i podejmowali wszelkie „czynności faktyczne i prawne” zmierzające do ich usunięcia. Za zaniechanie tego obowiązku, podobnie jak i za samodzielne prowadzenie strony internetowej, grozić może postępowanie dyscyplinarne.
– Wykonanie tego przepisu nie będzie możliwe. Moje nazwisko pojawiło się wiele razy w miejscach, w których sobie tego nie życzyłem. Mam teraz wynająć podmiot, który będzie próbować usunąć te wzmianki? A co jeśli zarządzający daną stroną internetową ma siedzibę poza granicą? Ten przepis będzie istniał tylko na papierze. Wydaje mi się, że nie będę w stanie go wykonać – komentuje rejent Krzyszczuk.
– Wiara, że we współczesnej informatycznej rzeczywistości uda się zapanować nad informacjami o notariuszach zamieszczanymi gdziekolwiek w sieci, to nieporozumienie. Wiara ta wywietrzeje, zanim uchwała na dobre zapanuje w notarialnej rzeczywistości – uważa mec. Michałowski.
Mimo jednak że opisywana uchwała kwestionowana jest nie tylko przez samych notariuszy, na jej zaskarżenie nie zdecydowało się Ministerstwo Sprawiedliwości. Jak mówi Patrycja Loose, rzecznik prasowy ministra, przyjęte rozwiązania nie budzą zastrzeżeń. Dążą zaś do zapewnienia obywatelom dostępu do jednakowych informacji o notariuszach, kancelariach notarialnych oraz czynnościach notarialnych, obowiązujących stawkach taksy notarialnej i innych opłatach.
– Wobec tego brak było podstaw do uznania uchwały KRN za sprzeczną z prawem i wystąpienia do Sądu Najwyższego – mówi przedstawicielka resortu.
Rejenci mają czas do końca roku na dostosowanie się do nowych reguł.