Przepisy dotyczące działalności ubezpieczeniowej są na tyle niejasne, że spierają się o nie nawet organy państwa. Tracą na tym jednak przedsiębiorcy i konsumenci
Sektor ubezpieczeniowy w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Prokuratura Rejonowa Łódź-Śródmieście umorzyła przed kilkoma dniami dochodzenie w sprawie wykonywania przez biuro podróży Rainbow Tours czynności ubezpieczeniowych bez wymaganego zezwolenia. Chodziło o zawieranie umów „gwarancji zwrotu kosztów” w przypadku rezygnacji z imprezy turystycznej. Prokuraturę zawiadomiła Komisja Nadzoru Finansowego twierdząc, że tour-operator prowadził działalność ubezpieczeniową. A to – zgodnie z art. 6 ustawy o działalności ubezpieczeniowej (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 950 ze zm.) – wymaga zezwolenia. Kto go zaś nie uzyska, na podstawie art. 225 ustawy podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.
Problem polega na tym, że to, czy np. dodatkowa umowa oferowana przez biuro podróży, zapewniająca zwrot pieniędzy na wypadek rezygnacji, jest umową ubezpieczenia, nie jest wcale jasne. Zdaniem łódzkiej prokuratury – nie należy mówić o umowie ubezpieczenia. W ocenie KNF – jak najbardziej tak.
Gwarancja czy ubezpieczenie
Prokuratura uznała, iż zastrzeżenia co do legalności „gwarancji zwrotu kosztów” są bezpodstawne, a co za tym idzie – nie ma powodu do odpowiedzialności karnej członków zarządu firmy. Śledczy uznali gwarancję za umowę cywilnoprawną podobną do umowy ubezpieczenia, nie zaś za umowę ubezpieczenia. To zaś oznacza, że zezwolenie organu nadzoru nie jest potrzebne.
Inaczej na sprawę zapatruje się Komisja Nadzoru Finansowego. Łukasz Dajnowicz, jej rzecznik, nie chce komentować decyzji prokuratury, lecz wskazuje, że urząd zdania nie zmienił.
– Urząd Komisji Nadzoru Finansowego podtrzymuje stanowisko, że świadczenie odpłatnej usługi polegającej na zapewnieniu klientowi ochrony przed skutkami zdarzeń losowych jest działalnością ubezpieczeniową – przekonuje.
Zdaniem KNF spostrzeżenie to dotyczy w szczególności biur podróży i pośredników turystycznych odpłatnie zapewniających klientowi zwrot wpłaty lub inną wycieczkę w razie niedojścia zaplanowanego wyjazdu do skutku z przyczyn losowych, np. choroby klienta, upadłości tour-operatora albo anulowania wycieczki z innego powodu. Dlatego KNF deklaruje, że praktyki nie zmieni: jeśli tylko się dowie, że ktoś oferuje tego typu umowy, niezależnie od dotychczasowych decyzji prokuratury w konkretnych przypadkach, będzie składała zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa oraz wpisywała podmiot na listę ostrzeżeń publicznych.
Zdaniem Diany Bożek, prawniczki specjalizującej się w prawie ubezpieczeń gospodarczych z Katedry Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji UW, problemy biorą się stąd, że umowa ubezpieczenia ewoluuje. Kilkadziesiąt lat temu ubezpieczało się życie, dom, samochód itp. Dziś ubezpiecza się niemal wszystko: telefon komórkowy, wyjazd na wakacje, a nawet części ciała. Ustawa za tą nowoczesnością nie nadążyła, pozostawiając tym samym prawnikom pole do dyskusji.
Jak ocenia umowy pokroju „gwarancji zwrotu kosztów”? W ocenie Bożek ryzykiem ubezpieczeniowym może być z całą pewnością konieczność rezygnacji z wyjazdu ze względu na sytuację losową. Świadczenie ubezpieczyciela polega na zwrocie całości bądź części kosztów zakupu wycieczki. Za możliwość takiej gwarancji klient dodatkowo płaci.
– Mamy więc składkę, mamy ryzyko i mamy wreszcie świadczenie. Elementy definicji umowy ubezpieczenia moim zdaniem są spełnione – wskazuje prawniczka.
I dodaje, że samo nazwanie czegoś gwarancją nie oznacza, że nie można mówić o umowie ubezpieczenia.
Samodzielność niewskazana
Na listę ostrzeżeń publicznych w połowie kwietnia trafił również operator sieci telefonii komórkowej T-Mobile Polska. Spółka oferowała klientom usługę „Bezpieczne urządzenie”, która miała ich zabezpieczać na wypadek kradzieży, uszkodzenia lub zniszczenia. KNF również tę ofertę uznała za wykonywanie działalności ubezpieczeniowej bez zezwolenia, w związku z czym zawiadomiła prokuraturę. Podobną propozycję dla swoich klientów mają także inne sieci. W ich przypadkach jednak sieć jedynie pośredniczy między właścicielem telefonu a zakładem ubezpieczeń. Na niekorzyść T-Mobile działało więc to, że operator nie współpracował z żadnym z zakładów i oferował usługę samodzielnie.
Spółka z oceną sytuacji dokonaną przez KNF się nie zgadza. Wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że nigdy nie prowadziła ani nie prowadzi działalności ubezpieczeniowej, a usługa „Bezpieczne urządzenie”, oferowana klientom T-Mobile od prawie pięciu lat jest rozszerzoną gwarancją, nie zaś ubezpieczeniem. Przedsiębiorca podkreśla także, iż przed wprowadzeniem oferty została ona skonsultowana ze specjalistami, także pod kątem ewentualnych naruszeń przepisów o działalności ubezpieczeniowej.
Lista zagrożonych obejmuje też apteki
KNF niebawem będzie musiała ocenić także, czy zgodne z przepisami o działalności ubezpieczeniowej są ubezpieczenia lekowe. Oferta polega na tym, że pacjenci, którzy zawierają umowę z daną firmą, mogą taniej lub bezpłatnie odebrać określone w umowie leki z aptek uczestniczących w programie. Firmy oferujące tego typu programy zawierają natomiast umowy z zakładami ubezpieczeń, bowiem same nie mogą oferować usług ubezpieczeniowych. Kłopot polega na tym, że produkt wydawany jest ostatecznie przez farmaceutę, który oczywiście nie posiada zezwolenia na prowadzenie działalności ubezpieczeniowej. A to, zdaniem Krzysztofa Baki, radcy prawnego Naczelnej Izby Aptekarskiej, jest czynnością ubezpieczeniową polegającą na wypłacaniu świadczeń należnych z tytułu umowy ubezpieczenia.
Gdyby z tą interpretacją zgodziła się KNF, mogłoby się okazać, że musiałaby złożyć zawiadomienia do prokuratury w sprawie kilkuset aptek. Naczelna Izba Aptekarska oczywiście nie chce uderzać w farmaceutów. Oczekuje natomiast, aby na podstawie art. 210 ustawy o działalności ubezpieczeniowej organ nadzoru nakazał rozwiązanie umowy pomiędzy zakładami ubezpieczeń a spółką, która wprowadziła ubezpieczenia lekowe na rynek.
Diana Bożek nie jest zaskoczona tym, że w wielu kwestiach przedsiębiorcy organ nadzoru oraz prokuratura zupełnie inaczej interpretują te same przepisy.
– Pojęcie czynności ubezpieczeniowych, choć teoretycznie zdefiniowane w ustawie o działalności ubezpieczeniowej, nie jest jasne, jak wynika choćby z przywołanych przykładów – wskazuje.
Problemy biorą się z rozmywania pojęcia ubezpieczenia choćby poprzez natłok ofert przedłużonej gwarancji.
– To oczywiście może być plus dla klienta, gdy w zasadzie od ręki może ubezpieczyć swój nowy telefon. Ale jak widać, niesie za sobą również wiele wątpliwości, które niekiedy okazują się kłopotliwe dla przedsiębiorców – konkluduje Bożek.