Naukowcy, a jednocześnie praktycy, z szesnastu uniwersytetów protestują przeciwko rozwiązaniom, które znalazły się w rządowej noweli. I proponują własny jej projekt.
List otwarty w sprawie nowelizacji kodeksu spółek handlowych
pobierz plik
ikona lupy />
Propozycje zmian w kodeksie spółek handlowych / Dziennik Gazeta Prawna
Rządowy dokument przewiduje m.in. tworzenie spółek z o.o. z udziałami beznominałowymi, a także z kapitałem zakładowym w wysokości jednej złotówki. Mówi też o rozwiązaniu hybrydowym – spółce z typowymi udziałami, jak i tymi bez wartości nominalnej. Sprzeciwiający się mu profesorowie są gotowi przystać tylko na spółki z kapitałem w wysokości 1 zł, a i to pod warunkiem, że byłoby to wyraźnie zaznaczone w ich nazwie. Dlatego zaproponowali konkurencyjny wobec rządowego projekt nowelizacji kodeksu spółek handlowych (k.s.h.). Przedstawili go ministrowi sprawiedliwości. Siedemnastu kierowników katedr i zakładów uniwersyteckich zajmujących się prawem spółek podpisało też list otwarty.
Kontrpropozycja w grze
Profesorski projekt, pracę nad którym koordynował prof. Andrzej Kidyba z UMCS w Lublinie, w ogóle milczy o udziałach bez wartości nominalnej. Jego twórcy, którzy są również adwokatami i radcami prawnymi, nie wierzą, by w polskim systemie ten twór mógł odegrać pożyteczną rolę. Przeciwnie – obawiają się nieprawidłowości. Dokument przewiduje za to spółkę z kapitałem zakładowym w wysokości 1 zł. Tyle że musiałaby ona mieć w nazwie dodatek: „bez minimalnego kapitału”. Projekt mówi równocześnie o spółce z o.o. z ustawowym kapitałem zakładowym takim, jak przed laty, czyli 50 tys. zł (dziś jest to 5 tys. zł).
Byłoby więc możliwe tworzenie zarówno spółek tych klasycznych, jak i de facto bez kapitału zakładowego, bo z równym 1 zł lub niewiele wyższym. Spółki już istniejące miałyby wybór. Mogłyby powiększyć kapitał do wysokiego minimum lub pozostać bez niego. Te należące do drugiej grupy podlegałyby jednak proponowanym w ustawie wymaganiom chroniącym wierzycieli. Koniecznie tworzyłyby kapitał rezerwowy. Przelewałyby na niego co najmniej 25 proc. zysku za rok obrotowy, pomniejszonego o niepokryte straty z poprzednich lat. Kwoty te wolno by było wykorzystać tylko na ustawowo określone cele. A wkłady wnoszone do takiej spółki musiałyby być wyłącznie pieniężne.
– W spółce z o.o. nie obowiązuje badanie przez biegłych wyceny aportów – wkładów niepieniężnych – przypomina prof. Marek Michalski, kierownik Katedry Prawa Gospodarczego Prywatnego i dziekan WPiA Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Poza tym interes wierzycieli wszystkich spółek (bez względu na wysokość ich kapitału) byłby zabezpieczony w ten sposób, że zarząd musiałby co najmniej raz na kwartał, a także przed przekazaniem wspólnikowi pieniędzy z dowolnego tytułu, przeprowadzać test wypłacalności. Ten rodzaj zabezpieczenia zaproponowano zresztą w projekcie rządowym. Po zbadaniu relacji aktywów do pasywów spółki wszyscy członkowie zarządu musieliby złożyć oświadczenie, że przewidują – przy dołożeniu maksymalnej staranności – iż w ciągu najbliższego roku spółka będzie zdolna do wykonywania wymagalnych zobowiązań związanych ze zwykłą działalnością.
– Zgodnie z tą propozycją zostałoby zmodyfikowanych ok. 10 przepisów, a kodeks nie zostałby wywrócony do góry nogami – uważa prof. Kidyba. Dodaje, że kapitał zakładowy to przecież nie tylko skromna gwarancja wypłacalności przedsiębiorcy. Służy on również powiązaniu wspólników ze spółką na płaszczyźnie majątkowej i pokazuje wpływ, jaki mają poszczególni uczestnicy przedsięwzięcia na podejmowanie decyzji przez przedsiębiorstwo. Brak kapitału zakładowego niweczy więc również jej transparentność. Tymczasem działalność gospodarcza powinna być przejrzysta.
– Będę nadal utrzymywał, że kapitał zakładowy nie ma żadnego znaczenia dla ochrony wierzycieli w spółce z o.o. I jest przeżytkiem. Poza tym rządowy projekt przygotowany przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Cywilnego wprowadził udziały beznominałowe nie tylko po to, by pomóc w ewentualnej restrukturyzacji zagrożonych złą kondycją finansową spółek. Stało się tak również po to, by każda złotówka bez przerwy pracowała, a nie ugorowała na rachunkach spółki – polemizuje prof. Michał Romanowski z Uniwersytetu Warszawskiego, członek KKPC.
Ministerstwo mówi „nie”
– W ocenie Departamentu Legislacyjnego Ministerstwa Sprawiedliwości, do którego trafił profesorski kontrprojekt nowelizacji k.s.h., nie jest on realną alternatywą dla rządowego dokumentu – zaznacza sędzia Andrzej Ryng, zastępca dyrektora Departamentu Prawa Cywilnego w MS.
Podstawowe założenie, na którym oparty jest pomysł profesorski, tak różni się od przyjętego oficjalnie, że trzeba by było zainicjować całą procedurę legislacyjną od początku.
– To nie wchodzi w rachubę. Dlatego rząd zajmuje się jedynie swoim projektem – tłumaczy sędzia Ryng.
– Poza tym proponowane zmiany nie poprawiają jakościowo ochrony kontrahentów spółki. Byłyby natomiast dodatkowym obciążeniem dla udziałowców. Dlatego – zwłaszcza po istotnym obniżeniu minimalnego kapitału zakładowego w spółce z o.o. kilka lat temu do 5 tys. zł – profesorski projekt byłby niezwykle trudny do wprowadzenia – dodaje sędzia Ryng.
– Oceniając propozycję praktykujących akademików wyłącznie merytorycznie, powiedziałbym, że jest to rozwiązanie roztropne, godzące różne, choć w gruncie rzeczy wcale nieodległe od siebie, zapatrywania co do koniecznej przecież reformy spółki z o.o. – pointuje prof. Tomasz Siemiątkowski, kierownik Zakładu Prawa Gospodarczego w Szkole Głównej Handlowej, członek KKPC.
List otwarty
Profesorowie wyrazili w liście otwartym zaniepokojenie pomysłem wprowadzenia spółki z udziałami bez wartości nominalnej i bez znaczącego kapitału zakładowego. Mogłaby ona – ich zdaniem – stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa obrotu. Prowokowałaby do wykorzystywania jej na szkodę wierzycieli czy prania brudnych pieniędzy. Pominąwszy brak wymagań kapitałowych, wypłata z majątku spółki na rzecz właścicieli praw z udziałów beznominałowych – mimo negatywnego wyniku wymaganego testu – nie jest obarczona żadną sankcją. To samo dotyczy sytuacji, w których badanie wypłacalności tego rodzaju przedsiębiorcy zostanie sporządzone nierzetelnie.
Kuriozalność sytuacji, jak uważają sygnatariusze listu, polegałaby na tym, że spółka z udziałami beznominałowymi oraz bez liczącego się kapitału zakładowego będzie pozbawiona zdolności upadłościowej. Jej majątek może nie wystarczyć nawet na pokrycie kosztów postępowania – piszą profesorowie. Dlatego mają wrażenie, że nie liczą się argumenty racjonalne, poparte doświadczeniami większości starych systemów kontynentalnego prawa prywatnego. Gra się efektem nowości.