Sędzia Wojciech Łączewski, przewodniczący składu sędziowskiego, który skazał byłego szefa CBA na karę trzech lat więzienia, już po raz kolejny wydał wyrok idący wbrew oczekiwaniom prokuratorów. Za to po raz pierwszy naraził się na ostry atak ze strony środowisk politycznych.
Prawicowe portale już obwołały go pyszałkowatym demiurgiem i zarozumiałym młodzieniaszkiem wystawionym do walki przeciwko znienawidzonym pisowcom przez sędziowską korporację. Mainstreamowe media chwalą go za to, że nie boi się podejmować śmiałych, niesztampowych rozstrzygnięć. Bo rzeczywiście Wojciech Łączewski, sędzia z siedmioletnim stażem orzekający w drugim wydziale karnym Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia, nie po raz pierwszy zaskoczył zarówno opinię publiczną, jak i samych prokuratorów.
Doskonale nadawałby się na twarz nowoczesnego polskiego sądownictwa, bo w przeciwieństwie do zdecydowanej większości swojego środowiska nie są mu obce nowe technologie i internetowe środki komunikacji. Na rozprawach chętnie korzysta z tabletu, a wolnych chwilach regularnie twittuje. Po ogłoszeniu wyroku w sprawie Mariusza Kamińskiego liczba osób śledzących jego profil na Twitterze zwiększyła się ponad dziesięciokrotnie (obecnie ma prawie 920 „followersów”).
Nazwisko sędziego po raz pierwszy przebiło się do ogólnopolskich mediów dwa lata temu przy okazji sprawy policjanta, który podczas marszu niepodległości w 2011 r. pobił jednego z zadziornych, choć nieagresywnych demonstrantów. Prokuratura wnioskowała wówczas o umorzenie postępowania, twierdząc, że oskarżonemu puściły nerwy, a szkodliwość społeczna jego czynu była „nieznaczna”. Sędzia Łączewski nie zgodził się z tym argumentami. - Oskarżony działał przeciwko obywatelowi, którego miał obowiązek chronić. To dyskwalifikuje go z wykonywania zawodu policjanta – powiedział w uzasadnieniu wyroku skazującego funkcjonariusza za przekroczenie uprawnień i naruszenie nietykalności cielesnej demonstranta na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Sąd odwoławczy podtrzymał to rozstrzygnięcie i skazany musiał odejść ze służby.
Sędzia Łączewski pokazał też, że nie ma żadnych obaw przed podejmowaniem odważnych wyroków, które kompletnie dyskredytują argumenty prokuratorów, ale także przed wymierzaniem niekonwencjonalnych środków karnych. W październiku 2013 r. skazał każdego z 17 kiboli Legii Warszawa skandujących na meczu ligowym antysemickie hasła na dziewięć miesięcy prac społecznych oraz obejrzenie filmu "Cud purymowy" w reżyserii Izabelli Cywińskiej z 2000 r. Przedstawia on historię robotnika-antysemitę, który dowiaduje się, że ma żydowskie korzenie.
EŚ