Sędzia Bartłomiej Przymusiński, prezes Oddziału Wielkopolskiego SSP „Iustitia”: Można byłoby sporządzać uzasadnienia w tydzień, gdyby wniosków było mniej i ustawodawca wprowadziłby od nich opłatę. Mogłaby być zaliczana na poczet opłaty od apelacji.
Ewa Maria Radlińska: Gliwicki sąd rejonowy (sprawa opisywana w Prawnik.pl 23 stycznia 2015 r.) w ogóle nie sporządził uzasadnienia wyroku. I chociaż takie przypadki zdarzają się rzadko, to jednak często przychodzi stronom i ich pełnomocnikom długo czekać na uzasadnienie orzeczenia. W czym problem?
Sędzia Bartłomiej Przymusiński, prezes Oddziału Wielkopolskiego SSP „Iustitia”: Jeżeli ktoś patrzy na ten problem jedynie poprzez pryzmat swojej sprawy, mogą pojawiać się takie pytania. Trzeba jednak poznać kulisy pracy sędziego, aby to zrozumieć.
EMR: A jak one wyglądają?
BP: Jako sędzia gospodarczy mam obecnie w referacie ok. 350 spraw. Co tydzień muszę napisać kilka uzasadnień do wyroków, a przecież dwa dni w tygodniu to dni, kiedy przez cały dzień prowadzę rozprawy i nie jest możliwe napisanie w taki dzień dobrego uzasadnienia. Do tego dochodzi tygodniowo ponad setka pism w sprawach z referatu, obowiązek wydawania kilkudziesięciu postanowień i nakazów zapłaty na posiedzeniu niejawnym, konieczność przygotowania się do rozpraw i opracowania koncepcji wyroków. W praktyce czas na pisanie uzasadnień kurczy się do rozmiaru kilku godzin tygodniowo (zazwyczaj w weekend) i bywa, że ciężko jest się w tym czasie zmieścić. Myślę, że psychologicznie jest to też czynność, której sędziowie nie darzą sympatią: opracowywanie koncepcji rozstrzygnięcia, projektu wyroku jest czymś twórczym, a uzasadnienie jest czynnością odtwórczą i bardzo często jest pisane ze świadomością, że strona i tak nie będzie wnosić apelacji, a zażądała uzasadnienia, aby mieć „podkładkę” we własnej dokumentacji.
EMR: Co więc mogą zrobić prawnicy stron, gdy ten czas zbytnio się wydłuża i uzasadnienie nie przychodzi do kancelarii?
BP: Myślę, że wszyscy powinniśmy się nawzajem szanować, sam jako sędzia staram się mieć zrozumienie dla pracy profesjonalnych pełnomocników. Wysłanie pisma od strony do sądu, że oczekuje na uzasadnienie dłuższy czas, a gdy to nie pomoże interwencja u przewodniczącego wydziału - to powinny być wzorce zachowania.
EMR: I co grozi sędziemu, który nie spieszy się ze sporządzaniem uzasadnień?
BP: To oczywiście zależy czy przekroczenie terminu jest usprawiedliwione (np. chorobą, urlopem) czy nieusprawiedliwione. Statystyka terminowości uzasadnień jest jedną ze skrupulatniej nadzorowanych przez prezesów sądów. Sędzia, który rażąco przekracza terminy może zostać ukarany dyscyplinarnie lub prezes sądu może mu udzielić tzw. wytyku administracyjnego, polecając niezwłoczne sporządzenie zaległego uzasadnienia. Wymierzenia kary albo wytyku powoduje dla sędziego negatywne konsekwencje finansowe tj. przedłuża czas potrzebny do uzyskania wyższej stawki wynagrodzenia. Przy okazji kłania się tu brak wyobraźni ustawodawcy: dopóki sędziowie w okresie zwolnienia lekarskiego otrzymywali pełne wynagrodzenie można było oczekiwać, że nawet w czasie choroby będą sporządzać uzasadnienia, obecnie po ustaleniu wynagrodzenia na poziomie 80 proc., tak jak u każdego pracownika, coraz częściej sędziowie wychodzą z założenia, że skoro ustawodawca chce, aby byli zwykłymi pracownikami, to nimi będą i nie pracują na zwolnieniu lekarskim.
EMR: Może należałoby zmienić prawo i przepisami zmusić sędziów do szybszego przygotowywania uzasadnień?
BP: Nie, bo nie w terminie, ale w liczbie uzasadnień i braku kadry pomocniczej problem. Mógłbym pisać trzy razy tyle uzasadnień, gdybym miał na wyłączność dobrego asystenta, który przygotowywałby projekty. Mógłbym sporządzać uzasadnienia w tydzień, zamiast dwóch tygodni, gdyby wniosków było mniej. A mogłoby ich być mniej, gdyby ustawodawca wprowadził opłatę od wniosku. Oplata ta mogłaby być zaliczana na poczet opłaty od apelacji, tak aby strona, która zażądała uzasadnienia po to, aby się odwołać nie ponosiłaby większych kosztów niż obecnie. Może uniknęlibyśmy za to uzasadnień pisanych do szuflady, tylko dlatego, że ktoś nie mógł dodzwonić się do sądu i usłyszeć jaki zapadł wyrok, albo chciał oszczędzić na opłacie kancelaryjnej za odpis wyroku.
Rozmawiała: Ewa Maria Radlińska