Kierowanie Państwową Komisją Wyborczą jest ostatnią misją zawodową człowieka, który sięgał po wszystko. I jako prawnik niemal wszystko zdobył
Kariera Wojciecha Hermelińskiego, nowego szefa PKW to pasmo sukcesów, którymi można byłoby obdzielić kilka osób. Ale Hermeliński nigdy nie szedł na łatwiznę. Można było się o tym przekonać choćby ostatnio, gdy Trybunał Konstytucyjny rozpatrywał sprawę uboju rytualnego. Sędzia Hermeliński, jako członek składu orzekającego, w zdaniu odrębnym przestrzegał, że TK „otworzył drogę do uboju w celach komercyjnych”.
Nie pierwszy raz było mu nie po drodze z większością sędziów TK. Pół roku temu w kontrowersyjnej sprawie inwigilowania obywateli przez służby także był nieustępliwy. I stanął po stronie obywateli, a nie aparatu państwa. Uznał, że billingi powinny być uznane przez trybunał za ostateczny środek dla służb specjalnych. Opowiedział się również za niekonstytucyjnością podsłuchiwania przedstawicieli zawodów zaufania publicznego.
Ten temat jest mu bliski. Choćby dlatego, że wykonywał niemalże każdy z prawniczych zawodów. I każdy z powodzeniem.
– Tak. Miałem szczęście poznać tajniki prawie wszystkich zawodów prawniczych. Byłem prokuratorem, adwokatem, radcą prawnym, sędzią. Nie byłem notariuszem – wymienia sędzia Hermeliński.
Zdradza przy tym, że gdy szykował się na studia, prawo z pewnością nie było jego wymarzonym kierunkiem.
– Do końca liceum nie wiedziałem, co chcę robić w życiu. Na prawo namówił mnie ojciec, który był adwokatem i radcą prawnym. To był dobry wybór – tak teraz wspomina swoje początki.
Najpierw był więc Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, ukończony w 1971 r. Następnie aplikacja prokuratorska w Prokuraturze Wojewódzkiej w Warszawie i praca w stołecznej praskiej prokuraturze rejonowej: w charakterze asesora, a następnie podprokuratora. A od 1984 r. palestra.
– Mam duży sentyment do adwokatury. Wykonywanie tego zawodu pomaga mi także orzekać w Trybunale Konstytucyjnym – mówi Wojciech Hermeliński. W palestrze dał się zauważyć jako nieprzeciętny prawnik, ale i osoba zaangażowana w losy samorządu. Pełnił funkcję zastępcy sekretarza i wicedziekana w Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie. Do 2006 r. był wiceprezesem Naczelnej Rady Adwokackiej.
W środowisku adwokackim jest lubiany i ceniony. – Towarzyski, bezpośredni, dostępny dla innych, zaangażowany w sprawy adwokatury, chętnie przychodzi na spotkania organizowane przez samorząd – mówi adwokat Andrzej Siemiński, doradca prezesa NRA, który z Wojciechem Hermelińskim koleguje się od lat.
Przyznaje, że kilka miesięcy temu rozmawiał z Hermelińskim o jego przyszłości po zakończeniu kadencji w Trybunale Konstytucyjnym, który jest przecież ukoronowaniem drogi prawniczej.
– Namawiałem go wtedy na karierę naukową – mówi mec. Siemiński. – Nikt z nas wówczas nie przypuszczał, że pojawi się możliwość kierowania PKW – dodaje.
W TK sędzia Hermeliński będzie orzekać do 6 listopada 2015 r., kiedy to kończy się jego dziewięcioletnia kadencja.
– Do tego czasu TK nie ucierpi na tym, że zostałem szefem PKW. Gdybym choćby podejrzewał, że tak może się stać, pewnie nie podjąłbym się tego wyzwania. Mój referat w trybunale to obecnie sześć czy siedem spraw, które oczekują na przedstawienie stanowisk przez uczestników postępowania. Dzięki nieocenionej pomocy dwóch pań asystentek, praca w trybunale idzie mi bardzo sprawnie. Po listopadzie będę zaś mógł całkowicie poświęcić się obowiązkom w PKW – planuje sędzia Hermeliński.
Sprawy wyborcze nie są dla niego nowością. Nie raz bowiem lądowały na wokandzie TK. I tu Wojciech Hermeliński zaznaczył zresztą swoje zdanie, m.in. w kwestii kar za nieusunięcie plakatów wyborczych.
– To dla adwokatury powód do dumy, że jej członek orzeka w TK. Mec. Hermeliński był bardzo doświadczonym adwokatem i to na pewno przełożyło się na pewną swobodę i dobre odnalezienie się w realiach orzekania w trybunale – ocenia mec. Siemiński. Nie ma wątpliwości, że kolega z palestry także z nowym wyzwaniem sobie poradzi. Choć czasu wolnego przez najbliższe pięć lat nie będzie miał zbyt dużo.
– Przy takim trybie życia trudno realizować swoje pasje. A nawet kiedy czas się pojawia, często jestem zbyt zmęczony, by móc go aktywnie wykorzystać. Lubię chodzić po Tatrach i fotografować. I słuchać muzyki klasycznej. Ale w domu. Rzadko chodzę na koncerty – opowiada Hermeliński.
Przyznaje jednak, że okres gonitwy zawodowej powoli dobiega końca. Kierowanie PKW traktuje jako swoją ostatnią misję.
– Dlatego raczej już nie mam marzeń zawodowych. Jestem realistą. Za pięć lat skończę 70 lat i też skończy się moje szefostwo w PKW. Nic więcej nie zrealizuję. Ale byłbym hipokrytą, gdybym nie przyznał, że moje życie zawodowe napawa mnie satysfakcją – mówi z uśmiechem.
Dodaje, że to może paradoksalnie zabrzmi, ale dobrze czuł się w roli prokuratora, ścigając przestępców, szczególnie sprawców ciężkich przestępstw, w które obfitowała Praga.
– Ale chyba o żadnym z moich poprzednich zajęć nie mogę powiedzieć, że było tak fascynujące, jak praca w Trybunale Konstytucyjnym. Żal mi będzie stąd odchodzić – podkreśla.