Bez spraw z zakresu prawa pracy nie wyobraża sobie swojego zawodowego życia. Teraz sędzia Jolanta Frańczak będzie orzekać w Izbie Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego.
To jednak nie pierwsza jej styczność z SN. Kilka lat temu była tam bowiem na trzymiesięcznej delegacji. I chociaż dało to jej pewne wyobrażenie odnośnie do wyzwań, z którymi będzie musiała się obecnie zmierzyć, to jak sama mówi, przed pierwszym posiedzeniem odczuwa niemałą tremę. Twierdzi jednak, że życie to sztuka wyboru, a ona swojego nie żałuje. – Traktuję tę nominację jako szansę na dalszy rozwój zawodowy – podkreśla sędzia Jolanta Frańczak.
Chociaż teraz orzekać będzie w Warszawie, to cała jej kariera wiąże się z Krakowem. Tam bowiem ukończyła prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim i odbyła aplikację sądową. Z kolei w wydziale pracy Sądu Rejonowego dla Krakowa-Nowej Huty w Krakowie zaczęła pracować jako asesor. – Było to w prima aprilis – uściśla sędzia Frańczak. Pamięta, że na początku podchodziła do spraw emocjonalnie i identyfikowała się ze stronami postępowań. A szczególnie wyczulona była na los osób zwalnianych z pracy. – Przypominam sobie sprawę, którą rozpoznawałam, będąc na starcie swojej kariery orzeczniczej. Dotyczyła ona mężczyzny, który otrzymał wypowiedzenie umowy o pracę i na sali próbował przekonywać sąd, że został zwolniony bezpodstawnie. Ze łzami w oczach opowiadał, że jest osobą samotną i nie potrafi sobie dać rady z całą tą sytuacją. A ja płakałam razem z nim – relacjonuje.
Teraz emocje stara się zostawiać za drzwiami sali sądowej. Ta umiejętność przyszła jednak wraz z doświadczeniem, które przez blisko 24 lata zdobywała, przechodząc przez wszystkie szczeble kariery sędziowskiej. W Sądzie Apelacyjnym w Krakowie, który okazał się ostatnim etapem przed SN, musiała zmierzyć się dodatkowo ze sprawami z zakresu ubezpieczeń społecznych, w których do tej pory nie orzekała. I jak przyznaje, aby dobrze wykonywać swoją pracę, musiała je po prostu poznać i polubić. Co nie było łatwym zadaniem, bowiem generalnie dotyczą one świadczeń pieniężnych z ubezpieczenia społecznego i zaopatrzenia emerytalnego. Chociaż i wśród takich można napotkać prawdziwe perełki.
– W jednym z pism procesowych ubezpieczony niezadowolony z opinii biegłego wniósł o jego wyłączenie i powołanie nowego. Argumentował to tym, że ekspert ma rude włosy, a jak powszechnie wiadomo, wszyscy rudzi są fałszywi – relacjonuje ze śmiechem sędzia Frańczak. Nadal bliżej jej jednak do spraw z zakresu prawa pracy, bez których nie wyobraża sobie już teraz swojego zawodowego życia.
Nie zawsze jednak tak było. Przez całe studia zakochana była bowiem w prawie karnym. Do tego stopnia, że pracę magisterską pisała z kryminologii pod kierunkiem śp. prof. Andrzeja Gaberlego. Tę fascynację podsycał również prof. Andrzej Zoll. – Byłam pod urokiem prowadzonych przez niego zajęć z prawa karnego – wspomina.
Sędzia Jolanta Frańczak zawodowo realizuje się jednak nie tylko na sali sądowej, ale też wykładowej. Przez wiele lat szkoliła bowiem aplikantów. Wykładała w OIRP w Krakowie i Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. – Pamiętam swoje pierwsze zajęcia na aplikacji radcowskiej, podczas których powiedziałam do zgromadzonych, że wszystkich ich traktuję jak swoje dzieci. Na co jeden z panów – w zbliżonym do mnie wieku – popatrzył na mnie i oznajmił: „Chyba nie w tej roli, pani sędzio” – śmieje się Jolanta Frańczak.
Wśród aplikantów cieszy się dużym poważaniem i sympatią. „Bardzo miła i zaangażowana; Niezwykle przyjazna i życzliwa aplikantom; Jest jednym z lepszych wykładowców szkoły” – to tylko niektóre opinie wystawione przez adeptów KSSiP w anonimowych ankietach oceny wykładowców. Z uznaniem mówią o niej też radcowie prawni, których przed laty szkoliła. – Przyznaję, że ze wszystkich sędziów, pod których patronatem odbywałam praktyki, sędzia Jolanta Frańczak wyróżniała się najbardziej. W szczególności wiedzą, wnikliwością przy badaniu spraw i dużym zaangażowaniem w szkolenie aplikantów – mówi radca prawny Agata Adamczyk, która była pod opieką sędzi Frańczak podczas praktyk aplikacyjnych. I dodaje: – Wyzwalała w nas poczucie odpowiedzialności zawodowej i wpajała etos pracy. Doskonale pamiętam, że wiele czasu poświęcała również na omawianie z nami uzasadnień do wyroków. A nie każdy tak robił.
Równie pozytywne zdanie co dawni wychowankowie mają o Jolancie Frańczak także koledzy sędziowie. – Była i jest osobą skromną, niezwykle lubianą przez współpracowników. Jest też wymagająca, ale w pierwszej kolejności wymaga od samej siebie – opisuje sędzia Wojciech Dziuban, który był prezesem Sądu Rejonowego dla Krakowa-Nowej Huty w Krakowie w czasie, kiedy Jolanta Frańczak zaczynała tam swoją karierę orzeczniczą. Z kolei w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie przez ostatnie trzy lata pracowali w sąsiadujących ze sobą gabinetach. – Na biurku pani sędzi zawsze leżały czekoladki, którymi chętnie się częstowałem – wspomina Wojciech Dziuban.
Jeżeli już znajdzie trochę wolnego czasu, to jeździ na nartach. Chociaż, jak twierdzi, jej umiejętności nie stoją na najwyższym poziomie, to robi co może, aby na stoku dotrzymywać kroku nastoletniemu synowi. Angażuje się też w działalność jednego z kół naukowych na Uniwersytecie Jagiellońskim.