Łatwość zawieszania ekspertów nie tylko storpeduje prace sądów ale i narazi Skarb Państwa na procesy o odszkodowania. Projekt nowej ustawy nie podoba się ani im, ani sędziom
/>
Rząd, przygotowując projekt ustawy o biegłych, chce z jednej strony doprowadzić do usprawnienia postępowań sądowych i przygotowawczych, a z drugiej – poprzez utworzenie korpusu biegłych sądowych – podnieść jakość sporządzanych przez nich opinii. Tymczasem poszczególne rozwiązania, jakie przewidziano w projekcie, mogą doprowadzić do wręcz odwrotnych skutków.
Torpedowanie procesów
Projekt reguluje m.in. zasady powoływania biegłych, zawieszania ich i pozbawiania tej funkcji. Wątpliwości budzi art. 13 projektowanej ustawy, który przewiduje, że prezes sądu okręgowego zawiesza biegłego sądowego w pełnieniu funkcji, jeżeli wszczęto wobec niego postępowanie o przestępstwo umyślne, postępowanie dyscyplinarne albo w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej. W dodatku, zgodnie z art. 15, z chwilą zawieszenia taka osoba nie może posługiwać się tytułem biegłego sądowego.
W konsekwencji ekspert nie będzie mógł dokończyć zleconych mu opinii. Akta będzie musiał zwrócić do sądu, by ten wyznaczył kolejnego biegłego. Każda sprawa, w którą był zaangażowany, będzie się więc przedłużać.
– Tak samo jak sprawy, w których biegły już sporządził opinię. Nie będzie mógł przecież ich bronić na rozprawie i także w takich przypadkach zachodzi konieczność zlecenia wykonania opinii następnemu biegłemu – mówi Adam Reza, prezes Polskiego Stowarzyszenia Biegłych Sądowych do spraw Wypadków Drogowych.
Taki zawieszony biegły nie będzie też mógł wydać opinii uzupełniającej.
– Delikatnie rzecz ujmując, twórcy przepisów chyba nie zdają sobie sprawy, jaką pętlę zakładają sobie na szyję. Zwłaszcza że już teraz strony postępowania walczą nie tyle z opinią, ile z biegłym. Jeśli opinia nie jest po ich myśli, to zarzuca się mu wszystkie możliwe matactwa, by go ze sprawy wyeliminować – dodaje Reza, który uważa, że projektowane przepisy dają doskonałą możliwość do paraliżu pracy sądów.
Takie zagrożenie potwierdza Hanna Kaflak-Januszko ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
– Ten przepis poprzez automatyczne zawieszenie biegłego ma zapewnić wyeliminowanie nierzetelnych opinii, na których mógłby się oprzeć sąd. Jednak istnieje poważne ryzyko, że ta instytucja będzie nadużywana, co będzie prowadziło do zakłócenia toku postępowania. I obawa o to, że tak będzie się działo, jest większa niż spodziewana ochrona, jaką ten przepis ma przynieść – przekonuje sędzia Kaflak-Januszko.
Zwraca też uwagę, że strony mają przecież gwarancje procesowe, które pozwalają merytorycznie podważać opinię za pomocą zarówno kontropinii, jak i innych środków dowodowych.
Zdaniem biegłych lepszym rozwiązaniem byłaby fakultatywna możliwość zawieszenia w sytuacjach wątpliwych. Zwłaszcza że prawnicy zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt. Automatyczne zawieszenie eksperta w przypadku wszczęcia przeciwko niemu postępowania będzie miało wymierne konsekwencje, kiedy okaże się, że zarzuty były postawione niesłusznie. W takiej sytuacji odwieszony będzie mógł się domagać odszkodowania od Skarbu Państwa za utracone przychody. Oczywiście pod warunkiem że w ustawie znajdzie się w ogóle tryb odwieszania. Na razie bowiem projekt określa jedynie tryb powoływania, zawieszania i skreślania biegłego z listy, a o procedurze przywracania go do funkcji nie ma ani słowa.
Biegły jak niewolnik
Projekt przewiduje też szczegółowy katalog przypadków, w których biegły może odmówić sporządzenia opinii. Taka możliwość będzie istnieć tylko w precyzyjnie określonych przypadkach, gdy opinia konkretnego specjalisty byłaby nieobiektywna (np. ze względu na bliskie relacje ze stroną).
– To niedorzeczne. Doba ma tylko 24 godziny. Co ma zrobić biegły, który ma do przygotowania 20 opinii i każda z miesięcznym terminem? Nie może być tak, że z biegłego zrobi się niewolnika – irytuje się Adam Reza.
Ale to nie wszystko. Brak w zasadzie możliwości odmowy przygotowania opinii prowadzić będzie do absurdów. Nawet bowiem gdy biegły sam złoży wniosek o zawieszenie, i tak do ostatniego dnia będzie musiał przyjmować zlecenia.
Zdaniem sędziów projekt sprawia wrażenie pisanego na kolanie. Przykładowo z art. 4 ust. 2 wynika, że tytułem „biegły sądowy” może się posługiwać osoba wykonująca czynności na zlecenie sądu lub organu prowadzącego postępowanie przygotowawcze. A przecież zgodnie z kodeksem postępowania cywilnego biegli sądowi wykonują też oszacowania na potrzeby postępowania egzekucyjnego. Pytanie więc, kto miałby szacować dla komorników, pozostaje otwarte.
Pytań bez odpowiedzi jest więcej. Projekt przewiduje np., że biegły sądowy korzysta z ochrony prawnej przewidzianej dla funkcjonariuszy publicznych.
– Jeżeli w ogóle miałby korzystać ze ściślejszej ochrony prawnokarnej, co samo w sobie nie znajduje uzasadnienia, to z całą pewnością tylko podczas wykonywania czynności zleconych przez sąd, a nie we wszystkich swych życiowych sytuacjach – zauważa Hanna Kaflak-Januszko.
Tymczasem projekt nie reguluje w żaden sposób uprawnień biegłego, które miałyby mu przysługiwać w zakresie udzielonej mu przez sąd władzy publicznej. Nie wiadomo więc np., czy prowadząc czynności zlecone przez sąd, miałby prawo wejść na nieruchomość należącą do osoby trzeciej albo kto by odpowiadał za szkodę wyrządzoną przez biegłego wykonującego swe obowiązki?
– Jeżeli biegłemu ma służyć „ochrona prawna przewidziana dla funkcjonariuszy publicznych”, to wydaje się, że taką odpowiedzialność powinien przecież ponosić Skarb Państwa – wskazują sędziowie Iustitii.
Etap legislacyjny
Projekt ustawy w konsultacjach