Parlamentarzyści i sędziowie. Pierwsi najpierw tworzą przepisy o ruchu drogowym i ustalają stawki mandatów, a drudzy decydują o karach dla kierowców, którzy odmawiają przyjęcia mandatu albo np. nie odpowiadają na wezwania służb, gdy te uwieczniły ich drogowe poczynania na zdjęciu. Przy czym sami nie tylko nie respektują przepisów, lecz także unikają związanych z tym konsekwencji. Pozwala im na to immunitet, którym coraz chętniej zasłaniają się przed fotoradarami.
Jak wynika z danych Inspekcji Transportu Drogowego, która nadzoruje sieć ponad 330 fotoradarów, w okresie od 1 lipca 2011 r. do 23 października 2014 r. wszczęto 997 spraw dotyczących przekroczenia prędkości przez osoby mające immunitet. Aż dwie trzecie z nich dotyczyło sędziów.
W ciągu przeanalizowanych 41 miesięcy średnio były 24 sprawy w miesiącu. Ale tendencja jest wzrostowa: między 1 lipca 2011 r. a 5 stycznia 2013 r. osoby chronione immunitetem były uwieczniane przez fotoradary średnio 16 razy w miesiącu. Gdyby ta statystyka została utrzymana, obecnie spraw powinno być maksymalnie 700. A jest niemal tysiąc. – I byłoby znacznie więcej, gdybyśmy wliczyli do tej liczby osoby chronione immunitetem, które w ogóle nie odpisują na naszą korespondencję – przyznaje jeden z pracowników inspekcji.
Jak z kolei wylicza Łukasz Majchrzak z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym GITD, spośród tych 997 spraw aż 613 dotyczyło sędziów, 339 – prokuratorów, 41 – posłów, a tylko cztery – senatorów.
Środowisko sędziowskie tłumaczy niewygodną dla siebie statytykę tym, że sukcesywnie rośnie liczba fotoradarów przy drogach. A wraz z nią – ogólna liczba osób, które są przez nie wychwytywane. – Ponadto liczba dotycząca sędziów jest największa, bo i jest ich ok. 11 tys. Proporcjonalnie to tylko 5,5 proc. wszystkich sędziów – wskazuje sędzia Waldemar Żurek, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa. – Dla porównania senatorowie naruszający przepisy to 4 proc., posłowie 8,91 proc., a prokuratorzy 5,75 proc. – wylicza. I zapewnia, że na każdym szkoleniu rzecznicy dyscyplinarni przypominają sędziom, że powinni przestrzegać
przepisów ruchu drogowego i dawać jak najlepszy przykład innym kierowcom.
Nie chcę, ale muszę być nietykalnym na drodze
Szef GITD przekonuje, że problem osób łamiących przepisy drogowe i chronionych immunitetem można w prosty sposób rozwiązać. Wystarczy zmienić przepisy w ten sposób, aby odpowiedzialność za wykroczenia drogowe spadała na właściciela
pojazdu. W trybie odpowiedzialności administracyjnej immunitety bowiem nie obowiązują
Inspekcja Transportu Drogowego przyznaje, że w obecnym stanie prawnym w przypadku osób chronionych immunitetem ma związane ręce. – O fakcie popełnienia wykroczenia przez sędziego bądź prokuratora informowani są ich bezpośredni przełożeni. W przypadku popełnienia wykroczenia przez posła lub senatora wniosek o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności zostaje natomiast przesłany odpowiednio do marszałka Sejmu bądź marszałka Senatu za pośrednictwem prokuratora generalnego – wyjaśnia Łukasz Majchrzak z CANARD.
– Zasłanianie się immunitetem w tego typu sprawach to czysta hipokryzja. Gdyby sędziowie, prokuratorzy czy parlamentarzyści rzeczywiście stali na straży wartości, które są dla nich ważne, nawet nie ujawnialiby swojego immunitetu, tylko zwyczajnie przyjęli mandat. A tak kończy się na upomnieniach przełożonych – twierdzi jeden z inspektorów.
Przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości przekonują, że taka interpretacja ociera się o tabloid. Jak mówi Waldemar Żurek z Krajowej Rady Sądownictwa, sędziowie mają obowiązek ujawnienia, że są osobami chronionymi immunitetem. – W części takich przypadków wszczynane jest postępowanie dyscyplinarne. Obowiązek ujawnienia, że jest się sędzią, oraz możliwość wszczęcia w niektórych przypadkach postępowania dyscyplinarnego mają na celu ograniczenie sytuacji, kiedy sędziowie jeżdżą niezgodnie z przepisami – twierdzi Waldemar Żurek.
Część sędziów i prokuratorów deklaruje, że na drodze immunitet jest im niepotrzebny. – Wolałabym zapłacić mandat i w ogóle nie ujawniać immunitetu. Nie może on być traktowany jako przywilej, który daje poczucie bezkarności – przekonuje Teresa Romer, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku. – Z drugiej strony od takich osób jak sędziowie czy prokuratorzy wymaga się dużo więcej niż od statystycznego Kowalskiego – dodaje.
Zdaniem głównego inspektora transportu drogowego Tomasza Połcia istnieje prosty sposób na rozwiązanie problemu immunitetów. – Od samego początku
budowa CANARD zakładała wiele elementów o charakterze technicznym i legislacyjnym. Taki system, wzorem państw zachodnich, powinien zakładać automatyczne przeniesienie odpowiedzialności na właściciela pojazdu. Liczymy na poparcie w tej sprawie ze strony ministra Cezarego Grabarczyka – komentuje Tomasz Połeć.
Posłowie PO już dawno przygotowali projekt ustawy wprowadzającej m.in. tryb administracyjny (zamiast wykroczeniowego) w przypadku wykroczeń ujawnionych przez fotoradary. Od wielu miesięcy leży on w sejmowej zamrażarce. Przewodniczący komisji infrastruktury Stanisław Żmijan (PO) przekonuje, że temat jest aktualny. – Uzyskaliśmy pozytywną opinię Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju. Konsultujemy teraz sprawę z Ministerstwem Sprawiedliwości – twierdzi. Wiele wskazuje na to, że resort Grabarczyka poprze kierunek zmian w kwestii trybu odpowiedzialności
kierowców. Ale Stanisław Żmijan nie precyzuje, kiedy zmiany w przepisach mogłyby zostać uchwalone.
Dla koalicji rządzącej sprawa zniesienia immunitetów jest delikatna. – Wcześniej nie było szans, bo poprzedni minister sprawiedliwości był blisko związany ze środowiskiem sędziów i prokuratorów. Dziś zwolennicy zniesienia immunitetów liczą na poparcie ze strony Grabarczyka. Lecz nie ma gwarancji, że rząd odważy się poruszyć ten temat przed przyszłorocznymi wyborami – twierdzi jeden z rozmówców.
Anglosascy nietykalni. Słowaccy bez immunitetu
Immunitet chroniący sędziów i prokuratorów przed odpowiedzialnością za drobne przewinienia – tj. wykroczenia drogowe – nie jest powszechnie stosowanym rozwiązaniem. Nie ma go np. w Belgii, na Cyprze, w Danii, Hiszpanii, Grecji, na Węgrzech, we Włoszech, w Irlandii i Szwecji. Immunitetem nie cieszą się sędziowie również w Maroku.
To nie znaczy jednak, że nie mają w związku z wykonywanymi obowiązkami żadnej ochrony. Najczęściej system prawny gwarantuje sędziom – w różnym stopniu – immunitet materialny, czyli związany z wykonywanymi obowiązkami służbowymi. W związku z tym, kiedy w Polsce mówimy „immunitet sędziowski” i mamy na myśli brak odpowiedzialności nawet za drobne przewinienia, mówimy tak naprawdę o immunitecie formalnym.
W krajach anglosaskich prawo gwarantuje sędziom przede wszystkim ten pierwszy, jednak nie w pełnym zakresie. Dobrym przykładem jest Wielka Brytania, gdzie chroni on sędziów sądów najwyższych – tj. sąd apelacyjny Izby Lordów – nawet jeśli w trakcie procesu dokonali poważnych zaniechań lub ulegli korupcji. W przypadku wszystkich pozostałych sędziów immunitet stosuje się tylko wtedy, kiedy działali oni w dobrej wierze i orzekali w ramach swoich kompetencji. Jeżeli te dwa ostatnie warunki nie zostaną spełnione, sędzia może być pociągnięty do odpowiedzialności.
Podobna kultura prawna obowiązuje w USA. Za Atlantykiem to, że sędzia prowadził pod wpływem alkoholu lub przekraczał prędkość, stanowi raczej okazję do oburzenia na postępowanie niegodne urzędu. W kręgach prawniczych toczona jest dyskusja, czy recydywistów w tej materii nie należałoby czasowo odsuwać od sprawowanej przez nich funkcji.
We Francji z kolei sędziowie nie tylko mogą odpowiadać za wykroczenia drogowe, ale też za przestępstwa popełnione podczas wykonywania zawodu (np. przyjęcie łapówki), co regulują specjalne przepisy. Jeśli sędzia lub prokurator dopuszczą się zaniechania obowiązków (np. odmówią rozpatrzenia sprawy), wtedy grozi im – oprócz grzywy – nawet zakaz wykonywania zawodu do 20 lat.
Instytucja immunitetu nie jest też znana we Włoszech. Tym większe kontrowersje wzbudziło jego uchwalenie w lipcu 2008 r. dla czterech najważniejszych osób w państwie: prezydenta, premiera i przewodniczących obu izb parlamentu. Posunięcie było powszechnie odczytywane jako chęć uniknięcia odpowiedzialności w dwóch procesach, jakie toczyły się przeciwko ówczesnemu premierowi Silviowi Berlusconiemu.
W ciągu ostatnich kilku lat do zmian w immunitetach zabrali się również Słowacy. 1 marca 2012 r. zniesiono immunitet, który chronił funkcjonariuszy publicznych przed odpowiedzialnością za drobne przewinienia popełniane podczas wykonywania obowiązków służbowych. Obejmował on m.in. prezydenta, premiera, ministrów i prokuratorów. 1 września 2012 r. pozbawieni immunitetu zostali parlamentarzyści, choć aresztowanie posła wciąż wymaga zgody parlamentu.
Rządzący socjaldemokraci pod przewodnictwem premiera Roberta Fico następnie postanowili rozprawić się z immunitetem sędziowskim. Propozycja, która wymagałaby zmian w konstytucji, nie spotkała się z aprobatą środowiska sędziowskiego. Podnoszono argument, że immunitet jest gwarancją solidnego wykonywania zawodu przez sędziów. – Propozycja zniesienia immunitetu to czysty populizm i w związku z tym Rada Sądownictwa opowiada się przeciw niej – mówił w kwietniu 2013 r. agencji SITA prezes rady Stefan Harabin.
Opór środowiska sędziowskiego nie wpłynął jednak na zmianę postaw rządzących. W kwietniu tego roku słowacki parlament przyjął niezbędne poprawki do ustawy zasadniczej. Odbyło się to jednak w atmosferze skandalu, bowiem pakiet przyjętych poprawek obejmował m.in. zmiany w funkcjonowaniu sędziowskiego samorządu.
Immunitetem cieszą się natomiast sędziowie w Rosji. Reguluje to ustawa z 1992 r., która przewiduje nie tylko nietykalność osobistą sędziego, ale też nienaruszalność pomieszczeń prywatnych i służbowych zajmowanych przez sędziego, a także środków transportu, dokumentów, bagażu, korespondencji – zarówno papierowej, jak i elektronicznej.