Sami radcowie prawni wydają się nie dostrzegać zagrożeń, jakie niesie projekt zmian w kodeksie etyki. Ponad wszelką wątpliwość pod koniec listopada ważyć się będą losy większości z tych, którzy wykonują zawód w małych i średnich kancelariach - pisze adwokat Michał Pełszyński.
Burzliwa dyskusja na temat reklamowania usług prawnych, która rozgorzała w środowisku prawniczym po publikacji projektu nowego kodeksu etyki radców prawnych, paradoksalnie przysporzyła wielu argumentów przeciwnikom połączenia zawodów. Adwokaci mogą już, jeśli nie odetchnąć z ulgą, to z pewnością poczuć swoistą satysfakcję. Pomimo wieloletnich starań na rzecz przybliżenia się do adwokatury, a wręcz zrównania się z jej statusem, radcowie prawni zdecydowali się bowiem pójść w diametralnie innym kierunku. Jeśli propozycje, które znalazły się w projekcie, zostaną przyjęte na listopadowym nadzwyczajnym krajowym zjeździe radców prawnych, to ich zawodowa działalność w sposób zdecydowany odróżni się od działalności adwokatów.
Dokument przewiduje, że radcowie prawni nie tylko uzyskają możliwość korzystania z płatnego pośrednictwa w pozyskiwaniu klientów, ale też zostaną uprawnieni do wykorzystywania i rozpowszechniania informacji zawierających „bezpośrednie porównywanie jakości czynności zawodowych z czynnościami innych (...)”, pod warunkiem, że nie będą one umożliwiały identyfikacji owych innych osób. Lektura opinii publikowanych na łamach Dziennika Gazety Prawnej na temat sposobów informowania o usługach prawnych oraz ich granic prowadzi do konstatacji, iż w znacznej części radcowie prawni nie chcą być „traktowani jak proszek do prania”, czemu zapobiegać mają „pewne bariery etyczne”. W tym miejscu należy przywołać też zasadnicze rozbieżności w rozumieniu zasad etyki zawodowej, które nawet w chwili obecnej dzielą środowisko radców prawnych. Niektórzy bowiem w kwestii granic etycznych zgadzają się z adwokatami, z kolei dla innych granice te wyznaczają zasady uczciwej konkurencji oraz unijne dyrektywy w przedmiocie informacji, tyle że handlowych. Przyjmując punkt widzenia tych ostatnich, niewykluczone, że w nie tak dalekiej przyszłości potencjalny odbiorca usług prawniczych będzie mógł spotkać się z płatnie inspirowanym komunikatem radcy prawnego, który stwierdza, że jego kancelaria jest „prawdopodobnie najlepsza”.
Co więcej, aktualne zasady etyki zawodowej radców prawnych nie odnoszą się do zawodu adwokata. Biorąc pod uwagę owe „pewne bariery etyczne”, tudzież zasady swobody udzielania informacji handlowych, można uznać, że de facto zgodne z kodeksem etyki radcy będzie zawiadamianie, iż konkretny radca prawny jest „prawdopodobnie skuteczniejszy niż wszyscy przedstawiciele adwokatury razem wzięci”. To nie wymaga dalszego komentarza.
Nie sposób zatem pominąć przy tym rozważań na temat samego rozumienia zasad etyki, jakimi kierują się radcy prawni oraz adwokaci. Dość powszechne jest dziś przekonanie, że oba zawody przestrzegają i stosują analogiczne zasady etyki zawodowej, a to przecież nie pozostaje w zgodzie z zapisami proponowanego właśnie kodeksu etyki radcy prawnego. Z punktu widzenia klienta, zwłaszcza w sprawach karnych, duże znaczenie mają nie tylko gwarancje należytego wykonywania obrony, lecz również gwarancje zachowania tajemnicy zawodowej, bez względu na wszystko. I tu istnieje nie tyle różnica, co wręcz przepaść w sposobie pojmowania zasad etyki zawodowej przez przedstawicieli obu zawodów prawniczych. Na przykład, w myśl art. 18 KERP „Radca prawny, przeciwko któremu prowadzone jest postępowanie grożące zastosowaniem sankcji karnych, administracyjnych lub dyscyplinarnych, może ujawnić organom prowadzącym postępowanie informacje i dokumenty objęte tajemnicą zawodową tylko w zakresie, w jakim jest to niezbędne dla ochrony jego praw. Natomiast adwokat „jest zobowiązany do obrony interesów swego klienta w sposób odważny i honorowy, przy zachowaniu należytego sądowi i innym organom szacunku oraz uprzejmości, nie bacząc na własne korzyści osobiste oraz konsekwencje wynikające z takiej postawy dla siebie lub innej osoby.”. Co więcej, „w przypadku kolizji między zasadami koleżeństwa a uzasadnionym interesem klienta należy dać pierwszeństwo interesom klienta”.
Nota bene na gruncie wnioskowanych zmian radca prawny uzyska pozwolenie na rozsyłanie do potencjalnych klientów informacji o swojej działalności pocztą elektroniczną. Na przeszkodzie nie będzie stało nawet to, iż dany podmiot korzysta już z usług adwokata. Zakaz przesyłania takich wiadomości będzie obowiązywał wyłącznie, gdy potencjalny klient jest już reprezentowany przez innego radcę prawnego. Ergo zasadom etyki zawodowej radcy prawnego postawiono za zadanie przede wszystkim ochronę przedstawicieli ich zawodu. Mają oni mieć pierwszeństwo nawet przed klientem, nie wspominając już o adwokacie.
Kolejnym novum, w jakim radcowie prawni upatrują swojej odrębności, jest możliwość nawiązywania przez nich współpracy z biurami doradców prawnych, a więc osobami bez tytułu radcy prawnego bądź adwokata, a także z kancelariami odszkodowawczymi. I w tym przypadku normy etyczne schodzą na dalszy plan, a prym nadaje się zasadzie pecunia non olet. Służyć ma temu przełamanie jednej z podstawowych zasad, która stwierdza, że kontrakt z prawnikiem wykonującym wolny zawód zaufania publicznego ma charakter umowy starannego działania, nie zaś umowy dotyczącej osiągnięcia pożądanego rezultatu. Skoro rozstrzygnięcie sporu sądowego każdorazowo zależy od niezawisłego sądu, uprawniona staje się teza, że radcowie prawni reklamując swe usługi na opisanych powyżej zasadach są skłonni pozwolić sobie na dokonywanie kalkulacji zysków i strat ze swojej aktywności zawodowej na podstawie analizy rentowności płatnych i publicznie rozpowszechnianych informacji. To natomiast doprowadzi do zróżnicowania spraw na mniej i bardziej dochodowe. Spodziewanych konsekwencji dla odbiorców usług prawnych można się domyślać. Opisana sytuacja jest uderzeniem w istotę zawodu zaufania publicznego, a stawianie znaku równości pomiędzy korporacjami radców prawnych i adwokatów już choćby tylko z tej przyczyny stanie się całkowicie chybione.
Zaskakujące jest przy tym, że sami radcowie prawni wydają się nie mieć świadomości zagrożeń nadchodzących wskutek planowanych zmian. Ponad wszelką wątpliwość w listopadzie 2014 r. ważyć się bowiem będą losy większości z nich, którzy wykonują zawód w małych i średnich kancelariach. Nie ma przecież nic odkrywczego w stwierdzeniu, że „duży może więcej”. Reklama, czy też jak wolą ją określać pewne grona, płatnie inspirowane informacje już ze swej istoty są nierozerwalnie połączone z obciążeniami finansowymi, na jakie mogą sobie pozwolić tylko nieliczne podmioty na rynku prawniczym. W nieodległej przyszłości należy się spodziewać, że nie tylko adwokaci będą przecierać oczy ze zdumienia, przyglądając się efektom kreatywnych wysiłków agencji reklamowych, płatnie inspirowanym przez duże kancelarie radców prawnych. Podobnie zachowają się również rzesze radców prawnych, gdy na ich rynku lokalnym pojawią się informacje od kolegów z większych ośrodków gospodarczych.
Już dziś pikanterii całej sprawie dodają sami specjaliści od płatnego pośrednictwa w pozyskiwaniu klientów. Wśród ekspertów od marketingu i reklamy dominuje przekonanie, że ważniejsze od tego, jak cię zapamiętają, jest sam fakt bycia zapamiętanym. Wystarczy już jednak ich sugestia, że należy przede wszystkim zaszokować, aby informacja o procentowej skuteczności reklam w toaletach oraz obrazów na granicy dobrego smaku zakończyła całą rozmowę. Delikatnie rzecz ujmując, „bycie jak proszek do prania” nie jest największą obawą nadchodzących czasów, gdyż jak wiadomo, w każdym zawodzie znajdą się osoby, które znaleźć się w nim nie powinny.
Uprzejmie sugeruję zatem wszystkim moim koleżankom i kolegom radcom prawnym, aby poddali dogłębnej analizie nie tylko samą treść projektu kodeksu etyki radcy prawnego, ale przede wszystkim nieuniknione konsekwencje jego akceptacji w listopadzie 2014 r.