Jeżeli wejdzie w życie rozwiązanie pozwalające szefowi resortu sprawiedliwości sięgać po akta sądowe, wniesiemy o zbadanie go pod kątem zgodności z ustawą zasadniczą – zapowiedział przedstawiciel Krajowej Rady Sądownictwa
/>
Taka deklaracja padła na ostatnim posiedzeniu podkomisji sejmowej ds. rozpatrzenia rządowego projektu zmian w prawie o ustroju sądów powszechnych (u.s.p.). Zastrzeżenia do tego rozwiązania mieli także przedstawiciele I prezesa Sądu Najwyższego, prokuratora generalnego oraz Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Prawo na lata
W imieniu I prezesa SN zabrał głos Mateusz Pilich, przedstawiciel Biura Studiów i Analiz SN. Podkreślał, że choć domniemywa dobrą wiarę projektodawcy, to jednak rozwiązanie umożliwiające ministrowi sprawiedliwości wgląd do akt każdej toczącej się sprawy postrzega jako instytucję niebezpieczną.
– Pamiętajmy, że prawo stanowi się na lata. Wydaje mi się, że może dojść do takiej sytuacji, kiedy tego rodzaju instrumenty będą wykorzystywane w sposób niezgodny z dobrem wymiaru sprawiedliwości i godzący w praworządność – mówił Mateusz Pilach.
Przywołał on wyrok TK w sprawie o sygn. akt U 9/13 (patrz: grafika). W jego uzasadnieniu pada stwierdzenie, że trybunał w takim uprawnieniu ministra dostrzega wagę zarzutu naruszenia zasady trójpodziału oraz równowagi władz, a także zasady odrębności władzy sądowniczej i niezawisłości sędziowskiej.
– I prezes SN rezerwuje więc sobie prawo skorzystania z wszelkich kompetencji, aby tego rodzaju zmiany nie miały negatywnego wpływu na wymiar sprawiedliwości – zaznaczył Mateusz Pilich.
Wniosek do TK
Jeszcze ostrzej na temat projektowanego rozwiązania wypowiedział się Sławomir Pałka, członek Krajowej Rady Sądownictwa.
– Uważamy, że ta zmiana jest nie do przyjęcia w świetle modelu trójpodziału władz. KRS wypowiada się co prawda w uchwałach, ale w świetle tego, co powiedział TK w orzeczeniu przywołanym przez przedstawiciela I prezesa SN, KRS najprawdopodobniej, w razie przyjęcia tego rozwiązania, będzie je kwestionować – zapowiedział sędzia Pałka.
Przedstawiciele KRS nie ukrywają jednak, że nadal liczą, iż projekt w obecnym kształcie nie stanie się obowiązującym prawem.
– Wniosek do TK to ostateczność. Mamy jednak nadzieję, że uda nam się przekonać parlamentarzystów i ministra sprawiedliwości, że ta zmiana może przynieść więcej złego niż dobrego. Naszym zdaniem może to bowiem realnie osłabić ustawowe gwarancje niezawisłości sędziowskiej – przekonuje Waldemar Żurek, rzecznik prasowy KRS.
Przepis niedookreślony
Uwagi do projektowanego przepisu miał również przedstawiciel prokuratora generalnego – Marek Sadowski.
– Nie jest ważne, czy minister, sięgając po akta sprawy, będzie miał rzeczywisty wpływ na przebieg postępowania. Ważny jest odbiór społeczny. Dzięki takiemu rozwiązaniu strony zyskałyby bowiem asumpt do tego, aby żądać ingerencji ministra w tok ich spraw – podnosił.
Prokurator Sawicki podkreślał, że prokuratura generalna nie potępia tego rozwiązania w czambuł, ale zwraca uwagę na jego rażącą niedookreśloność.
– Nie kwestionujemy tego, że mogą być przypadki, w których uzasadnione będzie sięganie przez ministra sprawiedliwości do akt sądowych. Tak może być np. w sytuacji, gdy pojawia się sygnał, że niektóre sprawy sądowe są rozpatrywane w sposób nieprawidłowy. Wówczas, dzięki zapoznaniu się z aktami, minister mógłby zaproponować jakieś konkretne rozwiązanie legislacyjne – tłumaczy Marek Sadowski.
Zdaniem PG nie może być jednak tak, że przepis będzie pozwalał ministrowi sięgać po każde akta sądowe, np. dlatego że któraś ze stron sporu tego zażądała.
Ryzyko skarg
Wątpliwości zgłosił również przedstawiciel Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” Łukasz Piebiak.
– Poza tym, że najprawdopodobniej temu rozwiązaniu będzie musiał przyjrzeć się TK, to istnieje jeszcze uzasadnione podejrzenie, że takie rozwiązanie może skutkować przegrywaniem przez Polskę spraw w Europejskim Trybunale Praw Człowieka – podnosił.
Skargi – jego zdaniem – mogą kierować strony postępowań, w których MS będzie uzyskiwał wgląd w akta. Może to zostać uznane za wywieranie wpływu na czynności sądu.
Sędzia Piebiak powoływał się tutaj na wyrok ETPC w sprawie Kinsky przeciwko Republice Czeskiej.
– Tam akurat chodziło o zdawanie sprawozdań z toczących się spraw na żądanie organu politycznego, jakim jest minister sprawiedliwości – tłumaczył.
ETPC uznał, że mogło to mieć wpływ na czynności sądu (sprawa nr 42856/06).
Zarzuty odpierał Wojciech Hajduk, wiceminister sprawiedliwości.
– Całkowicie zgadzam się z tym, że sędzia musi być wolny od nacisku. Ale nie widzę żadnego związku pomiędzy sprawowaniem nadzoru administracyjnego przez ministra a naciskiem na sędziego – mówił.
Wspominał, że na mocy obowiązujących jeszcze dwa i pół roku temu przepisów minister osobiście odpowiadał na skargi dotyczące konkretnych postępowań.
– W ministerstwie było w tamtym czasie ok. 1,5 tys. akt toczących się postępowań, w których minister sprawiedliwości udzielał informacji, odpowiadał na skargi i analizował tok postępowania – mówił wiceminister.
Podkreślał, że akta prowadzonych przez niego spraw również wielokrotnie trafiały do resortu.
– I nigdy nie czułem się z tego powodu naciskany, nie wpływało to na moją niezawisłość i niezależność. Co więcej, uważam, że gdyby to miało wpłynąć na niezawisłość i niezależność sędziego, to należałoby się zastanowić, czy taka osoba ma predyspozycje, by pełnić ten urząd. Mamy presję medialną, presję stron, mamy oczekiwania społeczne i sędzia musi umieć się temu przeciwstawić – kwitował wiceminister Hajduk.
Etap legislacyjny
Projekt w pracach podkomisji