Obok mojego bloku jest nieduży skwer, kilka ławek, są drzewa i huśtawki dla dzieci. Miejsce upodobały sobie starsze panie, które dokarmiają gołębie. Ptaki zlatują się całymi stadami i zanieczyszczają okolicę. Czy takie dokarmianie jest legalne? Gdzie prosić o interwencję? – pyta pan Piotr z Warszawy.
Gołębie świetnie wyglądają na pamiątkowych zdjęciach z Krakowa lub z Wenecji, jednak obcowanie na co dzień z dziesiątkami ptaków jest uciążliwe. Poza tym mogą one roznosić różne choroby i pasożyty groźne także dla ludzi (na przykład kleszcze lub salmonellę). Zwierzęta przyzwyczajają się do łatwego pokarmu, rozłożonego zawsze w tym samym miejscu. Nieograniczony dostęp do pożywienia rozleniwia i ptaki nie będą już w stanie zdobywać pokarmu samodzielnie. W dodatku rozmnażają się nadmiernie, tyją i nie są w stanie latać. Dokarmianie, zwłaszcza latem, nie ma zupełnie sensu i szkodzi zwierzętom, a ptasie odchody zanieczyszczają ławki, balkony, place zabaw, a także niszczą zabytki. W dodatku niezjedzone przez nie resztki psują się, gniją, a w końcu zostaną spożytkowane przez myszy i szczury. Miłośnicy ptaków sprzyjają więc także niechcianym w mieście gryzoniom.
Nie istnieje jednak przepis, który zakazywałby dokarmiania ptaków, natomiast miasta mogą w swoich regulaminach utrzymania czystości tego zabraniać. W Łodzi np. rada miejska uchwaliła zakaz wykładania karmy dla zwierząt i ptaków w miejscach innych niż wskazane przez właściciela nieruchomości. W Warszawie nie ma takiego zakazu. Odpowiedzialność można ponieść tylko z tytułu zaśmiecania przestrzeni publicznej, zwłaszcza jeśli wykłada się karmę, ryż, ziemniaki pozostałe z obiadu na przykład na gazety. Interweniować można, dzwoniąc pod numer straży miejskiej, za zaśmiecanie grozi mandat w wysokości do 500 zł.
Podstawa prawna
Art. 145 ustawy z 20 maja 1971 r. – Kodeks wykroczeń (Dz.U. nr 12, poz. 114 ze zm.).