Rząd zaproponował posłom, aby rekomendowali prezydentowi ratyfikację dokumentu, co ma stanowić potwierdzenie zaangażowania Polski w działania na rzecz praw kobiet i praw człowieka.
O jej ratyfikację zaapelowała także pełnomocniczka rządu do spraw równego traktowania, profesor Małgorzata Fuszara. Zaznaczyła że Konwencja ma dwa nurty - pomocy i opieki nad ofiarą oraz nurt oddziaływań edukacyjnych. Zwraca się w nim wyraźną uwagę na przemoc ekonomiczną oraz na to, ze dziecko które jest świadkiem przemocy też jest jej ofiarą. Konwencja zobowiązuje państwo do zapewnienia pokrzywdzonym przemocy całodobowej linii telefonicznej, gdzie mogą uzyskać wskazówki i informacje o możliwości otrzymania pomocy.
Pełnomocniczka rządu przekonuje, że wbrew wygłaszanym wątpliwościom środowisk konserwatywnych dokument ma na celu skuteczniejszą ochronę ofiar, a nie zaburzanie ładu w rodzinach. W przeciwnym razie - jak podkreśla - należałoby przyjąć, że uznawanym ładem jest możliwość stosowania przemocy wobec kobiet i innych członków rodziny. Profesor Małgorzata Fuszara zaznacza, że ochroną konwencji są objęte nie tylko kobiety, ale też inni członkowie rodzin doświadczający przemocy - w tym mężczyźni, osoby starsze, niepełnosprawne i dzieci.
Szefowa Niebieskiej Linii, organizacji na rzecz pokrzywdzonych, Renata Durda zaznacza, że konwencja może realnie pomóc doświadczającym przemocy, choćby poprzez możliwość uzyskania całodobowej pomocy telefonu zaufania. Zaznaczyła jednak, że na razie wszystkie telefony zaufania dla ofiar przemocy działają w ograniczonym czasie, a na uruchomienie całodobowej infolinii środków nie przewidziano. Jak zaznacza - dla Niebieskiej Linii te środki wręcz zmniejszyły się o 300 tysięcy złotych.
Konwencja budzi kontrowersje polityczne i ideologiczne. Już na początku posiedzenia Prawo i Sprawiedliwość wnioskowało o odrzucenie projektu ustawy o jej ratyfikacji w pierwszym czytaniu.