W TK czeka na rozpatrzenie kontrowersyjny wniosek pierwszego prezesa Sądu Najwyższego o uznanie przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej za niezgodne z konstytucją. Szef prokuratury w swej opinii nie zostawił na nim jednak suchej nitki.

Gdyby wniosek został uwzględniony, jawność poczynań władzy stałaby się praktycznie fikcją. Jego istotą jest bowiem konfrontowanie prawa do informacji z prawem do prywatności. Zwłaszcza gdy chodzi o osoby pełniące funkcje publiczne.
Szef prokuratury w swej opinii ostro go skrytykował.
Prokurator generalny celnie punktuje tezy zawarte w tym wniosku. Zwraca uwagę zarówno na błędy formalne, jak i na nieprawidłową ocenę prawną systemu dostępu do informacji publicznej w Polsce – ocenia Krzysztof Izdebski, prawnik Sieci Obywatelskiej – Watchdog Polska.
Tłumaczy, że należy mocno docenić tę próbę sprowadzenia na ziemię pierwszego prezesa Sądu Najwyższego.
Poglądy zawarte w jego wniosku stanowią w istocie przykład drastycznego ograniczenia lub wręcz wyeliminowania z polskiego porządku prawnego zasady przejrzystości funkcjonowania osób wykonujących zadania publiczne – ostrzega Izdebski.
Jak mówi, konsekwencją uznania za prawidłowe zarzutów stawianych ustawie byłoby osłabienie mechanizmów demokratycznych.
Z zadowoleniem należy przyjąć, że inne organy państwa się tym próbom sprzeciwiają – podkreśla Izdebski.
PG zarzuca, że część wniosku SN w ogóle nie spełnia wymagań, od których uzależnione jest jego merytoryczne rozpoznanie. Brakuje momentami uzasadnienia do stawianych zarzutów. Dlatego sprawa powinna – zdaniem PG – być w tym zakresie przez TK umorzona.
„Prywatność osób pełniących funkcje publiczne musi z natury rzeczy podlegać istotnym ograniczeniom. Trudno bowiem uznać, że prawem do informacji publicznej nie mogą być objęte informacje związane z pełnieniem funkcji publicznych, w tym o warunkach powierzenia i wykonywania funkcji” – punktuje wniosek I prezesa SN prokurator generalny.
Jak podkreśla Robert Hernand, zastępca PG, Trybunał Konstytucyjny już w wyroku z 2004 r. (sygn. akt K20/03) stwierdził, że „osoby pełniące funkcje publiczne muszą się liczyć z obowiązkiem ujawnienia przynajmniej niektórych aspektów swego życia prywatnego”.
Pikanterii dodaje to, że sam Sąd Najwyższy jest stroną kilku głośnych spraw o dostęp do informacji (chodzi np. o umowy SN z wydawnictwami prawniczymi). Podkreśla się, że wniosek do TK jest elementem taktyki procesowej i ma na celu blokowanie tych postępowań przed sądami administracyjnymi. Przedstawiciele SN rzeczywiście próbowali zawiesić kilka takich procesów, powołując się na swój wniosek do TK (np. sprawa Fundacji ePaństwo z Sądem Najwyższym, sygn. akt II SAB Wa 443/13). Bez powodzenia.