Deregulacja zawodów miała m.in. umożliwić już nie tylko architektom, lecz także inżynierom projektowanie niedużych budynków również w miastach. Ministerstwo ma jednak inną wizję
Większość rozwiązań zawartych w projekcie rozporządzenia w sprawie samodzielnych funkcji technicznych w budownictwie stoi w oczywistej sprzeczności z ustawą deregulacyjną. Tak o jednym z projektów aktu wykonawczego do wchodzącej już 10 sierpnia w życie ustawy o ułatwieniu dostępu do wykonywania niektórych zawodów regulowanych (Dz.U. z 2014 r. poz. 768) mówi Polska Izba Inżynierów Budownictwa (PIIB).
Egzaminy po nowemu
Jak się okazuje, przesłany w zeszłym tygodniu do konsultacji projekt zasadniczo różni się od tego, który był przedstawiony posłom podczas procedowania ustawy deregulacyjnej.
– Wycofano się z dotychczas postulowanych rozwiązań i dopisano szereg nowych, które w mojej ocenie w wielu przypadkach są niekorzystne nie tyle dla PIIB, ile dla osób ubiegających się o uprawnienia budowlane – ocenia radca prawny Krzysztof Zając, współpracujący z samorządem budowlańców.
Chodzi m.in. o nowe zapisy dotyczące sposobu egzaminowania kandydatów. – Dziś liczba pytań testowych uzależniona jest od poziomu uprawnień, o które ubiega się kandydat. Natomiast zgodnie z projektem każdy będzie musiał odpowiedzieć na 90 pytań, a prawidłową odpowiedź wybrać spośród czterech, a nie trzech, jak jest dotychczas, propozycji. Inaczej wygląda także zakres merytoryczny egzaminu, który zbyt duży nacisk będzie kłaść na problemy prawne zamiast na kwestie praktyczne – wskazuje mec. Zając.
PIIB obawia się, że do jesiennej sesji egzaminacyjnej nie uda się dostosować do nowych standardów obecnej bazy pytań. A to może się stać podstawą odwołań od niezdanych egzaminów. Stąd też wniosek do Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju, by wycofało się z tych pomysłów.
Ukłon dla architektów
Najwięcej emocji budzi jednak obowiązujący dziś zapis, by inżynierskie uprawnienia budowlane w specjalności architektonicznej w ograniczonym zakresie uprawniały do projektowania obiektu o kubaturze do 1 tys. m sześc. jedynie na terenie zabudowy zagrodowej, a więc gospodarstwa rolnego lub leśnego. W pierwotnej wersji projektu deklarowano rezygnację z tego zawężenia.
– Istniejący sposób ograniczania uprawnień jest krzywdzący dla inżynierów budownictwa i nie znajduje żadnego uzasadnienia. Projekt stanowiący podstawę inwestycji na terenach wiejskich może być przecież także realizowany na terenach miasta. Warunki techniczne nie różnicują projektów pod względem terenów, na których mają być realizowane – podnosi Andrzej Roch Dobrucki, prezes PIIB.
I zaznacza, że to się kłóci z ideą deregulacji. Nie zostanie bowiem poszerzony krąg osób uprawnionych do projektowania budynków.
Z tych samych względów izba domaga się także wyraźnego wskazania w przepisach, kto jest uprawniony do sporządzania projektów zagospodarowania działki lub terenu.
– Kiedyś wskazane projekty pozostawały w wyłącznej gestii architektów, co z czasem się zmieniło, i dziś mogą to robić również inżynierowie. Obecny projekt idzie natomiast w kierunku odebrania im tego uprawnienia. A to oznacza, że inżynier, który zdecyduje się kompleksowo obsłużyć projekt budowlany klienta, będzie musiał skorzystać z usług kolegi architekta w jednym tylko zakresie – posadowienia w terenie budynku, który sam zaprojektował – wyjaśnia mec. Zając.
Można jeszcze zmienić
Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju nie odpowiedziało nam, dlaczego w tak znaczący sposób zmieniono projekt rozporządzenia.
– Został on przekazany do uzgodnień międzyresortowych (z terminem zgłaszania opinii do 22 lipca 2014 r.) i konsultacji publicznych (z terminem do 28 lipca 2014 r.). W dalszym etapie prac zostanie przekazany do rozpatrzenia przez komisję prawniczą. Projekt może ulec zmianie po przeanalizowaniu zgłoszonych uwag, zatem zawartych w nich propozycji nie należy traktować jako ostatecznych rozstrzygnięć – poinformował nas jedynie wydział prasowy resortu.
Etap legislacyjny
Projekt rozporządzenia przekazany do konsultacji międzyresortowych
Komentarze (23)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeArchitekci nie dosc ze chca trzymac lape na calym procesie budowlanym, choc nie maja o calosci pojecia, to jeszcze ukrocili do granic mozliwosci wszelkie szanse na ukonczenie kierunku Architektura i Urbanistyka. Lekarze, prawnicy czy inzynierowie odpowiedzialni za konstrukcje budynku moga studiowac zaocznie. Architekci nie! ktos madry uznal, ze polacy sa na tyle glupi, ze nie sa w stanie nauczyc sie architektury bez codziennego, dopoludniowego przesiadywania na wykladach przez 5 lat. Zrozumialbym gdyby polskie miasta i obiekty na tym zyskiwaly, ale niestety wciaz bardzo czesto spotykam sie z bzdurami architektonicznymi, wiec chyba ktos tu ma klapki na oczach.
W związku z powyższym należy stwierdzić, że absolwenci II stopnia kierunku architektury nie są w wystarczającym stopniu przygotowani do projektowania, a tym bardziej do kierowania jakimikolwiek pracami budowlanymi. Należałoby więc zlikwidować uprawnienia architektoniczne, a obowiązek włączenia architekta do procesu projektowania powinien dotyczyć jedynie obligatoryjnie obiektów zabytkowych, reprezentacyjnych, a w pozostałych przypadkach jedynie na wyraźne życzenie inwestora (analogicznie jak w przypadku architektów wnętrz). Uprawnienia budowlane w specjalności architektonicznej nie stanowią o bezpieczeństwie życia ludzkiego w przeciwieństwie do uprawnień w specjalności konstrukcyjno-budowlanej. Dodatkowo należy zwrócić uwagę na niewłaściwy zapis w rozporządzeniu nadający uprawnienia do sporządzania projektu budowlanego „w odniesieniu do konstrukcji obiektu”, który jest wysoce nieprecyzyjny i nielogiczny. Dodatkowo ani w ustawie ani w rozporządzeniach nie ma właściwych definicji zakresu poszczególnych specjalności, co powoduje rozmycie odpowiedzialności i podważa sens istnienia podziału uprawnień. W związku z powyższym należy dokładnie określić, co znajduje się w obszarze specjalności architektonicznej, a co w zakresie specjalności konstrukcyjno-budowlanej.
Oprócz powyższych, należy również przywrócić do istnienia Izbę Urbanistów.
TO JEST ABSURD KTÓRY DAWNO POWINNO SIĘ ZLIKWIDOWAĆ
BEZPODSTAWNE OGRANICZENIE TYLKO DO ZABUDOWY ZAGRODOWEJ SŁUŻY WYŁĄCZNIE SZKODLIWEMU OGRANICZANIU KONKURENCJI I NIE MA ŻADNYCH PODSTAW MERYTORYCZNYCH
Co więcej większość domów jednorodzinnych, jest tak naprawdę robiona przez murarzy, według ogólnego zarysu architekta. Każdy kto chociaż widział jak się robi takie domy jednorodzinne wie, że to budowlańcy, zazwyczaj z zawodowym wykształceniem wiedzą jak rozłożyć standardowe zbrojenie do stropu czy belek nadproży, czy jaka grubość ścian jest potrzebna.
Wychodzi na to, że jedyną wolność gospodarczą mieliśmy ZA KOMUNY.
Robienie tego cyrku z przynależnością do izb czy korporacji - to cecha państwa upadajacego - jakim jest Polska.
Taki bal na Titaniku, z lobbystycznym przepychaniem się do "szalup".
http://piib.org.pl/images/stories/aktualnosci/2014-08/Komunikat_prasowy_Inzynierowie_do_zagrod.pdf
Dotyczą budynków jednorodzinnych, garaży CZYLI BUDOWNICTWA OGÓLNEGO, które absolwenci budownictwa dogłębnie zgłębiają na szeregu przedmiotów.
Absolwenci kierunku architektura I stopnia zajmują się głównie malowaniem obrazów, rzeźbą czyli są przygotowani do projektowania budynków monumentalnych gdzie takie elementy kiedyś się stosowało.
Projektowanie architektoniczne od projektowania ogólnobudowlanego domu jednorodzinnego garażu nie różni się niczym no chyba, że ktoś chce przebudować jakiś zabytek ale temu służy konserwator zabytków działający pod zwierzchnictwem Ministerstwa Kultury gdzie zresztą uprawnienia architektoniczne kiedyś podlegały i tak powinno było pozostać.
"W Polsce mamy trzy izby budowlane: inżynierów, architektów, urbanistów. Najsilniejszą na pewno jest Izba Inżynierów...
> Bardzo specyficznie zadaje pan to pytanie: mamy w Polsce trzy izby budowlane... To pokazuje pewien kompleks architektów, którzy są w jednej ustawie z izbą inżynierów budownictwa.
Mamy oczywiście trzy Izby i każda z nich ma swoje obowiązki, ale ja osobiście jestem bardzo daleki od tego, by uważać, że za pomocą systemu prawnego można jednoznacznie rozdzielić zakres kompetencji: ten inżynier jest od projektowania budowlanego, ten od projektowania architektonicznego, a ten od projektowania urbanistycznego. Proszę zwrócić uwagę, że w wielu sferach to się zaciera, choćby w sferze sporządzania urbanistycznego planu realizacyjnego, decyzji o warunkach lokalizacyjnych dla celu publicznego. Właściwie nie ma przeszkód, aby takie opracowania robił architekt, który ma również pewną wiedzę o przestrzeni, ale jednak może brakować mu wiedzy o zjawiskach społecznych, ekonomicznych, o procedurach.
Z drugiej strony nie jest wykluczone, że szczegółowy plan miejscowy 1:500 z elementami architektury (jak jest to w zamierzeniu nowej ustawy) równie dobrze może zrobić urbanista. I powiem więcej, choć tu się być może narażę wielu kolegom – wcale nie jest wykluczone, że niejeden z inżynierów budownictwa potrafi również zrobić dobry plan urbanistyczny, mając świadomość zjawisk, problematyki wymiaru przestrzennego, kwestii technicznych itd.
Proszę zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Może się okazać, że w tak rozumianym procesie realizacji inwestycji – gdy architekt jest autorem projektu budowlanego i na końcu podpisuje zgodność budowy z projektem – niejeden z architektów będzie znakomitym inspektorem nadzoru inwestorskiego. Znacznie lepszym niż ten, który dzisiaj prowadzi inwestycje. Do czego bowiem zmierza funkcja inspektora nadzoru inwestorskiego, jeśli nie do pilnowania interesu inwestora? A architekt będzie potrafił znacznie lepiej pilnować tego interesu, co zresztą sprawdza się w wielu krajach europejskich.
Dlatego wydaje mi się, że powinniśmy łagodniej patrzeć na te formalne rygory, które rozstrzygają o tym, kto jest od czego. Natomiast należy baczniej zwrócić uwagę na to, że to rynek będzie jednak decydował o tym, kogo wybierze. W wielu krajach europejskich, które mają bardzo dobrą tradycję architektoniczną, nie ma formalnego rozgraniczenia pomiędzy możliwością projektowania lub udziału w procesie inwestycyjnym. To oczywiście podkreśla, jak ważna jest kwestia ochrony tytułu architekta – to powinno być dla klienta symbolem profesjonalizmu i podstawą wyboru.
Ktoś, kto ma tytuł architekta, z jednej strony ma odpowiednie wykształcenie, a z drugiej – odpowiednią praktykę zawodową. I to potwierdzaną ciągłym doskonaleniem zawodowym. To też jest bardzo ważne – nie jakim dobrym się było, uzyskując uprawnienia, tylko jakim dobrym się jest w chwili, kiedy z tych uprawnień się korzysta.
W ten sposób dajemy klientowi szansę wyboru i szansę docenienia: tak, lepiej jest wybrać architekta, ponieważ architekt lepiej rozwiąże moje problemy.
Czy to znaczy, że może wybrać inżyniera?
> W wielu krajach europejskich wybiera inżyniera konstruktora. Nawet w Niemczech, gdzie mamy podział na izbę architektów i izbę inżynierów budownictwa. Koledzy, którzy są w izbie inżynierów budownictwa, równie dobrze mogą projektować obiekty architektoniczne. Każde. W Finlandii, która ma niezłą architekturę, nie ma w ogóle ochrony tytułu architekta ani żadnych uprawnień zawodowych. Każdy, kogo inwestor poprosi, może zrobić projekt, który jest realizowany. W Wielkiej Brytanii istnieje ochrona tytułu architekta poprzez mechanizm Architects’ Registration Board, ale to jest tylko ochrona tytułu architekta – projektować może każdy. Mówię to z pełną świadomością, wiedząc, że przez wiele osób będzie to odebrane kontrowersyjnie. Jeżeli jednak uważamy, iż jesteśmy lepsi – pokażmy to. Dlatego że inni nas takimi widzą, a nie dlatego że gwarantujemy sobie dostęp do zawodu poprzez formalne regulacje ustawowe."
tylko w polsce istnieja socjalistyczne uprawnienia i czas z tymi dziadkami z konczyc bo to nic nie daje pytania mozna nauczyc sie na pamiec a na budowie trzeba podejmowac powazne decyzje i takie uprawnienia mozna sobie polozyc na półke a na budowie waży jest projekt BHP technologia i jakosc bo terminy to rzecz tez nie jasna która zalezy od wielu czynników - pogoda i kultura pozdrawiam egzaminatorów - oblesnych dziadków nierobów
Istnieje porażająca dysproporcja w liczbie godzin projektowania architektonicznego np. na Politechnice Krakowskiej dla mgr inż. bud. 75 godz. a dla inż. arch. aż 1085 godz.
Jeżeli I stopień studiów na kierunku architektury w Polsce z 1085 godz. projektowania architektonicznego nie spełnia wymogów art. 46 dyrektywy 2005/36/WE o poziomie kształcenia architektów, co skutkuje brakiem możliwości ubiegania się o uprawnienia bez ograniczeń to tym bardziej studia, których program przewiduje zaledwie 75 godz. projektowania.
Czy zatem przy tak niskiej ilości godzin projektowania architektonicznego absolwent po kierunku budownictwo ogólne jest w ogóle przygotowany do ubiegania się o uprawnienia architektoniczne w ograniczonym zakresie? Czyż nie jest to główna przyczyna dlaczego nie można rozszerzyć uprawnień ograniczonych?
Prawdziwymi poszkodowanymi są właściwie absolwenci I stopnia kierunku architektury, ponieważ zostali ujęci w jednej grupie z nieprzygotowanymi w wystarczającym stopniu do szerszej działalności w dziedzinie architektury inżynierami budownictwa.
Kierowanie robotami budowlanymi w odniesieniu do wyżej przytoczonych obszarów i wielu innych zawierających się w specjalności architektonicznej jest zatem ze wszech miar uzasadnione.”
Powyżej wymienione zagadnienia są szczegółowo wymagane podczas egzaminu (pisemnego i ustnego) na uprawnienia z ograniczeniami w specjalności architektonicznej, ale także w przypadku uprawnień konstrukcyjno-budowlanych (zarówno projektowych jak i wykonawczych), a umiejętność ich zastosowania jest weryfikowana w pracy zawodowej potwierdzonej szczegółowo w odpowiednim dokumencie. Szczególnie materiałoznawstwo, technologia budownictwa czy sztuka budowlana dotyczy projektowania przegród budowlanych, detali technicznych itd. Są to dziedziny jak najbardziej właściwe absolwentom kierunku budownictwo ogólne. Nie jest możliwe zaprojektowanie pomieszczeń o niewłaściwej wysokości czy dobranie otworów okiennych o zbyt małej powierzchni – taki obiekt budowlany nie mógłby uzyskać pozwolenia na użytkowanie sprawdzany przed odpowiednie służby zgodnie z obowiązującym prawem. Projektowanie obiektów kubaturowych w odniesieniu do wyżej przytoczonych obszarów zawierających się w specjalności konstrukcyjno-budowlanego jest zatem ze wszech miar uzasadnione :-). Rozumie więc, że dokładniejsze doprecyzowanie granicy kompetencyjnej między specjalnością architektoniczną oraz konstrukcyjno-budowlaną nie są możliwe i w powyższych dziedzinach kształceni są inżynierowie budownictwa ogólnego.
"Wiemy, że żadnego cennika nie będzie (jedynie rekomendowany regulamin honorariów), nie będzie również żadnej wyłączności dla architektów na prace architektoniczne. Bo takie są standardy w Europie, architekci nie mają (jak prawnicy) cenników cen minimalnych, a w wielu krajach nie każdy może używać tytułu architekt, lecz nie ma ochrony funkcji jaką pełni architekt."
"Wiemy, że żadnego cennika nie będzie (jedynie rekomendowany regulamin honorariów), nie będzie również żadnej wyłączności dla architektów na prace architektoniczne. Bo takie są standardy w Europie, architekci nie mają (jak prawnicy) cenników cen minimalnych, a w wielu krajach nie każdy może używać tytułu architekt, lecz nie ma ochrony funkcji jaką pełni architekt."
Do tego dodajmy prowadzenie polityki najniższej ceny przy braku rzeczywistego nadzoru nad wykonywaną usługą, bo u nas nadzór odbywa się zza biurka plus przymykanie oczu na rozrost tzw. umów „śmieciowych”, co jest zgodą „Państwa”, aby przetargi wygrywały firmy, które w celu zaoferowania jak najniższej ceny muszą zatrudniać słabo wykwalifikowane osoby na tzw. umowach „śmieciowych” lub nawet na czarno. Tym samym „Państwo” samo przyczynia się do rozrostu szarej strefy gdzie nie płaci się składek na ZUS. Podnoszenie podatków bez podnoszenia wolnej kwoty od opodatkowania to zwiększanie opłacalności zatrudniania na „śmieciowych” umowach i pracy na szaro czy też na czarno.
Ucieczka „Państwa” od swoich obowiązków powoduje, że mamy chęć ucieczki od płacenia podatków, które lekką ręką są wydawane na działania, aby rządzący utrzymali się na swoich stołkach.
Jak może wyglądać nasz rozwój, jak tzw. „państwowcy” zamiast rozmawiać, jakie wprowadzić reformy, aby nastąpiło usprawnienie funkcjonowania Państwa bez rozrostu sfery urzędniczej oraz aby stworzyć uczciwe i klarowne zasady funkcjonowania „rynku” rozmawiają na jakich warunkach będzie można dodrukować banknoty, aby obecnie zarządzający funkcjonowaniem Państwa mogli nic nie robiąc utrzymać się u władzy plus jak stworzyć warunki, aby dobrać się do niegrzecznych „misiów”. I tak powoli podążamy w kierunku standardów ukraińskich. Wystarczy zobaczyć z jaką łatwości Putin odebrał Ukrainie Krym.