Propozycje zmierzające do ukrócenia procederu szantażowania przedsiębiorców pozwami za stosowanie klauzul niedozwolonych dowodzą, że polski ustawodawca potrafi w porę opamiętać się - pisze mec. Małgorzata Świeca
Polski ustawodawca bardzo lubi popadać w skrajności. W szczególności widać to po tzw. prokonsumenckim podejściu. Na wstępie powiedzieć wypada kilka słów o konsumentach w ogólnym tego słowa znaczeniu. Osoby fizyczne, nieprowadzące działalności gospodarczej, są z reguły uważane za słabsze strony każdego stosunku prawnego, jak również za słabszych uczestników szeroko rozumianego obrotu gospodarczego. Stąd też, co do zasady słusznie, rozpoczęto w pewnym momencie przyznawanie im szeregu uprawnień, mających na celu wyrównanie ich szans w relacjach z przedsiębiorcami. Przykładem jest choćby zwolnienie osób fizycznych będących pracownikami z obowiązku ponoszenia kosztów sądowych w sprawach przeciwko pracodawcom, gdy wartość przedmiotu sporu nie przekracza 50 000 zł. Najbardziej jednak jaskrawym przejawem prokonsumenckości naszego prawa są regulacje dotyczące konsumentów zawierających umowy z przedsiębiorcami.
Niestety rozszerzając uprawnienia osób fizycznych, ustawodawca nieco się rozpędził. Po pierwsze, polski prawodawca nie zwrócił uwagi, że przedsiębiorca już dawno nie jest „profesjonalnym uczestnikiem obrotu gospodarczego” w zakresie domniemania, że zna prawo na takim samym poziomie jak profesjonalni pełnomocnicy procesowi; świadczą o tym choćby zmiany w kodeksie postępowania cywilnego, likwidujące, na skutek zresztą stosownych orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, nadmierny rygoryzm i formalizm wobec przedsiębiorców. Po drugie, trudno znaleźć w polskim porządku prawnym tak dużo doniosłych przepisów, jak art. 5 kodeksu cywilnego, który zdecydowanie przesądza wprost, że nie można czynić ze swego prawa użytku, który byłby sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego – takie działanie lub zaniechanie uprawnionego nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony.
W konsekwencji powyższego przekonania oraz działając w źle rozumianym interesie konsumentów, ustawodawca tworzył regulacje, które brutalnie naruszają, a nawet wprost łamią, uprzednio ustanowione przez niego przepisy, jak choćby wspomniany art. 5 k.c. Doskonałym przykładem były dyskusje (na szczęście nie odniosły one zamierzonego skutku) o konieczności takich zmian w prawie, które uchronią konsumentów przed zmianą kursu walut.
Wiele negatywnych zjawisk zaistniałych w ostatnim czasie sprawiło, iż ustawodawca zaczął dostrzegać swoje wcześniejsze błędy i podjął próbę powrotu do normalności, co daje pewną nadzieję na polepszenie poziomu ochrony przedsiębiorców. Oto bowiem miejsce miał niezwykle kuriozalny proceder związany z funkcjonowaniem rejestru klauzul niedozwolonych. W skrócie mówiąc są to postanowienia umowne, które uznane zostały przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (zwany potocznie sądem antymonopolowym), za regulacje kontraktowe o niedopuszczalnej, z uwagi na interes konsumentów, treści. Sam rejestr powinien oczywiście nadal funkcjonować. Skandalem było natomiast działanie organizacji rzekomo „konsumenckich”, polegające na wyszukiwaniu określonych klauzul abuzywnych, a następnie masowym składaniu pozwów do sądu antymonopolowego. Towarzyszyło temu wzywanie przedsiębiorców do uiszczenia określonych opłat, w zamian za co od składania pozwu odstępowano. Co więcej w procederze tym brali udział także radcy prawni i adwokaci (!). Dodatkowo działanie takie ułatwiały z całą pewnością zmiany polegające na obniżeniu stawek zastępstwa procesowego w sprawach o uznanie postanowień wzorca umowy za niedozwolony, jak również zwolnienie z obowiązku uiszczania kosztów sądowych strony, która wnosi o uznanie postanowienia umownego za niedozwolony.
Na szczęście ustawodawca w porę się opamiętał. Obecnie zaproponowanych zostało kilka zmian, z czego najdonioślejsze wydają się dwie. Po pierwsze, legitymacja procesowa w omawianych sprawach przyznana ma być wyłącznie takim stowarzyszeniom konsumenckim, które są wpisane do Krajowego Rejestru Sądowego i dodatkowo do specjalnie dedykowanego, a prowadzonego przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, rejestru, przy czym organizacja taka musi mieć, co jest warunkiem sine qua non, przynajmniej 1000 członków i prowadzić działalność od co najmniej dwóch lat. O odzyskanym rozsądku ustawodawcy świadczy też fakt, że podmioty takie będą miały obowiązek składania nie tylko aktualnej listy członków, ale także szczegółowego sprawozdania ze swojej działalności.
Po drugie, orzeczenie stwierdzające niedozwolony charakter danego postanowienia umownego będzie odnosić skutek wobec osób trzecich, na zewnątrz, a nie, jak dotychczas, tylko wobec stron konkretnie rozpoznawanej sprawy.
Zmiany te, utrzymując ochronę konsumentów na odpowiednim poziomie, z całą pewnością ostudzą proceder będący udziałem pieniaczy i pozwolą na powrót do „prokonsumenckości” w pozytywnym, rzetelnym, a przede wszystkim praworządnym tego słowa znaczeniu.