Do firmy spływają wnioski z Polski o wymazanie danych osobowych. Nie wszystkim chętnym się to jednak udaje. Pierwsze skargi na wyszukiwarkę trafiły do GIODO. Najszybciej usuwane są wpisy z mową nienawiści i rasizmem
Jednym z pierwszych całkiem „znikniętych” jest żołnierz. Najpewniej służb specjalnych. Gdy jego nazwisko pojawiło się w tekście prasowym w kontekście misji wojskowej, mogło to doprowadzić do jego dekonspiracji. Kiedy w połowie maja Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że każdy obywatel Unii na mocy prawa do bycia zapomnianym może zwrócić się z wnioskiem do Google o usunięcie linku do strony zawierającej informacje osobowe, jeśli są nieodpowiednie, nieistotne lub istotne być przestały, wojskowy zawnioskował z całym pakietem takich linków.
W efekcie – choć publikacja informacji o nim była zgodna z prawem – żołnierzowi udało się wywalczyć pełne zapomnienie przez wyszukiwarkę.
Takich jak on będzie coraz więcej. Bo wprawdzie Google był przeciwny orzeczeniu TSUE, ale musiał się do niego zastosować. Na swoich europejskich stronach wprowadził stosowny formularz wraz z informacją, jak dochodzić prawa do bycia zapomnianym. Jak się okazuje, chętnych, by skorzystać z tej możliwości, jest sporo, bo do internetowego giganta wpłynęło już około 70 tys. wniosków o usunięcie 267 550 stron z wyników wyszukiwania. Codziennie – jak podaje Google – dochodzi około tysiąca nowych wniosków.
Od obywateli Polski wpłynęło ich 1661 dotyczących ponad 7,5 tys. konkretnych internetowych publikacji. To jednak w zderzeniu z aktywnością innych obywateli krajów unijnych nie jest specjalnie dużo. Dla porównania w Niemczech takich wniosków złożono 12,6 tys., we Francji 14 tys., w Wielkiej Brytanii 8,47 tys., a w Hiszpanii 5,9 tys.
Nie jesteśmy więc narodem najmocniej walczącym o swoją prywatność, choć też u nas budzi ona zainteresowanie. Kilka takich spraw trafiło już do firmy New Media zajmującej się waste data handlingiem, czyli pomocą w usuwaniu obraźliwych treści z internetu. – Pomagamy pięciu klientom przy wnioskowaniu o bycie zapomnianym. Część z nich to osoby prywatne, ale są także przedsiębiorcy starający się naprawić dobre imię swojej firmy. Najszybsza i najprostsza była sprawa człowieka, w stosunku do którego pojawiły się bardzo negatywne komentarze, ewidentnie będące mową nienawiści, dodatkowo z elementem rasistowskim. Na ten wniosek Google zareagował niemalże natychmiastowo i wskazane przez nas linki zniknęły w ciągu 24 godzin – opowiada nam Benita Jakubowska-Antonowicz, szefowa New Media. – Trudniejsza jest sprawa kobiety, która stara się o usunięcie negatywnego komentarza z Allegro sprzed 12 lat. Klient, który go wystawił, już ma nieaktywne konto, Allegro umywa ręce, twierdząc, że to opinia, na którą nie może mieć wpływu. Sprawa jest stara, ale wciąż psuje czyjąś opinię i prawo do bycia zapomnianym jest tu ostatnią deską ratunku – dodaje Jakubowska-Antonowicz.
O taką możliwość starają się także osoby, które miały zatarg z prawem. – Zgłaszali się już do nas ludzie np. z wyrokami za oszustwa VAT argumentujący, że byli skazani, ale dawno i w ich odczuciu powinno to ulec zatarciu w internecie – opowiada Jakubowska-Antonowicz. Takich spraw jej firma nie przyjmuje. – Tak jak sprawy mężczyzny, za którym ciągnie się oskarżenie o pedofilię. Twierdzi, że jest niewinny, ale wyrok sądowy, który przedstawił, nie był jednoznaczny, a więc nie zdecydowaliśmy się pomóc mu w byciu zapomnianym – dodaje szefowa New Media.
– Z pomocy prawników będzie musiała skorzystać spora część ludzi, którzy będą chcieli zniknąć – uważa mec. Konrad Łaski, który od ponad roku prowadzi sprawę przedsiębiorcy z Olsztyna. Jego klient walczy jeszcze tradycyjną sądową ścieżką z Google o usunięcie z wyników wyszukiwania treści godzących w jego dobre imię. Chodzi o tekst sprzed kilku lat z tygodnika „Polityka”, w którym jest przedstawiony jako bohater, ale indeksowanie w Google zrobiło z niego bandytę: pod linkiem do artykułu był skrótowy opis treści, w którym można przeczytać: „Przypadek pewnego powszechnie znanego w Olsztynie bandyty dowodzi... (tu imię i nazwisko biznesmena) dzierżawca (tu nazwa firmy): – żądał za rzekomą ochronę 3 tys. zł”. – Po długich bataliach Google ten snippet, czyli wycinek kodu źródłowego, ze swojego indeksowania usunął. Ale wymagało to sporej batalii, a Google nie zgadza się na wypłatę odszkodowania – opowiada Łaski.
I zapewne walki będą też wymagały wnioski o bycie zapomnianym. Do biura GIODO wpłynęły pierwsze skargi na Google w związku z realizacją wyroku TSUE.
Być zapomnianym pragną także przestępcy: oszuści czy pedofile
Krok po kroku testujemy prawo do bycia zapomnianym – na Dziennik.pl