Modny ostatnio temat nagrywania rozmów nie jest zarezerwowany dla świata polityki. Prawnicy i ich klienci także mogą zostać utrwaleni na taśmach wbrew ich woli. Wyjmowanie baterii z telefonu, szyfrowanie rozmów telefonicznych, skanowanie kancelarii w poszukiwaniu pluskiew, unikanie rozmów z klientem przy otwartych oknach - to przesada czy konieczność, gdy chce się chronić tajemnicę zawodową i interes klienta?
Skoro można było bez skrupułów podsłuchiwać ministra spraw wewnętrznych i innych czołowych polskich polityków, to oznacza, że można w zasadzie nagrać każdego i wszędzie. Prawników też.
- Dlatego staram się nie mówić nikomu niczego, zwłaszcza przez telefon, czego nie mogę wytłumaczyć. Przyzwoity, świadomy i choć trochę gotowy ponosić konsekwencje swoich zachowań obywatel, nie ma powodów obawiać się żadnych podsłuchiwaczy. Ale adwokatowi taka powściągliwość nie wystarczy. Dysponujemy bowiem informacjami klientów, nie tylko własnymi – wskazuje adwokat Andrzej Michałowski.
Spotkanie na cmentarzu
Mec. Michałowski opowiada, że kiedyś umówił się telefonicznie, w prywatnej sprawie, w kawiarni na mieście. Przyszedł wcześniej. Został powitany przy wejściu przez ówczesnego przeciwnika w pewnych negocjacjach, z „resortową" przeszłością, który skądś wiedział, że mecenas ma jeszcze kilka minut do spotkania, więc czekał na niego, aby porozmawiać.
- Poinformowałem klienta o zdarzeniu i od tego czasu zakładałem, że jestem podsłuchiwany, więc narzuciłem sobie rygory postępowania: przed spotkaniem zostawiam telefon komórkowy w sekretariacie, w drażliwych sprawach rozmawiam używając słów - kodów rozpoznawanych przez rozmówcę ze względu na wspólne doświadczenia. Mam też program do szyfrowania rozmów telefonicznych. Bywa, że skanujemy kancelarię w poszukiwaniu zainstalowanych podsłuchów – wymienia.
Jednak techniczne możliwości inwigilacji są obecnie na takim poziomie, że obywatel, w tym adwokat czy radca prawny, nie mają realnych szans na skuteczne przeciwdziałanie.
- Ważne jest więc zachowanie racjonalnych proporcji. Uważam na to co i jak robię, utrudniam inwigilację na najbardziej podstawowym poziomie, ale jednocześnie używam telefonu, korzystam z internetu. Tyle, że świadomie, rozważnie. Nie popadam w przesadę i dlatego też nie umawiam się na rozmowy w parku, ani na cmentarzach. Moi poważni klienci mają pomieszczenia do rozmów, w których nie będą podsłuchiwani np. przez konkurentów. Korzystam z tego – mówi dalej mec. Michałowski.
Andrzej Zwara, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej zwraca uwagę, że NRA już kilka lat temu wskazywała na niepokojąco wysoką skalę podsłuchiwania obywateli. - Przygotowaliśmy raport w tej sprawie. Ujawniliśmy, że Polak jest najbardziej inwigilowanym obywatelem Unii Europejskiej. Korzystanie z podsłuchów operacyjnych, bilingów i danych telekomunikacyjnych ma służyć walce z przestępczością, jak tłumaczą to politycy, jednak w istocie są one wykorzystywane do prewencyjnej inwigilacji o wiele szerszego grona – alarmuje.
Dodaje, że NRA po opublikowaniu raportu w 2012 r., apelowała m.in. o reformę przepisów regulujących retencję danych, skrócenie czasu przechowywania danych do 6 miesięcy, ograniczenie kręgu podmiotów uprawnionych do dostępu do danych, czy też informowanie społeczeństwa o statystykach rocznych co do ilości informacji telekomunikacyjnych, uzyskanych przez daną służbę i celów, w jakich sięgnięto po te dane.
- Problem jest niezwykle poważny, bo uderza nie tylko w nasze poczucie bezpieczeństwa osobistego, zawodowego, ale teraz - jak się okazuje - narodowego. W dobie niesamowicie rozwiniętej i upowszechnionej techniki, pozwalającej nagrać każdego w dowolnym miejscu, ogromnie ważne jest odpowiedzialne przechowywanie zebranych danych, ale nie mniej istotne jest też zbudowanie odpowiedniego systemu zabezpieczeń tak, by osoby nieuprawnione nie mogły nagrywać kluczowych osób w państwie - dysponentów tajemnicy państwowej. Zbudowania takiego właśnie systemu oczekuję od służb specjalnych a nie masowego ściągania bilingów obywateli pod błahymi pretekstami, jak np. sprawa o kradzież roweru – podnosi prezes Andrzej Zwara.
Zaznacza, że samorząd adwokacki kładzie wielki nacisk na tajemnicę adwokacką, która jest jedną z gwarancji praw obywatelskich. - Aby klient czuł komfort, że może swobodnie powierzyć swoje najbardziej poufne informacje, rozmowa musi przebiegać w bezpiecznych warunkach. Jako społeczeństwo popadliśmy w pewien obłęd: wszechobecny monitoring, podsłuchiwanie obywateli i to wszystko w imię zapewnienia bezpieczeństwa. Dlatego mam nadzieję, że po wydarzeniach ostatnich dni, głos adwokatury o poszanowanie dla praw i wolności obywatelskich będzie bardziej słyszalny – podkreśla.
Dariusz Sałajewski, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych mówi, że nie miał dotąd w swojej praktyce sytuacji, aby obawiał się, że jego klient może być podsłuchiwany i nagrywany. - Ale mówię wyłącznie o podsłuchiwaniu czy też nagrywaniu klienta, nie mnie. Tego ostatniego, to już w ogóle nie brałem pod uwagę – wskazuje.
Zapytany dlaczego, odpowiada, że jako profesjonalny uczestnik szeroko rozumianego wymiaru sprawiedliwości i osoba stosująca prawo polega na zaufaniu do obowiązującego w demokratycznym państwie prawnym porządku. - Porządek ten opiera się w tym przypadku na uznaniu podsłuchu za nielegalny i sanowaniu go jedynie w sytuacjach wyraźnie prawem określonych i w ramach kompetencji ściśle wymienionych w przepisach instytucji. Jeśli więc istniałoby uzasadnienie podsłuchiwania czy też nagrywania rozmów mojego klienta, w tym rozmów ze mną jako jego doradcą, pełnomocnikiem czy obrońcą, to decyzje co do zastosowania takiego środka inwigilacji musiałyby zapadać w ramach określonej prawem procedury. Chroni ona również tajemnicę zawodową, w tym przypadku radcowską, zakładając, że korzystanie przez radcę wszystkich środków przewidzianych prawem – wyjaśnia.
Procedura dotycząca podłożenia pluskwy wygląda zaś tak, że na gruncie aktualnych przepisów dziewięć służb może sięgnąć po to narzędzie. Muszą mieć przy tym zgodę prokuratora generalnego oraz sądu. Służby w celu uzyskania zgody na użycie podsłuchu kierują więc wniosek do prokuratora generalnego. Pismo wpływa do Kancelarii Tajnej Prokuratury Generalnej i sprawdzane jest pod kątem formalnym przez prokuratorów z Zespołu Kontroli Działań Operacyjnych Organów Ścigania. Zespół ten działa w ramach Biura Prokuratora Generalnego. Po wstępnym sprawdzeniu wniosek przedkładany jest prokuratorowi generalnemu lub jego zastępcom. Jeśli prokurator generalny zaakceptuje go, to kierowany jest następnie do Sądu Okręgowego w Warszawie.
- Taka procedura w praktyce minimalizuje ryzyko powstania jakichkolwiek nadużyć – uspokaja Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy PG.
Każdego roku prokurator generalny przedkłada Sejmowi i Senatowi jawną informację na temat liczby wniosków i przypadków zastosowania technik operacyjnych oraz efektów sądowego i prokuratorskiego nadzoru nad tymi czynnościami. I tak w 2013 r. sąd zarządził kontrolę i utrwalanie rozmów wobec 4278 osób, a odmówił w stosunku do 16 osób. Na etapie prokuratorskim, prokurator generalny nie wyraził zgody na wnioski o kontrolę operacyjną wobec 215 osób. - Wynika z tego, że prokurator generalny nie uwzględnia jedynie kilku procent takich wniosków. To dowód, że mechanizm funkcjonuje właściwie. Jeśli dochodzi do łamania prawa to są to sytuacje, w których osoby nieuprawnione wykorzystują urządzenia techniczne w celu podsłuchiwania rozmów. Przykładem takich bezprawnych działań jest głośna aktualnie sprawa nagrań opublikowanych przez jeden z tygodników – tłumaczy Mateusz Martyniuk. Podkreśla, że monopol na podsłuchy powinno mieć tylko i wyłącznie państwo.
Państwo nie pomoże
Mec. Michałowski podkreśla, że profesjonalni pełnomocnicy mogą i powinni bronić się przed inwigilacją nielegalną, dziką prowadzoną przez przeciwników klientów. Jednak adwokaci sami nie mają szans obronić się przed inwigilacją legalną lub legalną pozornie, prowadzoną przez władzę publiczną. Bronić ich powinny samorząd zawodowy, dziennikarze i opinia publiczna.
- Niestety tego zadania nie wykona wymiar sprawiedliwości, bo np. zawiadomienie prokuratury o podsłuchu może bardziej narazić tajemnicę zawodową, niż przechwycenie informacji przez podsłuchującego – przyznaje.
A praktyka stosowania legalnych podsłuchów przez władzę publiczną w Polsce – jak wskazuje - jest zbyt liberalna. - Wynika z potrzeby chadzania na skróty i zastępowania żmudnego zbierania dowodów, łowieniem ich w wypowiedziach obywateli. Jeżeli podsłuchiwany adwokat sam okaże się przestępcą, to stosowanie inwigilacji można jeszcze jakoś zrozumieć pod warunkiem, że nie narusza to praw jego klientów. Ale już zupełnie skandaliczne jest wykorzystywanie informacji pozyskanych przy okazji legalnej inwigilacji innych osób. Jeżeli ktoś legalnie podsłuchiwany zadzwoni do mnie w neutralnej sprawie i rozmowy z mojego telefonu zostaną z tego powodu poddane analizie, to nie uwierzę, że informacje pozyskane w ten sposób - nielegalnie przecież, bo nie dotyczą one sprawy związanej z legalnym podsłuchem, ale takie, których treść może być interesująca, aby zaszkodzić moim klientom - nie zostaną wykorzystane, jeżeli zainteresują podsłuchującego – zwraca uwagę.
Paweł Dobrowolski z Instytutu Sobieskiego zwraca uwagę, że cały problem ze stosowaniem podsłuchów przez służby nie tkwi w formalnych uprawnieniach naszych służb, lecz w braku właściwego nadzoru nad nimi przez władze.
- Słabi sędziowie nie chcą i nie potrafią kontrolować służb. Słaba jest władza wykonawcza, a tak naprawdę niezainteresowani obywatele, którzy nie widzą problemu masowej inwigilacji, bo wydaje im się: ja przecież nie ma nic do ukrycia. Dziś tak naprawdę skuteczne mogą być tylko indywidualne środki przeciwdziałania. Działania wspólnotowe z wykorzystaniem urządzeń państwa i społeczeństwa nie istnieją. Jednak na dłuższą metę bez działań wspólnych się nie obronimy. Na pewno na pierwszy rzut należałoby wprowadzić do polskiego prawa i praktyki zasadę owoców zatrutego drzewa – proponuje. I dodaje, że prawnicy powinni znać i stosować techniki ochrony przed inwigilacją. - Na przykład szyfrować komputery, maile i rozmowy telefoniczne oraz wszystkie nośniki danych. Nie nosić z sobą swoich telefonów na ważne spotkania. Wyjmować baterię i kartę SIM z telefonu, gdy nie chce się, aby było wiadomo, gdzie dana osoba jest i o czym rozmawia. Należy mieć jednak świadomość, że pomimo stosowania takich metod nadal będzie zagrożenie ze strony lepszej technologii i bardziej zdeterminowanych inwigilatorów np. przez zdalne zeskanowanie zawartości nośnika elektronicznego. No i oczywiście trzeba odpowiednio się zachowywać – tłumaczy.
Dariusz Sałajewski, prezes KRRP uważa, że trudno obciążać radcę prawnego odpowiedzialnością za nielegalne podsłuchy, czy nagrywanie jego rozmów z klientem i oczekiwać od niego przesadnej ostrożności sprowadzającej się do zapewniania np. szczególnych warunków technicznych lokali kancelarii czy miejsc, w których prowadzi rozmowy z klientem. - Spełnienie takich oczekiwań wiązać musiałoby się bowiem z korzystaniem ze specjalistycznych usług ochronno-rozpoznawczych, które działaniom potencjalnie nielegalnym i tak nie mogłyby zapobiec, pomijając już absurdalność takich oczekiwań – wskazuje.
Czekając na wyrok
Temat dotyczący określenia katalogu zbieranych informacji o jednostce za pomocą środków technicznych w działaniach operacyjnych oraz zasad niszczenia pozyskanych danych, na początku kwietnia br. był na wokandzie Trybunału Konstytucyjnego (sygn. akt K 23/11). Wyrok jednak jeszcze nie zapadł. Postępowanie zainicjowali rzecznik praw obywatelskich oraz prokurator generalny. Zaskarżono przepisy szeregu ustaw (o policji, o Straży Granicznej, o kontroli skarbowej, o Żandarmerii Wojskowej i wojskowych organach porządkowych, o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Agencji Wywiadu, o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego), dlatego, że nie wskazywały jakich konkretnie środków mogą używać poszczególne służby podczas stosowania kontroli operacyjnej oraz jakie informacje mogą pozyskiwać. Tym samym – jak wynika z wniosku RPO - ustawodawca dopuścił stosowanie przez służby podczas kontroli operacyjnej wszelkich dostępnych, w tym niezidentyfikowanych, środków technicznych, w celu pozyskania dowodu i informacji o jednostce, bez żadnych ustawowych ograniczeń. Przepisy – w ocenie rzecznika – są też niezgodne z konstytucją również dlatego, że ustawodawca nie wyłączył żadnej kategorii użytkowników z kręgu podmiotów, których dane mogą być pozyskiwane przez służby w tym trybie, choć dane te mogą być objęte tajemnicą notarialną, adwokacką, radcy prawnego, lekarską lub dziennikarską. Prokurator generalny zwrócił uwagę, że policja, Straż Graniczna, wywiad skarbowy, Żandarmeria Wojskowa i Służba Kontrwywiadu Wojskowego, jak również ABW oraz CBA, mogą podejmować kontrolę operacyjną łącznie w prawie 200 sytuacjach. Wyrok w tej sprawie będzie miał zatem kluczowe znaczenie dla kwestii tajemnicy zawodowej adwokatów i radców prawnych.