To minister sprawiedliwości wyznaczy osobę do pełnienia obowiązków dyrektora sądu w sytuacji, gdy stanowisko będzie nieobsadzone. Gdy nominat się sprawdzi – przyzna mu nagrodę, a jak nie – wyrzuci go z pracy
Takie zapisy znalazły się w najnowszej wersji projektu zmian w prawie o ustroju sądów powszechnych (dalej: u.s.p.). Zdaniem sędziów ich cel jest tylko jeden – sprawić, aby dyrektor sądu stał się bezwolną marionetką podporządkowaną ministrowi sprawiedliwości. Po co? Odpowiedź sędziów jest prosta – aby zwiększyć wpływy resortu w sądach.
Stary konflikt
System menedżerskiego zarządzania sądami zaczął obowiązywać w 2013 r. Od początku jednak okrojenie władztwa prezesów sądów na rzecz dyrektorów budziło niepokój środowiska sędziowskiego.
– Menedżerski sposób zarządzania sądami to oszustwo – mówił w jednym z wywiadów DGP śp. Stanisław Dąbrowski, ówczesny I prezes Sądu Najwyższego. Jego zdaniem zmiany zostały przeforsowane tylko po to, aby resort miał większy wpływ na zarządzanie sądami.
Ponadto obawiano się, że nowy podział obowiązków między prezesami a dyrektorami będzie źródłem nieustających konfliktów. Teraz okazuje się, że te obawy nie były bezzasadne. Właśnie została odwołana dyrektor Sądu Rejonowego w Zgorzelcu. To pierwszy taki przypadek w Polsce. Minister sprawiedliwości podjął taką decyzję po interwencji prezesa tego sądu.
Jak informuje Andrzej Wieja, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze, do pracy dyrektorki zgorzeleckiej jednostki były zastrzeżenia merytoryczne – Dla przykładu, pani dyrektor sama sobie przyznała nagrodę i zażądała na piśmie jej wypłaty – mówi sędzia Wieja.
Spór między środowiskiem sędziowskim a resortem sprawiedliwości o przepisy regulujące status dyrektorów sądów znalazł finał w Trybunale Konstytucyjnym. Ten jednak tylko w minimalnym zakresie podzielił obawy sędziów. Uznał bowiem za niekonstytucyjne przepisy pozostawiające ministrowi pełną swobodę co do odwoływania dyrektorów sądów (sygn. akt K 31/12). Zgodnie z obowiązującym prawem szef resortu nie musi bowiem tego robić ani wtedy gdy wnioskuje o to prezes sądu (w związku z naruszeniem przez dyrektora obowiązków), ani wówczas gdy wobec dyrektora negatywną opinię wydało zgromadzenie ogólne apelacji.

Nowe kompetencje

I właśnie z powodu tego wyroku resort przedstawił zmiany w przepisach regulujących status dyrektorów sądów (najnowszy projekt nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych).
– Ministerstwo wprowadza co prawda regulacje, zgodnie z którymi minister będzie musiał w pewnych przypadkach odwołać dyrektora sądu, ale robi to w bardzo sprytny sposób – zauważa Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Zgodnie z projektem do odwołania nie wystarczy bowiem jedna negatywna opinia na temat pracy dyrektora wystawiona przez zgromadzenie ogólne sędziów apelacji.
– Takie opinie będą musiały być wystawiane dwa razy z rzędu, a to oznacza, że źle oceniony dyrektor będzie rządził w sądzie jeszcze rok po tym, jak sędziowie wyrażą niezadowolenie z jego pracy – zauważa sędzia Strączyński.
Resort jednak nie widzi nic złego w takim rozwiązaniu.
– Zgromadzenie ogólne sędziów apelacji jest bardzo specyficznym organem, w którym emocje mogą brać górę. Dlatego też chcemy dać negatywnie ocenionemu dyrektorowi szansę na poprawę – tłumaczy Wojciech Hajduk, wiceminister sprawiedliwości.
Ponadto zauważa, że projektowane przepisy są i tak bardzo restrykcyjne, jeżeli chodzi o zasady odwoływania dyrektorów sądów.
– Minister będzie bowiem musiał od razu zwolnić dyrektora, jeżeli wniosek o to, poparty negatywną opinią zgromadzenia sędziów apelacji, złoży prezes sądu – zauważa wiceminister Hajduk.
Ale to nie koniec zmian określających status dyrektorów. Resort chce bowiem wprowadzenia przepisu, zgodnie z którym w sytuacji gdy stanowisko dyrektora pozostanie nieobsadzone, to minister będzie mógł wyznaczyć osobę pełniącą jego obowiązki. Resort tłumaczy, że rozwiązania te „przyczynią się do usunięcia trudności praktycznych, które powstawały w wypadku zwolnienia tego stanowiska, np. wskutek rezygnacji czy śmierci dyrektora sądu, a przed przeprowadzeniem konkursu i obsadzeniem go przez nowego kandydata”.
– Nie rozumiem, dlaczego w takich sytuacjach nie miałby wskazywać pełniącego obowiązki dyrektora prezes danego sądu. Teoretycznie to przecież on jest jego zwierzchnikiem służbowym – zastanawia się Waldemar Żurek, członek Krajowej Rady Sądownictwa.

Ministerialna marchewka

Kolejny ostro krytykowany przepis projektu stanowi, że minister sprawiedliwości może przyznawać dyrektorom sądów nagrody za „szczególne osiągnięcia w pracy”. Zgodnie zaś z projektem rozporządzenia ministra sprawiedliwości w sprawie wynagrodzenia dyrektora sądu i jego zastępcy nagroda ta nie będzie mogła przekroczyć 50 proc. wynagrodzenia. W uzasadnieniu wskazano, że kwotowo wyniesie od 2250 do 5500 zł. Sprecyzowano też, że minister podejmując decyzję o wyróżnieniu menedżera, będzie brał pod uwagę stopień realizacji celów i zadań określonych w planie działalności dla danego sądu oraz poprawę skuteczności i efektywności wykorzystania jego zasobów finansowych i kadrowych.
– Jedyną osobą, która powinna mieć prawo przyznawania nagrody dyrektorowi, jest prezes sądu. To przecież on jest pracodawcą dyrektora i najlepiej wie, w jaki sposób wypełnia on swoje obowiązki i czy zasługuje na nagrodę – uważa sędzia Żurek.
Z kolei sędzia Strączyński uważa, że wszystkie te regulacje są dowodem, że resort sprawiedliwości zamierza jak najbardziej podporządkować sobie dyrektorów sądów.
– Te nagrody to taka marchewka. Jeżeli dodamy do tego, że minister może praktycznie dowolnie odwoływać dyrektorów, to mamy w komplecie i kij, i marchewkę – komentuje prezes Iustitii.
Zgodnie bowiem z projektem minister będzie mógł odwołać menedżera z własnej inicjatywy w przypadku stwierdzenia naruszenia przez niego obowiązków służbowych.
– Mając takie kompetencje w ręku, minister będzie miał nieograniczony wpływ na dyrektorów sądów – ocenia prezes Strączyński.
Z taką oceną nie zgadza się Wojciech Hajduk.
– Minister w zakresie gospodarki finansowej jest przecież zwierzchnikiem służbowym dyrektorów sądów. Powinien więc mieć instrumenty, które pozwolą mu docenić pracę swoich podwładnych – tłumaczy wiceminister.
I przypomina, że w projekcie wprowadza się rozwiązanie, zgodnie z którym także prezes będzie mógł przyznać nagrodę dyrektorowi.
– To wyjście naprzeciw oczekiwaniom środowiska sędziowskiego. Dzięki temu prezes zyska większy wpływ na dyrektora – przekonuje Wojciech Hajduk.

Szef resortu będzie miał nieograniczony wpływ na dyrektorów sądów

Etap legislacyjny
Projekt skierowany pod obrady Komitetu Stałego Rady Ministrów