Dane ministerstwa dotyczące szybkości załatwiania spraw są niewiele warte. Mimo to są publikowane i przekazywane organizacjom europejskim, które w dobrej wierze uwzględniają je w swoich rankingach



Niedawno na łamach prasy („Rzeczpospolita” z 18 marca 2014 r.) poruszono temat rankingu wymiarów sprawiedliwości, opublikowanego przez Komisję Europejską. Zgodnie z nim Polska, ze średnim czasem trwania sprawy cywilnej lub gospodarczej wynoszącym 195 dni, lokuje się w środku stawki, co przemawia za wnioskiem, że „polskie sądownictwo nie jest wcale najgorsze”.
Rzeczywiście, zarówno w rankingach KE, jak i w opracowaniach CEPEJ (komórki Rady Europy ds. efektywności sądów) polskie sądownictwo wypada niewiarygodnie korzystnie na tle innych państw europejskich. Pod względem szybkości postępowania wyprzedzamy regularnie sądy niemieckie, francuskie czy hiszpańskie. Warto osobno odnotować, że w rankingu CEPEJ na podstawie danych z roku 2010 polskie sądy orzekające w drugiej instancji w sprawach cywilnych zajęły drugie miejsce pod względem szybkości orzekania, ponieważ czas trwania postępowań przed tymi sądami został określony na 33 dni (!).

Cudowne rozmnożenie

Użyte powyżej określenie „niewiarygodnie” ma jednak istotne znaczenie. Jako mało wiarygodny należy bowiem uznać przeciętny czas trwania postępowań w drugiej instancji wynoszący 33 dni. Podany na wstępie okres 195 dni, czyli niecałe 7 miesięcy na rozpatrzenie sprawy cywilnej lub gospodarczej też budzi wątpliwości u każdego, kto z tymi sprawami ma do czynienia. Jest to bowiem czas średni, w którym rozpoznawane mają być sprawy sporne. Zatem sprawy proste powinny być rozpatrywane szybciej, a postępowania nakazowe i upominawcze nie są tu uwzględniane.
Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa, to skąd Komisja Europejska czy Rada Europy biorą wymienione dane. Otóż, otrzymują je od Ministra Sprawiedliwości RP. Kolejne pytanie zatem powinno odnosić się do metody, według której MS dane te uzyskuje. Ową metodę można wyjaśnić na podstawie przykładowej sprawy o następującym przebiegu:
● po wpłynięciu pozwu do sądu sędzia referent stwierdza, że podlega ona rozpoznaniu przez inny wydział, i tam ją kieruje;
● w nowym wydziale sprawa jest rejestrowana w ewidencji ogólnej (repertorium C), lecz następnie
● zostaje skierowana do trybu upominawczego (repertorium Nc), gdzie zostaje wydany nakaz zapłaty;
● od nakazu wpływa sprzeciw pozwanego, w którym zawarty jest zarzut niewłaściwości sądu. Zostaje wyznaczona rozprawa i w jej toku sąd wydaje postanowienie o przekazaniu sprawy do sądu w innej miejscowości.
● W nowym sądzie, w okresie ok. 1,5 roku od wpływu pozwu, zostaje wydany wyrok.
● Od wyroku wpływa apelacja, która po upływie dalszych sześciu miesięcy skutkuje uchyleniem wyroku i przekazaniem sprawy do ponownego rozpoznania.
● Pozwany ogłasza upadłość, postępowanie ulega zawieszeniu, a po uznaniu wierzytelności przez syndyka, umorzeniu.
Ile spraw rozpoznano? Odpowiadając na to pytanie, można nie bez racji twierdzić, że w przedstawionym przykładzie liczba załatwionych spraw wynosi... zero, bo sprawa nie została prawomocnie rozpoznana. Biorąc pod uwagę jednak, że sądy dwukrotnie wydawały wyroki, a wcześniej wydano nakaz zapłaty, dla celów statystycznych można uznać, że rozpoznano sprawę trzykrotnie. Jednakże według MS w powyższym przykładzie sądy „załatwiły” siedem spraw, a czas ich „załatwienia” wynosił średnio ok. 3,5 miesiąca (moment „załatwienia” to każdy kolejny krok). Na równi z wyrokami MS traktuje bowiem zarządzenia techniczne o przepisaniu sprawy z jednej ewidencji do drugiej, czy też czynności formalne, jak zwrot pozwu, przekazanie sprawy lub umorzenie postępowania.
Z przedstawionego sposobu liczenia spraw wynika rozbieżność między danymi o szybkości postępowań sądowych podawanymi przez MS a tym, co każdy wie o tempie procesów sądowych z własnego doświadczenia. Wynika też z niego ocena, że dane MS co do liczby spraw, jak też co do szybkości ich załatwienia są niewiele warte. Dane te są jednak publikowane i przekazywane organizacjom europejskim, które w dobrej wierze uwzględniają je w swoich rankingach.

Żądanie szybkości

Przedstawiona metoda liczenia „załatwionych” spraw ma jednak negatywny wpływ przede wszystkim na same sądy. Zgodnie z tą metodologią formalne zakończenie sprawy, np. przez zwrot pozwu, czy techniczne, np. przez przekazanie jej do innego wydziału, jest tak samo liczone jak merytoryczne rozpoznanie sprawy i wydanie wyroku. Pierwsze dwa sposoby „załatwienia” sprawy są oczywiście szybsze i lepiej wyglądają w publikowanej statystyce, której używa się również na poziomie poszczególnych sądów. W ten sposób minister sprawiedliwości popiera maksymalny formalizm w procedowaniu, gdyż takie właśnie formalistyczne podejście zapewnia dużą liczbę „załatwień” formalnych i technicznych, skutkujących poprawą publikowanych „wskaźników”.
Z perspektywy MS przedstawiony sposób liczenia daje z kolei niebywałą swobodę w wykazywaniu „przyspieszenia” postępowań, jeżeli tylko chce się coś takiego wykazać. Zwiększenie liczby „załatwionych” spraw – i to o grube tysiące – jest wykonalne za pomocą jednego zarządzenia, nakazującego sekretariatom sądów przepisanie określonej grupy spraw z jednej ewidencji do drugiej. Takie zarządzenia były w przeszłości wydawane przez ministra sprawiedliwości niejednokrotnie.

Rankingi do poprawki

Należy dodać, że MS mógłby praktycznie w dowolnym momencie przedstawić dane nt. faktycznej liczby spraw rozpoznawanych przez sądy, ponieważ takie informacje posiada. Ogromnym wysiłkiem pracowników sekretariatów sądów, kosztem pomocy na rzecz sędziów w toku codziennych czynności, sporządzane są na rzecz MS niesamowite wręcz ilości danych, zestawień i sprawozdań. Kosztem tej pracy MS posiada dane, na podstawie których można oddzielić sprawy faktycznie rozpoznane od tych, które tylko „załatwiono”.
Z jednego z wielu posiadanych przez MS sprawozdania o nazwie „MS-S1r” za rok 2012 wynika, że sądy rejonowe „załatwiły” 391 306 spraw procesowych cywilnych (rejestrowanych w repertorium C). Na te załatwienia składało się jednak tylko 166 927 wyroków, czyli mniej niż połowa. Pozostałe „załatwienia” zobrazował powyższy przykład.
W tym samym sprawozdaniu ujęto też informację, że jego przygotowanie zajęło pracownikom sądów 96 tys. godzin – to tak, jakby 50 pracowników sądów było zatrudnionych w Ministerstwie Sprawiedliwości przez cały rok tylko dla opracowania tego jednego sprawozdania.
Powody, dla których MS nie publikuje posiadanych danych, nie są niestety znane. Skoro jednak liczba faktycznie rozpoznanych spraw jest ponad dwukrotnie niższa od tej, którą podaje MS, to należy skorygować również tempo ich rozpoznawania. Okres 195 dni należy pomnożyć razy dwa i sprawdzić, w którym miejscu w rankingu znajdziemy się z takim wynikiem.

Resort traktuje zarządzenia o przepisaniu sprawy z jednej ewidencji do drugiej na równi z wyrokami

Łukasz Kurnicki, sędzia