Sędziowie, którzy od października 2013 r. do stycznia tego roku nie orzekali, powinni zacząć się bać. Jednym z nich zainteresował się już zastępca rzecznika dyscyplinarnego
Sędziowie, którzy od października 2013 r. do stycznia tego roku nie orzekali, powinni zacząć się bać. Jednym z nich zainteresował się już zastępca rzecznika dyscyplinarnego
Wniosek o ukaranie sędziego złożył prezes jednego z sądów okręgowych. Główny zarzut dotyczył bezzasadnej odmowy wykonywania czynności służbowych w czasie po reformie sądów rejonowych. To pierwszy tego typu przypadek. Sędziego w obronę wzięło Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia, które poskarżyło się na prezesa do Krajowej Rady Sądownictwa. Jego zdaniem prezes swoim wnioskiem dopuścił się „rażącego naruszenia zasady niezawisłości sędziowskiej”.
Cała sprawa miała początek w październiku zeszłego roku. Wtedy to część sędziów, których sądy macierzyste zostały zlikwidowane na skutek tzw. reformy Gowina, podjęła decyzję o odstąpieniu od orzekania. Skłoniła ich do tego treść uzasadnienia uchwały Sądu Najwyższego z lipca 2013 r. (sygn. akt III CZP 45/13). Wynikało z niego bowiem, że podczas styczniowej reformy, likwidującej mniejsze sądy rejonowe, minister sprawiedliwości popełnił kolosalny błąd: nie podpisywał osobiście decyzji o przenoszeniu sędziów ze znoszonych sądów, lecz scedował to na swoich zastępców. W opinii SN efektem tego była nieważność tych decyzji, a co za tym szło – brak możliwości orzekania przez sędziów w ten sposób „przeniesionych”.
W efekcie środowisko sędziowskie podzieliło się na dwa obozy: tych, którzy uznali, że z ostrożności procesowej lepiej nie orzekać, dopóki wątpliwości ostatecznie nie rozwieje uchwała SN w pełnym składzie, i tych, którzy mimo wszystko wydawali wyroki.
– Podejmując decyzję o odstąpieniu od orzekania, kierowaliśmy się poczuciem obowiązku. Chodziło nam tylko o to, aby nie wydawać wyroków, które później mogłyby zostać wzruszone w trybie nadzwyczajnym – mówi Bartłomiej Starosta, sędzia, który również nie orzekał od października 2013 r. do stycznia br.
Czy teraz wiedząc, że jego kolega za taką decyzję jest ciągany przez zastępcę rzecznika dyscyplinarnego, żałuje, iż zachował się w taki, a nie inny sposób?
– Odstępując od orzekania, liczyliśmy się z taką reakcją ze strony przełożonych. Nie boję się jednak postępowania dyscyplinarnego, gdyż jestem pewien, że nie ma podstaw do ukarania nas – zapewnia sędzia Starosta.
Zupełnie innego zdania jest resort sprawiedliwości, który od samego początku stał na stanowisku, że sędziowie nie mają powodów, aby odstępować od orzekania. Podnosił przy tym, że uchwała jest wiążąca tylko w tej konkretnej sprawie, w której została wydana.
W obronę sędziów wzięła za to Krajowa Rada Sądownictwa, która w uchwale z 10 października 2013 r. jednoznacznie wskazała, że mają oni prawo pogląd SN podzielać.
Właśnie na tę uchwałę powołuje się SSP Iustitia w swoim piśmie do KRS.
– Już po zajęciu przez Krajową Radę Sądownictwa stanowiska prezes właściwego sądu okręgowego skierował do podległego sobie służbowo zastępcy rzecznika dyscyplinarnego wniosek o wszczęcie przeciwko wymienionemu sędziemu postępowania dyscyplinarnego. Zarzucił mu bezzasadną odmowę wykonywania czynności służbowych, kwestionowanie swojej podległości służbowej prezesowi sądu przejmującego oraz niewłaściwe określanie w piśmie własnej funkcji sędziowskiej – podkreśla Maciej Strączyński, prezes SSP Iustitia.
Dwa ostatnie zarzuty wzięły się stąd, że przeniesiony sędzia wywodził w swoich służbowych pismach skierowanych do prezesa, że skoro jego przeniesienie do sądu przejmującego było bezskuteczne prawnie (a tak przecież stwierdził SN w lipcowej uchwale), to on sam nie jest sędzią sądu przejmującego, a prezes tego sądu nie jest jego przełożonym.
– To też zostało uznane za przewinienie dyscyplinarne – podkreśla sędzia Strączyński.
I dodaje, że moment złożenia przez prezesa wniosku o ukaranie sędziego świadczy o tym, że ten najzwyczajniej zignorował stanowisko KRS – konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej, który ma za zadanie stać na straży niezawisłości sędziów. Jego zdaniem świadczy to także o tym, że prezes stosował się wyłącznie do oczekiwań ministra sprawiedliwości, przedstawiciela władzy wykonawczej, który uchwałę Sądu Najwyższego konsekwentnie kontestował.
Z tych też powodów Iustitia zdecydowała się wystosować skargę do KRS. Zarząd zawiadomił o prawdopodobnym naruszeniu niezawisłości sędziowskiej sędziego sądu rejonowego przez prezesa nadrzędnego wobec niego sądu okręgowego.
– Iustitia zwróciła się do KRS o pilne podjęcie czynności, które ochronią sędziego represjonowanego za wyrażanie poglądów prawnych nieodpowiadających oczekiwaniom ministra sprawiedliwości i prezesa sądu okręgowego – mówi prezes Strączyński.
A co na to rada?
– Skarga Iustitii jeszcze do nas nie wpłynęła – mówi Waldemar Żurek z KRS. W związku z powyższym nie chce odnosić się do niej merytorycznie. Zaznacza jednak, że stanowisko rady dotyczące nieorzekających sędziów pozostaje aktualne.
– Rada nigdy go nie odwołała ani nie skorygowała – podkreśla sędzia.
A co teoretycznie mogłaby zrobić KRS, gdyby uznała, że jednak prezes nadużył swojej władzy?
– Jest wiele możliwości. Po pierwsze KRS może zakwestionować orzeczenie sądu dyscyplinarnego i zaskarżyć je do SN. Po drugie może np. przeprowadzić lustrację w sądzie, w którym pojawił się jakiś problem. Sam pamiętam przynajmniej trzy takie przypadki – wylicza sędzia Żurek.
– Dopiero jednak pełna wiedza na temat tego przypadku potwierdzona dokumentami pozwoli radzie na podjęcie decyzji co do dalszych kroków – podkreśla.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama