W sprawach o naruszenie dóbr osobistych sądy wydają orzeczenia, które trudno wykonać. Niewłaściwie określają rozmiar oświadczeń i nakazują ich publikację na nieistniejących już kontach w serwisach internetowych
Jeśli dobra osobiste naruszono w internecie, to zazwyczaj to właśnie medium wskazywane jest w pozwie jako miejsce publikacji przeprosin. Niestety, prawnicy nie zawsze zdają sobie sprawę, że w sieci obowiązują odmienne reguły, i przenoszą wzorce stosowane przy publikowaniu ogłoszeń w tradycyjnej, papierowej prasie. W efekcie w wyrokach wciąż wskazywany jest rozmiar ogłoszenia w centymetrach.
„Sąd zobowiązuje pozwanego do zamieszczenia na pierwszej stronie Portalu Informacyjnego oświadczenia o wymiarach 10 na 15 centymetrów następującej treści ...” – brzmi wyrok utrzymany niedawno przez Sąd Apelacyjny w Katowicach (sygn. akt V ACa 524/13).
„Sąd nakazuje publikację oświadczenia o ww. treści na stronie głównej strony internetowej (...) w ramce o rozmiarach 10 x 10 cm, czarną czcionką na białym tle, tak aby wielkość czcionki była dostosowana do wielkości ramki, tj. ramka była w całości wypełniona oświadczeniem, przeprosiny winny znajdować się na stronie internetowej (...), zgodnie z podanymi zasadami nieprzerwanie przez okres 3 dni” – napisano z kolei w wyroku utrzymanym przez Sąd Apelacyjny w Warszawie (sygn. akt I ACa 765/13).

Rozmiar ma znaczenie

Wyrok się uprawomocnia, trzeba go wykonać. Tyle że nie bardzo wiadomo jak. Bo co to znaczy, że oświadczenie ma mieć rozmiar mierzony w centymetrach? Jak to zmierzyć, skoro strona może być wyświetlana na małym bądź dużym monitorze, z lepszą lub gorszą rozdzielczością. Jaki rozmiar będzie miało to samo oświadczenie czytane na ekranie smartfona czy tableta? W efekcie wyroków nie da się wykonać, przynajmniej w sposób ścisły.
– W postępowaniu cywilnym to przede wszystkim na pełnomocniku spoczywa ciężar właściwego skonstruowania żądania pozwu – ocenia Filip Grycewicz, prawnik w kancelarii CMS Cameron McKenna.
– Nie inaczej jest w przypadku żądania opublikowania stosownego oświadczenia w sprawach o ochronę dóbr osobistych, gdzie niezwykle ważna jest nie tylko precyzja, ale i znajomość terminologii używanej w danym medium i np. mierzenie rozmiaru oświadczenia w pikselach, a nie centymetrach – przekonuje prawnik.
Jego zdaniem, niektóre przypadki kuriozalnych wyroków są zapewne wynikiem inwencji sądów, jednak to pełnomocnik powinien tak ukształtować żądanie, by sąd nie musiał go uzupełniać własnymi dodatkami.
Paradoksalnie jednak pełnomocnicy, formułując żądania w taki, a nie inny sposób, próbują zabezpieczyć się przed unikami pozwanych.
– Praktyka pokazuje bowiem, że w sytuacji braku precyzyjnego wskazania sposobu publikacji pozwani wykazują się niezwykłą pomysłowością, jeśli chodzi o sposób wykonania wyroku – przyznaje Beata Matusiewicz-Kulig, adwokat w kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy.
Wszystko po to, by maksymalnie zawęzić krąg osób mogących zapoznać się z treścią oświadczenia.
– Na przykład publikują je niewielką czcionką na stronach gazet, do których czytelnik rzadko dociera, albo przegląda z najmniejszą uwagą. Do tego tekst jest drukowany jasną czcionką o małej wielkości liter na jasnym tle albo umieszcza się oświadczenia na stronach internetowych w zakładkach najrzadziej odwiedzanych przez internautów – opowiada prawniczka.

Drogie przeprosiny

Z drugiej strony nasi rozmówcy przyznają, że sądy również powinny weryfikować żądania formułowane w pozwach.
– Zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego i sądów apelacyjnych, sąd może dokonywać oceny, czy dana treść i forma publikowanego oświadczenia są proporcjonalne w odniesieniu do naruszenia dobra osobistego i nie ingerują nadmiernie w reputację pozwanego. Jeżeli treść czy forma zaproponowanego oświadczenia okażą się w ocenie sądu nieodpowiednie, wówczas może on doprecyzować użyte w oświadczeniu sformułowania lub uzupełnić sposób publikacji oświadczenia – zauważa Filip Grycewicz.
Beata Matusiewicz-Kulig jest podobnego zdania.
– Sąd powinien ustalić, czy wyrok uwzględniający sposób publikacji, której domaga się powód, będzie wykonalny, a więc, czy będzie na tyle sprecyzowany, że sposób jego wykonania nie będzie budzić wątpliwości. Zatem rolą sądu jest również niedopuszczenie do wydania wyroku, którego nie da się wykonać – mówi.
Przekonał się o tym Sąd Apelacyjny w Poznaniu, orzekający w głośnej sprawie wytoczonej przez artystkę estradową Dodę przeciwko raperowi, który wyrażał się obraźliwie na jej temat. Pierwszy prawomocny wyrok nakazywał m.in. opublikowanie oświadczenia w serwisie Onet, w formie wyskakującego okienka pop-up w formacie 90 x 60 mm przez 7 dni. Jak później ustaliła Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która zaangażowała się w sprawę, koszt takich przeprosin wyniósłby ok. 32 mln zł. Dopiero Sąd Najwyższy uchylił wyrok, zwracając uwagę, że orzeczenia powinny nadawać się do wykonania i być osadzone w realiach ekonomicznych.
– Pokazuje to, że już na etapie konstruowania pozwu warto sprawdzić, czy żądanie, które zamierzamy skierować, będzie możliwe do wykonania i jaki jest ew. koszt publikacji przeprosin. Może się bowiem okazać, że ze względów organizacyjnych lub technologicznych wybrany przez pełnomocnika i uzgodniony z mocodawcą sposób przeprosin nie będzie możliwy do wykonania – zwraca uwagę Michał Kluska, adwokat w kancelarii Olesiński i Wspólnicy.

Liczy się miejsce

Zarówno pełnomocnicy powodów, jak i sędziowie powinni też zwracać uwagę na to, gdzie ma się ukazać oświadczenie. Inaczej jego skuteczność może okazać się zerowa. Taka będzie, gdy sąd nakaże opublikowanie oświadczenia na nieistniejącym profilu serwisu społecznościowego Facebook. Oczywiście można go założyć, tyle że do czasu, gdy nie doda się znajomych, zamieszczonego na nim oświadczenia nikt przecież nie przeczyta.
Tymczasem taki właśnie wyrok wydał Sąd Okręgowy dla Warszawy-Pragi w sprawie dotyczącej naruszenia praw autorskich poprzez publikację linku do filmu na profilu jednego z użytkowników Facebooka. Chociaż profil już nie istniał, sąd nakazał opublikowanie na nim stosownego oświadczenia.
„Niespornym było przy tym, że na chwilę obecną strona http://www.facebook.com/(...) nie istnieje (została usunięta). Nie stoi to jednak na przeszkodzie, aby oświadczenie D.D. w przedmiocie przeprosin D.G. zostało opublikowane na www.Facebook.com” – napisano w uzasadnieniu tego wyroku (sygn. akt I C 504/12).