Polski rynek usług prawnych przeżywa kryzys. To zdanie pojawia się niezwykle często w trakcie rozmaitych debat poświęconych przyszłości zawodów prawniczych. W zasadzie stało się ono pewnego rodzaju zaklęciem, które stanowi odpowiedź na każdą bolączkę i problem naszego środowiska. Jednak być może jest to określenie stosowane trochę „na wyrost”? Jedni zjawisko to nazywają bowiem regresem, inni zaś stagnacją. Nie ulega jednak wątpliwości, że nie rozwija się on dynamicznie. Przynajmniej równie dynamicznie, jak skokowy wręcz wzrost liczby profesjonalnych prawników (radców prawnych i adwokatów). W ostatnich kilku latach szeregi obu zawodów zasiliła, wcześniej nigdy nie notowana w historii, liczba młodych adeptów prawniczej sztuki. Na tym tle trwa niekiedy niezwykle ożywiona dyskusja, w której osią jest pojawiający się brak zawodowych i związanych z tym życiowych perspektyw dla wielu radców prawnych czy też adwokatów.
Niezwykle rzadko rozmawiamy o diagnozie tego stanu. Nie poddajemy krytycznej analizie rynku, na którym przyszło nam wykonywać zawód. Korzystając zatem z dostępnych badań statystycznych postaram się, oczywiście w pewnym uproszczeniu, pokazać jak wygląda polski rynek usług prawnych. Doskonale przy tym zdaję sobie sprawę, że każdy z nas ocenia go poprzez pryzmat własnych doświadczeń – stąd też rozumiem, że tezy poniżej przedstawione nie wszystkim będą odpowiadały. Jest to jednak jedyna droga do kompleksowego ujęcia analizy rynku usług prawnych. Analizy, która wymaga pogłębionych badań. Te, które prezentuję należy zatem traktować jako przyczynek do dyskusji.
Dla uproszczenia podzielę rynek usług prawnych na dwa podstawowe segmenty: osób fizycznych i osób prawnych. Oprę się tu o badania przeprowadzone przez TNS OBOP na zlecenie Krajowej Rady Radców Prawnych. Dodam, że w odróżnieniu od wielu innych te wykonywane były zawsze na reprezentatywnej ponad tysiącosobowej grupie respondentów.
Rynek osób fizycznych
Na pytanie: Czy w ostatnich 5 latach korzystał(a) Pan(i) z usług prawnika? 86 proc. ankietowanych odpowiada przecząco. Z pozostałych zaś 14 proc. większość odwiedziła kancelarię notarialną. Wielu czytających ten artykuł stwierdzi zapewne, że przyczyną tego stanu rzeczy może być odstraszający koszt ewentualnej porady. Nic bardziej błędnego. Tylko 1 proc. badanych wskazał czynnik finansowy za istotny w przypadku podjęcia negatywnej decyzji o skorzystaniu z pomocy prawnej. Aż 99 proc. Polaków (plus minus błąd statystyczny) wskazało, „że nie miało takiej potrzeby”! Doprawdy, chyba każdemu z nas trudno uwierzyć, że w pięcioletnim okresie nie wystąpiły, u zdecydowanej większości dorosłej populacji naszego kraju, jakiekolwiek problemy natury prawnej wymagające interwencji (pomocy) profesjonalisty. Co się zatem dzieje? Odpowiedzi na to pytanie udzielił już w połowie ubiegłego wieku amerykański psycholog Abraham Maslow, autor znakomitej i wciąż aktualnej teorii potrzeb. W skrócie - u Polaków nie wytworzyła się po prostu potrzeba korzystania z usług prawników. Większość z naszych rodaków nawet o tym nie pomyśli. Dla nich są to zupełnie nieznane wody, do brzegu których nawet się jeszcze nie zbliżyli. Podobnie, jak ludzie renesansu nie wykazywali potrzeby podróży koleją, bo jej nie znali… Pocieszającym jest fakt, że tylko 3 proc. spośród tych którzy zdecydowali się jednak przekroczyć próg kancelarii oceniło naszą pracę negatywnie. Światełko w tunelu? Owszem. Choć jeszcze ledwie migoczące. Polacy powinni zatem wykształcić u siebie przekonanie, że pomoc prawnika jest nieraz tak samo niezbędna jak lekarza. To jest właśnie „uświadomiona potrzeba”. Dostrzegam tu jest ważne pole do działania dla samorządów zawodów prawniczych, które muszą prowadzić akcje edukacyjne, ale również, a może przede wszystkim, dla organów państwa. Musimy bowiem zdać sobie sprawę, że opisywane zjawisko wprost świadczy o wysokim poziomie wykluczenia prawnego obywateli naszego kraju. Niesie to za sobą negatywne konsekwencje nie tylko dla samych prawników ale przede wszystkim dla przyszłości i jakości demokracji w Polsce. Świadomość, że jest ktoś kto może pomóc „jednostce” w jej sporze z przedstawicielami władzy, instytucjami mogącymi stosować przymus bezpośredni, organami administracyjnymi, skarbowymi czy też z zakresu praw konsumenckich może pozytywnie oddziaływać na poziom kultury prawnej, kontaktów biznesowych, międzyludzkich czy też stanowić skuteczną zaporę dla nadużywania władzy i stanowiska. Dlatego tak istotne jest, by w tego typu projekty propagujące proaktywne zachowanie wobec prawa włączyło się możliwie najwięcej wiodących w kraju instytucji. Samorządy zawodów prawniczych same nie udźwigną tego ciężaru.
Segment drugi: osoby prawne
Tu sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Przedsiębiorcy bowiem to ogromnie zróżnicowana grupa. Musimy mieć świadomość, że na polskim rynku działa około dwóch milionów firm (dane różnią się od siebie w zależności od źródła). Z tego ponad 1,2 miliona to prowadzące działalność gospodarczą a więc często po prostu samozatrudniające się. Większość spośród z nich trudno zatem zaliczyć do grupy „przedsiębiorców”. Z pozostałych około 800 tyś. ponad 99 proc. to małe i średnie przedsiębiorstwa.
I tu znowu mamy ciekawe wyniki badań. Na pytanie: Czy Pana firma korzysta z usług radcy prawnego/adwokata? twierdząco odpowiedziało: 13 proc. - firm jednoosobowych, 29 proc. firm zatrudniających od 2-9 pracowników, 67 proc. zatrudniających od 10-49 osób, 87 proc. tych do 250 pracowników i aż 99 proc. dużych, ponad dwustupięćdziesięcioosobowych przedsiębiorstw. Zatem „im dalej w las, tym więcej drzew”? Niby tak... Można dostrzec fakt, że świadomość prawna przedsiębiorców jest wprost skorelowana z wielkością firmy. Trudno sobie wyobrazić właściwe prowadzenie „dużego biznesu” bez pomocy profesjonalnych prawników. Tyle tylko, że tych „dużych firm” jest promil. Większość to jednak ,-małe i ,-mikro przedsiębiorstwa. To również, a dzisiejszej sytuacji może przede wszystkim, są nasi potencjalni klienci. Zauważmy także niemal dokładną zbieżność odpowiedzi negatywnych wśród „obywateli” i „mikroprzedsiębiorców”. Spośród tych pierwszych 86 proc. nie korzysta z pomocy prawnika, a drugich 87 proc. Przypadek? Nie. Wynik ten dobitnie potwierdza wcześniej pokazane badanie – przecież jednoosobowa oznacza zwykle samozatrudnienie. A co robią nasi przedsiębiorcy, gdy mają do rozwiązania problem prawny? 36 proc. korzysta z internetu, 18 proc. radzi się rodziny a 21 proc. samodzielnie przedziera się przez podręczniki, komentarze i kodeksy (?!). Z drugiej strony 36 proc. dużych, ponad 250-osobowych firm zatrudnia radcę prawnego na etacie. W pozostałych segmentach jest to zjawisko zdecydowanie rzadziej spotykane. Warto zauważyć, że stale współpracuje z kancelarią zewnętrzną 30 proc. urzędów i instytucji, a 25 proc. z nich wspomaga się prawną pomocą zewnętrzną doraźnie.
Jak zatem widać trudno polski rynek usług prawnych nazwać „rozwiniętym”. Bardziej pasuje tu – pamiętna jeszcze z słusznie minionych czasów nazwa - „rozwijający się”. Co nie zawsze oznacza, jak wiemy, drogę w dobrym kierunku…
Prognoza
I tu sprawa najciekawsza: jak to z rynkiem w najbliższej przyszłości będzie? Kwestię osób fizycznych już opisałem. Skupię się zatem na sektorze przedsiębiorstw. Według tych samych badań w najbliższej przyszłości współpracę z prawnikiem zamierza podjąć 29% przedsiębiorców. W tym, co nie dziwi, 50 proc. prowadzących biznes średniej wielkości. Można postawić tezę, że powoli dostrzegają oni fakt możliwości budowania swojej przewagi konkurencyjnej również na współpracy z profesjonalnymi prawnikami. Doskonale? Wcale nie… Bowiem te 50 proc. to wskazania na potrzebę pomocy tylko w doraźnych przypadkach. Nie ma tu mowy o stałej współpracy!!! W granicach błędu statystycznego można wyliczyć te spośród firm, które deklarują chęć takiej pracy z kancelariami – to 2 proc. przedsiębiorstw zatrudniających od 10-49 pracowników. I nikt poza tym!
A urzędy i instytucje? 84 proc. nie zamierza w najbliższej przyszłości wprowadzać żadnych zmian w stosunku do dotychczasowego poziomu obsługi prawnej. 6 proc. zamierza rozbudować swój dział prawny, 3 proc. nawiązać współpracę z kancelarią zewnętrzną, a 1 proc. pragnie z niej zrezygnować.
Taki właśnie - w pewnym oczywiście uproszczeniu – jest obraz polskiego rynku usług prawnych. Czy można to nazwać stagnacją? Czy można to nazwać regresem? Czy też może rynkiem pogrążonym w kryzysie? W mojej ocenie nie pasuje tu żadne z tych określeń. To jest po prostu nasza, polska specyfika. Profesjonalni prawnicy powinni zdawać sobie z tego sprawę. To pozwoli nam wszystkim dostosować się, a naszym najmłodszym koleżankom i kolegom nie przeżyć rozczarowania. Miną lata zanim ulegnie zmianie świadomość prawna polskiego społeczeństwa. Potrzebna jest tu ogromna praca, by tego dokonać. Praca nie tylko prawników ale wszystkich, którym dobro polskiego prawa i wymiaru sprawiedliwości leży na sercu. W innym przypadku ciągle będziemy słuchali tylko utyskiwań, że jest nas za dużo, że rynek nie wchłania nowych radców prawnych czy adwokatów itd.
Natomiast o tym co można zrobić, by to zmienić, by przygotować radców prawnych do „twardej konfrontacji z rynkiem”, jak budować przewagę konkurencją radców prawnych na rynku napiszę w kolejnym artykule do Prawnika.pl.
Komentarze (16)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeInne zdanie mam na temat młodych prawników i to bez względu czy z korporacji czy nie.
To że koszty nauki są wysokie to wiadomo -ale prawnicy cenia sie więcej niż lekarze.
A to odstrasza. A juz miec sprawę wsądzie - to nie raz wygrana suma pzrekracza koszty adwokackie.
I dlatego ludzie nie chodzą do adwokatów po poradę.
Trochę niższe wymagania a wiecej ludzi będzie krzystać z porad prawnych.
No i jakośc prawa - z porady nie zawsze mozna sie wszystkiego dowiedzieć i lepiej samemy poszukać w internecie i literaturze i wiecej sie mozna dowiedzieć
Ludzie nie korzystają bo im się oferta nie podoba albo uważają towar za kiepski. Zachęcanie ludzi do korzystania z kiepskiego albo zbyt drogiego towaru jest bezcelowe.
Należałoby raczej rozważyć zmianę formy świadczenia usług prawniczych.
Korporacje to system przestarzały pod każdym względem. Gdyby było inaczej to system byłby wydolny a społeczeństwo korzystałoby na nim i z niego.
Zawody prawnicze w rodzaju "adwokat", "radca", "doradca" - to sztuczny podział nie służący klientom. Może kilkadziesiąt lat temu adwokat mógł opanować całość systemu prawnego, ale współcześnie jest to zwyczajnie niemożliwe. Może należałoby zrezygnować z tych niefunkcjonalnych podziałów, które mamy obecnie na rzecz takiego:
prawnik od spraw karnych, prawnik od spraw wykroczeniowych, prawnik od spraw pracy, cywilnych, handlowych, nieruchomości, służebności ... etc... etc... Tylko specjalizacja daje klientowi gwarancję, że korzysta z usług kogoś, kto ma doświadczenie i aktualizowaną wiedzę.
Wkuwanie na aplikacjach po trochu wszystkiego, co i tak zostaje co chwila zmieniane - to dzieło bezcelowe.
"To jest po prostu nasza, polska specyfika" - rozwijając to stwierdzenie należy zauważyć, iż skoro 1,2M osób fizycznych to osoby samozatrudnione, to ok.25M osób jest etatowych (umowy o pracę). Pytanie retoryczne: Jakie takie osoby mogą mieć problemy prawne? (koncentruję się na gospodarczych) Zawierają jeden poważny kontrakt o pracę, odbierają pensję, 82% w podatkach pochłania fiskus i to wszystko. Co tu do zrobienia dla prawnika? Etat pochłania wszelkie wyniki z pracy twórczej, z których wszelkie prawa pochłania korporacja.
Tu nie chodzi o "wytworzenie potrzeby"(za artykułem), potrzeba JEST - "jest nie ujawniona"(parafraza za prof. T.Maciejewskim "Historia powszechna"). Ponadto to nie ujawnienie wynika również z winy samych prawników, wszak to oni są powołani do dostrzegania tego czego nie-prawnicy nie muszą dostrzegać.
Wnioski, aż same się nasuwają i w tym kontekście współpracy dla prawników, pracy prawniczej do wykonania jest ogrom.
Jeszcze raz pozdrawiam, mgr inż. student prawa :)
Odnośnie prekluzji procesowej, jest to pożądany środek "podkręcenia śruby" w rywalizacji stron, wcale nie oznacza, że adwokat poradzi sobie lepiej (ma inne ograniczenia).
Odnośnie wypowiedzi autora, w moim przekonaniu prawnicy powinni wyjść z wykładami do studentów uczelni nieprawniczych, technicznych, medycznych, budować rynek, tam jest żyła złota w potencjale intelektualnym, własności intelektualnej. O te honoraria klientów należy zawalczyć. Prawnicy powinni pierwsi zauważyć, gdzie klientowi wycieka własność. Jeśli zauważy to klient, np. inżynier, to już jest 80% pracy wykonanej - przez klienta, prawnikowi zostaje w najlepszym wypadku 20%
Pozdrawiam,
mgr inż. informatyki na nowo student - prawa :)
W pełni sie zgadzam z tym stwierdzeniem Pana Mec. Włodzimierza Chróścika Dziekana OIRP w Warszawie.
Poza tym prawnik, tak samo jak lekarz nieraz ratuje życie ludzkie. Czasem prawnik sam potrzebuje pomocy drugiego prawnika, gdyz lekarz też sam siebie nie operuje.
Ten system jest chory , korporacje to relikt PRL -u powiedzmy to wprost Na opinii garstki adwokatów z mocnym kręgosłupem moralnym z okresu przed 89 jadą dziś słabizny , które psują rynek ,a jest ich aż nadto ,o zgrozo większość to masa po aplikacji , która to była mocnym narzędziem marketingowym swojego czasu ,a teraz to się diametralnie zmienia , bo kurtyna szkoleń adwokatów dawno opadła . Klient jest po prostu bardziej świadomy i wymagający i ma ku temu pełne prawo skoro branż liczy sobie stawki z kosmosu za nazbyt często lipną robotę
Co do lekarzy to środowisko adwokatów od lat się z nimi przyrównuje zupełnie nie rozumieć czemu Być moze to jakiś sposób na podniesienie sobie prestiżu ,który jeśli chodzi o zawód adwokata już dawno jest w zapomnieniu.
W każdej branży jest nie więcej jak 15 % specjalistów ,reszta się jakoś ślizga ,jednak ukończenie medycyny a prawa to tak jak przyrównanie mercedesa do trabanta
Ceny są zdecydowanie zawyżone w stosunku do jakości Dobry specjalista zawsze się obroni , oczywiście nie od razu po pewnym czasie kiedy zasłuży na to ciężką pracą . Większość się ślizga i udaje specjalistów To zabawne ,ze adwokaci biorą najczęściej wszystkie sprawy pomimo,że dane dziedziny prawa kompletnie są im nieznane. Społeczeństwo coraz bardziej jest tego świadome , ponadto tzw układy też robią wiele złego.
Kilkukrotnie w swojej sprawie przygotowując się samodzielnie zrobiłem to lepiej od adwokata , oczywiście starata czasu jest wtedy najwyższym kosztem ,ale mając baczenie na często występujące niedbalstwo w tej branży nie da się inaczej
POLAK WIE ,ŻE NIKT LEPIEJ NIE ZADBA O JEGO INTERES NIŻ ON SAM I TO NIESTETY CZĘSTO PRAWDA
SKOŃCZMY Z HIPOKRYZJĄ
Taka "specyfika" tego bandyckiego rynku. Do nich należy zaliczyć także Skarb Państwa który za sprawy z urzędu udaje, że płaci a przy zapłacie to nie przestrzega żadnych terminów bo płaci wtedy kiedy chce. Za luty otrzymałem zero złotych. Czyli przykład idzie z góry.