Przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości nie mają ochoty zmieniać zwyczajów i ujawniać publicznie oświadczeń majątkowych. Czy powinni to jednak robić, rozstrzygnie sąd. Albo ustawodawca
Maciej Berek, prezes Rządowego Centrum Legislacji / DGP / Wojtek Górski
Dziś prawo jest po ich stronie. W przeciwieństwie choćby do urzędników gminnych, radnych czy burmistrzów, którzy nie mają wyboru i muszą ujawniać swój majątek, przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości nie muszą. Mogą. Kancelaria premiera analizuje jednak regulacje dotyczące oświadczeń majątkowych. Prawdopodobna jest inicjatywa, która będzie zmierzała do ujednolicenia zasad składania ich przez osoby piastujące najważniejsze funkcje publiczne.
O tym jednak, jak silny jest opór, przekonała się Sieć Obywatelska – Watchdog Polska. Stowarzyszenie zwróciło się o ujawnienie oświadczeń prezesów sądów apelacyjnych przez Krajową Radę Sądownictwa. Powołało się na ustawę o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. z 2001 r. nr 112, poz. 1198 ze zm.). Sieć Obywatelska poprosiła także niektórych prezesów sądów apelacyjnych o ujawnienie oświadczeń prezesów sądów okręgowych z lat 2011 i 2012 i prezesa NSA o udostępnienie oświadczeń prezesów wojewódzkich sądów administracyjnych. Wszyscy odmówili.

Powszechne odmowy dostępu

Krajowa Rada Sądownictwa wskazała, że informacje zawarte w oświadczeniu majątkowym sędziego stanowią tajemnicę prawnie chronioną i podlegają ochronie przewidzianej dla informacji niejawnych o klauzuli tajności „zastrzeżone”, chyba że sędzia, który je złożył, wyraził pisemną zgodę na ich odtajnienie.
– Ujawnienie informacji zawartych w oświadczeniach majątkowych bez zgody sędziów nie jest możliwe, w sytuacji gdy nie zostaną wskazane szczególne przypadki uzasadniające takie ujawnienie – stwierdza w decyzji Antoni Górski, przewodniczący KRS.
Tłumaczy, że Konstytucja RP gwarantuje prawo do informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne, jednak ustawa może ograniczyć to prawo m.in. ze względu na określone w ustawach: ochronę wolności i praw innych osób oraz ochronę porządku publicznego i bezpieczeństwa państwa. KRS wskazuje, że art. 87 par. 6 ustawy o ustroju sądów powszechnych (Dz.U. z 2001 r. nr 98, poz. 1070) przewiduje, że w szczególnie uzasadnionych przypadkach podmiot uprawniony do odebrania oświadczenia może je ujawnić pomimo braku zgody osoby, której dotyczy. Ale Sieć nie wskazała, co może szczególnie uzasadniać ujawnienie deklaracji.
KRS powołuje się także na argument bezpieczeństwa. „Sędziowie, sprawując wymiar sprawiedliwości, są narażeni na wiele zagrożeń związanych ze specyfiką wykonywania swojej funkcji (...). Tymi m.in. okolicznościami kierował się ustawodawca, nie przewidując jawności oświadczeń majątkowych osób piastujących urzędy sędziowskie oraz zajmujących stanowiska prezesów sądów” – czytamy w stanowisku KRS.
Rada przekonuje też, że przepisy konstytucyjne dotyczące dostępu do informacji publicznej nie mogą być odczytywane i stosowane w oderwaniu od innych konstytucyjnych norm stwarzających gwarancję niezawisłości sędziowskiej i odpowiedzialności związanej z wykonywaną pracą.

Brak prawa podmiotowego

Niemal analogiczne argumenty przywołują w swych rozstrzygnięciach prezesi sądów apelacyjnych.
„W niniejszej sprawie nie zachodzi szczególny przypadek, który uzasadniałby ujawnienie wnioskodawcy treści złożonych przez prezesów sądów oświadczeń majątkowych, a nadto żaden z sędziów, w tym prezesów sądów okręgowych apelacji lubelskiej, nie wyraził pisemnej zgody na ujawnienie informacji” – wskazuje przykładowo prezes Sądu Apelacyjnego w Lublinie.
Szczególnie ciekawe jest uzasadnienie negatywnej decyzji prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego. Tłumaczy on, że z mocy ustawy jawność oświadczeń sędziów jest wyłączona. I nie widzi powodów, dla których to rozwiązanie miałoby być – jak sugeruje stowarzyszenie – sprzeczne z konstytucją. „Regulacja w tym zakresie stanowi wyraz koniecznego kompromisu pomiędzy funkcją, jaką pełni sędzia, i w związku z tym potrzebą zapewnienia mu bezpieczeństwa przy wykonywaniu władzy sądowej, a koniecznością zagwarantowania transparentności działań władzy publicznej – która (...) jest realizowana przez kontrolę oświadczeń majątkowych przez kolegium właściwego sądu, jak również przez właściwy urząd skarbowy” – czytamy w decyzji prezesa NSA.
Jego zdaniem chybiony jest także zarzut dotyczący niekorzystania z uprawnienia do ujawniania oświadczeń w szczególnych przypadkach.Jak twierdzi prezes NSA, to uprawnienie to nadzwyczajna prerogatywa służąca do prowadzenia nadzoru nad działalnością sądów. I w żadnym razie nie kreuje ono po stronie osoby zainteresowanej ujawnieniem oświadczenia prawa do domagania się tego. „Prezes NSA może to uczynić na własną odpowiedzialność, gdy dostrzeże szczególnie ważny powód uzasadniający takie działanie” – czytamy w piśmie prezesa NSA.

Niekonstytucyjne rozwiązanie

Sieć nie składa jednak broni. Wszystkie niekorzystne rozstrzygnięcia kwestionuje na drodze prawnej. Ponieważ decyzja KRS nie jest ostateczna, Sieć zwróci się o ponowne rozpatrzenie sprawy. Podobnie jest z rozstrzygnięciami prezesów sądów apelacyjnych. Rozstrzygnąć w tych sprawach będzie jednak musiał minister sprawiedliwości. Natomiast decyzja prezesa NSA jest już ostateczna. I stowarzyszeniu przysługuje skarga do wojewódzkiego sądu administracyjnego. A potem także do samego... NSA.
Sieć jest bowiem przekonana, że o jawności oświadczeń majątkowych przesądzają postanowienia Konstytucji RP – art. 61 ust. 1 i 2.
– Zdaję sobie sprawę, że sędziowie mają obawę przed ujawnianiem oświadczeń majątkowych. Jednak moim zdaniem identyczną obawę mogą mieć inne osoby, które muszą składać oświadczenia majątkowe, a ich oświadczenia są jawne – wskazuje Szymon Osowski, prezes stowarzyszenia.
Tłumaczy, że sędziowie pełnią szczególną rolę, ale to nie oznacza, że nie powinni podlegać identycznym jak inni regułom antykorupcyjnym.
– Nie będzie łatwo przekonać sędziów – jako środowisko, ale też orzekających w sprawach z naszych wniosków – że warto sprzyjać jawności. Czeka nas długa droga i pewnie ciekawa debata o jawności oświadczeń majątkowych sędziów – kończy Szymon Osowski.
„Skoro jawne są oświadczenia majątkowe części pracowników oraz zwierzchników administracji samorządowej, posłów, senatorów, radnych samorządów gminy, powiatu i województwa, jeśli członkowie Rady Ministrów, sekretarze i podsekretarze stanu ujawniają swoje oświadczenia, mimo iż prawo ich do tego nie obliguje – to nie ma i nie może być przeszkody, by zostały ujawnione oświadczenia zwierzchników sądów” – czytamy w jednym z odwołań stowarzyszenia.

Kancelaria premiera zabiera się do sprawy publikacji oświadczeń

Maciej Berek: W składaniu deklaracji nie chodzi o zaspokajanie ciekawości, lecz o zmniejszenie ryzyka korupcji

Pana oświadczenia majątkowe są jawne. Wiszą na stronie BIP kancelarii premiera. Skąd ta świecka tradycja? Przecież osoby piastujące najwyższe funkcje publiczne, w przeciwieństwie np. do urzędniczki decydującej o wypłacie becikowego, nie muszą ujawniać swego majątku?

To standard, którego premier oczekuje od urzędników pełniących wyższe stanowiska.

Sędziowie i prokuratorzy są w podobnej sytuacji co najważniejsze osoby w państwie – mogą, ale nie muszą ujawniać oświadczeń majątkowych. Pana zdaniem powinni?

Nie do mnie należy ocena. To materia mocno związana z autonomią sędziów i prokuratorów. Formalnie nie ma dziś takiego obowiązku, a temat budzi opór tych środowisk. Kiedy pracowałem w NIK, izba przeprowadzała kontrolę realizacji obowiązku składania oświadczeń. Pamiętam, że sędziowie byli grupą, która najgłośniej protestowała. Krajowa Rada Sądownictwa podjęła nawet uchwałę, w której wyrażała oburzenie, że narusza to niezawisłość sędziowską. Tyle że NIK nie chciała sprawdzać treści oświadczeń. Badała tylko, czy zrealizowano ustawowy obowiązek składania oświadczeń i czy wyciągano ewentualnie konsekwencje wobec osób, które go nie wypełniały.

Przekonują pana argumenty sędziów i prokuratorów, że ujawnienie oświadczeń stwarza dla nich zagrożenie?

Dla mnie problem leży zupełnie gdzie indziej. Jaki ma sens składanie oświadczeń? Nie chodzi przecież o zaspokajanie ludzkiej ciekawości, tylko o zmniejszenie ryzyk zachowań korupcyjnych. A skoro tak, to oświadczenia powinny być przede wszystkim we właściwy sposób analizowane. Wszystkim wyszłoby na dobre, gdybyśmy akcent w tej dyskusji położyli nie na upublicznianie oświadczeń, lecz na ich profesjonalną weryfikację.

Chce pan powiedzieć, że jawność oświadczeń i kontrola społeczna nie mają głębszego sensu?

Ależ nie. Chciałabym, aby oświadczenia spełniały swój cel. W tym kontekście po prostu ich publiczna dostępność nie jest kluczowa. Ten, kto tak uważa, zakłada, że nieuczciwy urzędnik wpisze do oświadczenia nieuczciwie pozyskane środki. Przyzna pani, że to mało realne. Rzecz polega więc na tym, aby ktoś kompetentny zweryfikował kompletność i prawdziwość informacji zawartych w oświadczeniach. A to mogą zrobić tylko służby, które mają dostęp do różnych szczególnych danych. Kontrola byłaby bardziej efektywna, gdybyśmy wiedzieli, że co roku odpowiednie służby przeanalizują konkretny odsetek losowo wybranych oświadczeń.

Tylko że ostatnie doświadczenia dowodzą, że kontrola społeczna jest niewiarygodnie skuteczna. Przypomnę aferę z zegarkiem ministra Sławomira Nowaka...

Nie chcę być źle zrozumiany. Nigdy nie powiem, że kontrola społeczna nie ma sensu. Ale powinna pełnić funkcję uzupełniającą wobec zadań realizowanych przez państwo.

GRECO (Grupa Państw przeciwko Korupcji przy Radzie Europy) w swym raporcie ocenia, że nasz system weryfikacji oświadczeń jest daleki od ideału. Czasem to czysta formalność. Postuluje też wprowadzenie jawności oświadczeń. Zgadza się pan z tą diagnozą?

Problemem jest dziś wielość reżimów, które regulują kwestie oświadczeń. Brakuje jednolitych zasad ich upubliczniania. Mamy też różne zasady ich składania i wiele wzorów formularzy. Efekt jest taki, że łatwo wpaść w różne pułapki. Tak jest choćby z posłami, którzy zaczynają pełnić funkcje w administracji. Wypełniając oświadczenia w strukturze administracji zgodnie z regułami, które obowiązują w Sejmie, narażają się na zarzut, że nie dopełnili obowiązków. Ujednolicenie jest więc potrzebne. Zarówno dla tych, co je składają, jak i dla tych, którzy je weryfikują. Jawność nie jest priorytetem.

RCL nie ma ambicji, aby jakoś to uporządkować?

Taka inicjatywa jest analizowana w kancelarii premiera. Nie wykluczam, że jak taka decyzja zapadnie, to RCL będzie służyć w tej sprawie wsparciem. Ale to też kwestia współpracy i zapewnienia koordynacji między organami, które odpowiadają za opracowanie wzorów oświadczeń.

Trwają prace nad założeniami?

Takie prace były podejmowane już w poprzedniej kadencji przez ministra Jacka Cichockiego. Ale na razie nie doszły do etapu decyzyjnego.