Szef jednostki może w każdej chwili uchylić decyzję podwładnego i polecić opracowanie innej, którą podpisze - mówi Prof. Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości.

Ministerstwo Sprawiedliwości w projekcie nowej ustawy zwiększa władzę prokuratora generalnego. Andrzej Seremet chce jednak więcej. Napisał pismo do samego premiera. Przedstawił w nim własne propozycje zmian. O czym to świadczy?

O tym, że zdecydował się bezpośrednio u premiera dowodzić zasadności swoich racji, wówczas gdy minister sprawiedliwości ich nie podziela. Nie wyolbrzymiam znaczenia tej sytuacji, w końcu to premier przyjmuje lub odrzuca sprawozdanie prokuratora generalnego. Niepokoi mnie co innego: przekonywanie prezesa Rady Ministrów o potrzebie dodatkowych kompetencji przy jednoczesnym wprowadzeniu go chyba jednak częściowo w błąd.

Andrzej Seremet ma chyba po prostu inną koncepcję funkcjonowania prokuratury. Ma udawać, że nie widzi bezprawnych działań prokuratorów naruszających prawa obywateli?

Uważam, że nie wszystkie z błędów prokuratury da się w pełni naprawić. Jest to koszt niezależności prokuratora, która jest przecież wartością. Pozwala ona na obronę przez referenta przekonania o zasadności postępowania w konkretnej sprawie, oczywiście pod kontrolą szefa jednostki, i w sumie daje większą gwarancję prawidłowości działania instytucji niż poddanie jej pod dyktat bezpośredniego i wszechobecnego władztwa jej szefa. Zresztą w wielu wypadkach widać raczej brak podejmowania przez prokuratora generalnego lub podległych mu bezpośrednio szefów jednostek działań, które są możliwe i uzasadnione na gruncie ustawowym.

A konkretnie?

Tak było choćby w przypadku spektakularnych umorzeń – w sprawie antysemickich okrzyków kibiców piłkarskich czy w sprawie Antoniego Macierewicza. W pierwszym przypadku prokurator generalny wskazywał, że nie do końca podziela interpretację prawną, którą przyjęła prokurator wydająca postanowienie. Mówił, że jej wywód był niepełny. W drugiej sprawie relacjonował, że szef jednostki nie podzielał poglądów prokuratorów prowadzących postępowanie, w wyniku czego dochodziło do zmiany referentów i w końcu podjęcia decyzji, która była – jak wynika z relacji – zgodna z poglądami prokuratora apelacyjnego. Intrygujące jest także skierowanie przez prokuratora generalnego skargi na naruszenie niezależności prokurator do Krajowej Rady Prokuratury. To w kontekście tych właśnie przykładów prokurator generalny demonstruje, że bez przyznania dodatkowych kompetencji nie może skuteczniej kierować prokuraturą. Co trzeba oddać Andrzejowi Seremetowi, słusznie i odważnie podkreśla też, że nie będzie spełniać niczyich oczekiwań politycznych. Tylko że nie składa się to na spójny przekaz.

Szef prokuratury domaga się przyznania prokuratorowi przełożonemu prawa do wydawania poleceń zaniechania czynności, które np. naruszają prawo. Proponuje też wprowadzenie możliwości podjęcia umorzonego śledztwa przez każdego z prokuratorów nadrzędnych. Może coś jest na rzeczy?

Andrzej Seremet znakomicie zna przepisy ustawy o prokuraturze i procedury karnej, dlatego też części z tych postulatów po prostu nie pojmuję.

Dlaczego?

Przecież szef jednostki może w każdej chwili zmienić lub uchylić każdą decyzję podwładnego i polecić opracowanie innej, którą podpisze. Z kodeksu postępowania karnego wynika uprawnienie dla każdego prokuratora, także prokuratora generalnego, do podjęcia każdego postępowania umorzonego w sprawie lub przeciwko innej osobie niż ta, która ma być podejrzanym. Prokurator nadrzędny może wznowić postępowanie, jeżeli wyjdą na jaw nowe okoliczności. A prokurator generalny – jest to jego wyłączne uprawnienie – może uchylić postanowienie o umorzeniu postępowania przeciwko osobie, jeżeli nie podziela wywodu prawnego prokuratora prowadzącego sprawę. We wspomnianych sytuacjach to uprawnienia wystarczające dla skutecznego oddziaływania.

Ale prokurator generalny twierdzi, że nie może dziś podjąć umorzenia wtedy, gdy w sprawie nie było podejrzanych lub śledztwo toczyć się będzie przeciwko innym osobom niż dotychczasowi podejrzani.

W doktrynie procesu karnego powszechnie uznaje się, że prokurator generalny takie uprawnienia ma. Inny pogląd byłby sprzeczny z zasadą dewolucji (możliwość przejęcia sprawy przez prokuraturę wyższego stopnia – red.) i ideą jednolitości prokuratury. K.p.k. daje prokuratorowi prawo podjęcia umorzonego postępowania w sprawie lub przeciwko innej osobie. Każdemu prokuratorowi. Tym samym teza prokuratora generalnego o braku tego uprawnienia stanowi zagadkę.

Czy kompetencja do bezpośredniej ingerencji w tok postępowania może być niebezpieczna?

Nie trzeba wiele, aby wyobrazić sobie hipotetycznego prokuratora generalnego, który w związku z jakąś dyspozycją polityczną lub koniunkturalizmem ingeruje bezpośrednio w tok postępowania. Nawet jeśli decyzja ta miałaby być jawna i dołączana do akt sprawy, to i tak jest to uprawnienie nadmierne. Działanie przez strukturę prokuratury, przy zasadzie niezależności prokuratora, jest rozwiązaniem bardziej gwarancyjnym i rozkłada odpowiedzialność na całą kadrę kierowniczą oraz konkretnego referenta sprawy. Projekt nowego prawa o prokuraturze upraszcza i czyni bardziej czytelnymi relacje pionowe, jak również pozwala prokuratorowi generalnemu systemowo lub w prostszy sposób mieć poważne sprawy bliżej siebie, w jednostkach wyższego rzędu. Wobec tego zastanawiam się, skąd bierze się tworzenie przez prokuratora generalnego wrażenia o braku możliwości skutecznego działania i utyskiwanie na niedostatki naszych propozycji. Nie sposób nie wiązać tego ze zbliżającymi się pracami parlamentarnymi nad projektem nowej ustawy i podbijaniem stawki. Rozumiem mechanizm, w którym szef chce mieć więcej władzy, zwłaszcza przy tak skomplikowanej strukturze organizacyjnej i kadrowej, jak prokuratura. Trzeba jednak przy tym pamiętać, że większe kompetencje są też większym obciążeniem i oczekiwaniem zdolności zaradzenia błędom prokuratury. Nie zawsze jest to roztropne.