Aktywność publicystyczna jednego z adwokatów izby warszawskiej zasługiwałaby na merytoryczną dyskusję, gdyby autor nie manipulował faktami – pisze Magdalena Czernicka-Baszuk.
Donos to atrakcyjny i żywy gatunek literacki. Mając swoje pierwotne źródło w znanym w każdym państwie sposobie komunikowania się sykofanty z władzą, jako zjawisko masowe, dające się opisać językiem socjologii, rozkwitł wraz z upowszechnieniem środków masowego komunikowania właściwych dla wieku XX. Wtedy właśnie, odchodząc od swojej pierwotnej roli, wkroczył dumnie na salony publicystyki i literatury. Stał się tak powszechny, że niemal niezauważalny. Donos to konsekwencja zwycięstwa przymiotnika nad rzeczownikiem. Rzeczownik wymusza lakoniczność i unikanie bałaganu myślowego. Tam, gdzie rządzi przymiotnik, sponiewierany rzeczownik traci należne mu miejsce, fakty przestają mieć znaczenie. Najważniejsze jest narzucanie odbiorcy ich gotowej interpretacji. Donos opisuje, lecz nie informuje, wartościuje bez uzasadnienia i z założenia ma budzić negatywną reakcję czytelnika.
Aktywność publicystyczna jednego z adwokatów izby warszawskiej, piętnującego gdzie i jak popadnie działalność Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, zasługiwałaby zapewne na większe zainteresowanie i merytoryczną dyskusję, gdyby autor posługiwał się argumentami mającymi logiczne oparcie w faktach, a nie faktami tymi manipulował, przy czym przez manipulację rozumiem przemieszanie informacji prawdziwych z ewidentnie nieprawdziwymi, a następnie przedstawianie uogólnionych, choć zawsze radykalnych wniosków.
W tekście „Na co są wydawane w Warszawie opłaty od aplikantów adwokackich”, opublikowanym w dzienniku „Rzeczpospolita”, jego autor tropiąc po raz kolejny spiski i antyadwokacką działalność ORA w Warszawie, poddał jak zwykle „precyzyjnej” analizie wydatki ponoszone przez radę w związku ze szkoleniem aplikantów adwokackich. Przedstawiając swoje podejrzenia co do nieudolności czy niegospodarności w zarządzaniu funduszami pochodzącymi z opłat wnoszonych przez aplikantów, zapomniał najwyraźniej poinformować czytelników, że podniesienie wysokości opłat nie jest wynikiem decyzji władz Izby Adwokackiej w Warszawie. Podniesienie opłat za aplikację adwokacką wynika z rozporządzenia ministra sprawiedliwości z 5 września 2013 r. (Dz. U. z 23 września 2013 r.). Opłata ta wynosi obecnie 3,05 krotność minimalnego wynagrodzenia za pracę. Warto także zauważyć, że obecnie w izbie adwokackiej w Warszawie aplikację odbywa 2845 aplikantów adwokackich. ORA ma ustawowy i korporacyjny obowiązek zapewnienia im należytej obsługi, sal szkoleniowych, wykładowców, przygotowania i przeprowadzenia kolokwiów i obligatoryjnych konkursów krasomówczych, materiałów szkoleniowych oraz organizacji praktyk sądowych. Obsługa administracyjna takiej liczby aplikantów zajmuje tysiące godzin rocznie. Do działu szkolenia rady rocznie wpływa około 20 000 pism wymagających odpowiedzi, a nierzadko decyzji merytorycznych. Kierownik szkolenia zarządza w imieniu rady całością spraw dotyczących kształcenia aplikantów adwokackich oraz pracą działu szkolenia zatrudniającego 10 osób. Wynagrodzenie kierownika to 47,6 zł w przeliczeniu na jednego aplikanta rocznie. Zanim stwierdzi się kategorycznie, że nie istnieje podstawa prawna do wypłaty wynagrodzenia kierownikowi szkolenia, wypadałoby zapoznać się uchwałą nr 55/2011 Naczelnej Rady Adwokackiej z 19 listopada 2011r. - „Regulamin odbywania aplikacji adwokackiej” (podjętą w wykonaniu delegacji ustawowej zawartej w art. 58 pkt 12b ustawy - Prawo o adwokaturze). Regulamin w par. 16 ust. 3 przewiduje bowiem kompetencję okręgowej rady adwokackiej do ustalenia wysokości wynagrodzenia kierownika szkolenia oraz wykładowców, jak też wynagrodzenia za udział w komisjach konkursowych i egzaminacyjnych. Twierdzenie, że budżet aplikantów obciąża koszt wynagrodzenia dla zastępcy kierownika szkolenia, podczas gdy w ORA w Warszawie funkcja taka nie istnieje, pozostawić należy bez komentarza.
Autora szokuje koszt ślubowania adwokackiego w kwocie 120 000 zł. Warto zauważyć, że w 2013 r. ślubowanie złożyło bez mała 800 aplikantów. Rada poniosła koszty wynajęcia pomieszczeń Filharmonii, koszty okolicznościowego koncertu, drobnych upominków wręczanych aplikantom (książki prawnicze), wreszcie koszty legitymacji aplikanckich. Te ostatnie wyniosły przeszło połowę całości (71 542 zł., to jest około 91 zł za jedną legitymację). Czy można było zorganizować ślubowanie mniejszym nakładem środków? Zapewne tak. Można było na przykład zapraszać po 20 aplikantów dziennie do gabinetu dziekana. Zajęłoby to jakieś dwa miesiące. Byłoby byle jak, siermiężnie, ale taniej. Ślubowanie aplikantów adwokackich jest znaczącym wydarzeniem w życiu Izby. Wydaje się także, że stanowi ważny dzień w życiu aplikantów, którzy w ten sposób inaugurują wejście do zawodu.
Kolejne zagadnienie to kwestia wynagradzania wykładowców. Warto pamiętać, że kwota 500 zł za godzinę zajęć z założenia zawiera w sobie także wynagrodzenie za przygotowanie wykładowcy do przeprowadzenie zajęć oraz wynagrodzenie za sprawdzenie zadanych prac. Wykładowcy rzetelnie podchodzący do swoich obowiązków poświęcają na te dodatkowe czynności czas większy niż rzeczywisty czas wykładu. Czy istotnie jest to kwota wygórowana w wypadku dobrego, czynnego na rynku zawodowym adwokata? Stawka została ustalona w taki właśnie sposób, aby zachęcić najlepszych adwokatów do prowadzenia zajęć. Okoliczności te powinny być autorowi artykułu dobrze znane. Był przecież, choć krótko, wykładowcą aplikantów adwokackich i wówczas nie kwestionował wysokości wynagrodzenia. W Izbie Adwokackiej w Warszawie prowadzona jest lista wykładowców, utworzona i zmieniana uchwałami Okręgowej Rady Adwokackiej. Nie jest to procedura ani niejasna, ani tajemna. Obecnie na liście wykładowców znajduje się 230 adwokatów, którzy zadeklarowali chęć prowadzenia zajęć. Oprócz adwokatów wykładowcami są również sędziowie, prokuratorzy, naukowcy, doradcy podatkowi itp. Nie wszyscy adwokaci wpisani na listę wykładowców prowadzą zajęcia. Zajęcia są prowadzone przez tych adwokatów, którzy osiągają dobre wyniki w ankietach ewaluacyjnych sporządzanych anonimowo przez samych aplikantów. To chyba rozwiązanie najbardziej obiektywne i transparentne. Gdy adwokaci rezygnują z prowadzenia zajęć lub są od nich odsuwani z powodu złych wyników w ankietach ewaluacyjnych, jak miało to miejsce w przypadku autora przywołanego artykułu, wówczas na ich miejsce powoływani są kolejni adwokaci.
Rzeczony adwokat w podobnie dowolny sposób podchodzi do faktów w kolejnym tekście, opublikowanym na portalu „Prawnik.pl”, a zatytułowanym „Warszawski adwokat polemizuje z dziekanem ORA”. Nieprawdą jest, jak twierdzi, że kierownik szkolenia dokonuje wyboru wykładowców, bowiem uprawnienie to przysługuje wyłącznie Okręgowej Radzie Adwokackiej w drodze uchwały. Podobnie rzecz się ma ze skreśleniem z listy wykładowców. Kierownik nie układa również planów szkolenia, plany te układane są bowiem przez Naczelną Radę Adwokacką.
Ze szczególnym zdumieniem zapoznałam się z kolejną „rewelacją”, a mianowicie iż rzecznik dyscyplinarny ORA Warszawa nie ukończył aplikacji adwokackiej. Osobiście miałam przyjemność egzaminować rzecznika dyscyplinarnego, wówczas aplikanta adwokackiego, na egzaminie końcowym w 2009 r. Informuję zatem, że zdał. Co kieruje autorem artykułu upowszechniającym nieprawdziwe informacje? Chyba nie negatywne emocje spowodowane oceną zawodowych, samorządowych i naukowych sukcesów młodszego kolegi w zestawieniu z własnymi?
Autor w swoich tekstach przywołuje kwoty wynagrodzeń osób pełniących funkcje w samorządzie adwokackim. Przywołuje je zgodnie z prawdą. Skąd czerpie wiedzę o nich? Zapewne z ekstranetu Okręgowej Rady Adwokackiej, gdzie są one dostępne. Nie przeszkadza mu to jednak potępiać rzekomego braku dostępu do informacji o wysokości tych wynagrodzeń.
Jestem kategoryczną zwolenniczką transparentności i przejrzystości. Informacje o pracy i działalności organów samorządu adwokackiego powinny być w jak najszerszym zakresie dostępne publicznie a bez wątpienia dostępne członkom samorządu adwokackiego. Przedstawianie informacji nieprawdziwych, zniekształconych, motywowanych emocjami, kompleksami lub interesami, świadczy jednak przede wszystkim o braku szacunku dla odbiorców tych informacji.
Nikt, ani przedstawiciele samorządu adwokackiego, ani ich oponenci, nie powinien dzielić środowiska warszawskiej adwokatury. Podział na „starych” i „młodych” jest podziałem fałszywym. To właśnie izba warszawska ma jedną z najmłodszych, jeśli nie najmłodszą radę. To ta izba wybrała zdecydowanie najmłodszą delegację na Krajowy Zjazd Adwokatury w 2013 r.
Rada ma wobec aplikantów, członków Izby Adwokackiej w Warszawie obowiązek zapewnienia szkolenia na jak najwyższym poziomie, prowadzonego przez wykładowców, będących w stanie przekazać im jak najlepszą wiedzę i własne doświadczenie zawodowe. Nie zawsze się to udaje i zapewne wiele jest jeszcze do zrobienia. Pamiętajmy jednak, że realizujemy, biorąc pod uwagę liczbę aplikantów w Izbie, projekt nieznany dotychczas w historii adwokatury. Za poziom szkolenia odpowiadamy wspólnie my – organizujący szkolenie, ale także w znacznej mierze sami aplikanci, którzy mają możliwość obiektywnej oceny wykładowców w anonimowych ankietach. Ankiety sporządzane przez aplikantów są jedynym obiektywnie weryfikowalnym źródłem wiedzy, jakim dysponuje ORA przy podejmowaniu decyzji o zmianach na z listach wykładowców. To właśnie samorządność.
*Na prośbę adwokat Magdaleny Czernickiej-Baszuk, redakcja serwisu Prawnik.pl informuje, że tytuł felietonu "Rzecznik prasowy warszawskiej ORA punktuje Andrzeja Nogala" został nadany przez redakcję. Treść wypowiedzi pani mecenas jest zaś jej prywatnym poglądem, a nie oficjalnym stanowiskiem rzecznika prasowego ORA w Warszawie.