Dziś mija termin implementacji nowej unijnej dyrektywy o elektroodpadach. Ustawy wciąż jednak nie ma
Polska po raz kolejny nie zdążyła z wdrożeniem unijnych regulacji. Tym razem chodzi o dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2012/19/UE w sprawie zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego (ZSEE). Implementacja jest ważna, bo uderza w szarą strefę. Te podmioty, które nadal będą chciały prowadzić działalność przy przetwarzaniu elektrośmieci, będą musiały posiadać infrastrukturę spełniającą odpowiednie standardy.
Tymczasem resort środowiska nie potrafi określić, kiedy światło dzienne ujrzy projekt ustawy wdrażającej dyrektywę.
– Projekt ustawy o ZSEE jest od września 2013 r. opracowywany na podstawie przyjętych przez Radę Ministrów założeń, przez Rządowe Centrum Legislacji – usłyszeliśmy tylko od Małgorzaty Czeszejko-Sochackiej z biura ministra.
O opóźnieniu w implementacji DGP pisał już w sierpniu ub.r., ale wtedy wydawało się, że nie będzie ono tak duże.
– Do wdrożenia unijnej dyrektywy wystarczyłaby nowelizacja obecnej ustawy o ZSEE. Niejako przy okazji zdecydowano się na reformę całego segmentu elektroodpadów, a przecież wiadomo, że przygotowanie całej ustawy jest bardziej czasochłonne aniżeli zmiana już obowiązującego aktu prawnego – zauważa Aleksander Traple, wiceprezes Biosystem Elektrorecykling.
Jeśli jednak rząd zdecydował się tworzyć nową ustawę, to branżowi przedsiębiorcy chcą zainteresować ministerstwo swoimi pomysłami. Zgłoszą je wkrótce. W połączeniu z unijnymi regulacjami nakazującymi ustalić wymogi techniczne dla miejsc, w których przetwarza się wysłużone urządzenia, miałyby one pomóc w walce z wciąż prężną szarą strefą.
– Przez osiem lat funkcjonowania obecnej ustawy o ZSEE (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1155) nie stworzono dobrze działającego systemu obiegu elektrośmieci. Bardzo często dokumenty pozostają niezgodne ze stanem rzeczywistym. Tymczasem zużyty sprzęt powstaje, bo to naturalny proces związany z konsumpcją, tyle że duża jego część nie jest legalnie przetwarzana – wyjaśnia Traple.

Uszczelnić system

Najważniejsze, jak zaznaczają przedstawiciele branży, jest zablokowanie odpływu elektrośmieci do punktów skupu złomu, gdzie są obrabiane z pogwałceniem wszelkich zasad ochrony środowiska. W obecnych unormowaniach słaby punkt występuje na linii sklep – konsument. Klient nabywając nowy sprzęt może co prawda oddać zużyte urządzenie do sklepu, ale za dostawę elektroodpadu do sprzedawcy musi zapłacić sam. Prowadzi to do absurdu, bo np. transport dostarczający nową lodówkę bezpośrednio do domu nie ma obowiązku odebrać za darmo starego urządzenia. Część osób woli więc pozbyć się problemu, oddając ZSEE do złomiarza, inkasując za to kilka groszy.
Poza tym często samym sklepom nie zależy na tym, by ściągać od klientów zużyte urządzenia, po ich zebraniu muszą bowiem nieodpłatnie przekazać je do zakładów przetwarzania elektroodpadów.
– Uszczelnienie systemu mogłoby polegać na nałożeniu na sklepy obowiązku darmowego odbioru zużytego sprzętu z domu klienta, bezpośrednio przy dostawie nowego urządzenia. Takie zadanie wiąże się oczywiście z poniesieniem dodatkowych kosztów, dlatego warto pomyśleć nad regulacją, żeby sklepy, inaczej niż dziś, pobierały od zakładów przetwarzania jakąś gratyfikację za przekazywane elektroodpady. W końcu ZSEE zebrany w jednym miejscu, czyli magazynie sklepowym, dla odbierającego ma pewną wartość – proponuje Aleksander Traple.
– To byłby krok w dobrym kierunku. Ograniczy to przekazywanie przez konsumentów zużytego sprzętu na złom, co jest obecnie nagminnym procederem. Będą zarabiali na tym też sprzedawcy, więc każdy podmiot w systemie byłby zadowolony – uważa z kolei Tomasz Tatomir, radca prawny z Kancelarii Prawa Ochrony Środowiska i Prawa Gospodarczego „Koncept TT”.

Egzekwować kary

Kolejnym obszarem, w którym należałoby wprowadzić zmiany, jest system karania przedsiębiorców naruszających prawo. Obecnie sankcjonuje się pozostawienie w elektroodpadach niebezpiecznych substancji przed poddaniem ich kolejnym etapom przetwarzania. Zdaniem przedsiębiorców karane powinny być również nieprawidłowości w sposobie pozbywania się tych substancji.
– Nie wystarczy napisać, że trzeba usunąć freon. Trzeba określić, jak to zrobić, by nie zagrażać środowisku. Problemem dzisiejszych uregulowań jest duży poziom ogólności. Urzędnicy, którzy mają egzekwować przepisy, muszą mieć konkrety, by się na nich opierać – stwierdza Aleksander Traple.
– Zmiana sankcji karnych na administracyjne może znacznie przyspieszyć i usprawnić proces ich wymierzania. Sprawy karne są często umarzane z powodu niskiej szkodliwości czynu lub niewykrycia sprawcy. W przypadku kar administracyjnych takie sytuacje nie będą miały miejsca – ocenia mecenas Tatomir.
Nie jest to głos odosobniony.
– Myślę, że to może być krok w dobrym kierunku, ponieważ przed sądem sprawy toczą się bardzo wolno i w odległych terminach, a czas rozmydla odpowiedzialność i osłabia pomyślne próby udowodnienia wykroczenia. Co więcej, w przypadku niepomyślnego przebiegu sprawy, przedsiębiorca zgodnie z tokiem postępowania administracyjnego ma prawo zaskarżyć decyzje organu i uzyskać rozstrzygnięcie szybciej niż w sądzie – dodaje Marek Osik, wiceprezes Polskiej Grupy Recyklingu PROEKO.

Duża część zużytego sprzętu nie jest legalnie przetwarzana