Wydatki na pomoc prawną świadczoną dla najuboższych zmniejszyły się w Polsce w ostatnich latach o 1/3
Wielokrotne apele samorządu adwokackiego o podwyższenie stawek za reprezentację z urzędu zbywane są przez rząd argumentami, że nasze państwo jest biedne i nie jest w stanie płacić więcej pełnomocnikom i obrońcom z urzędu. Skłania to do analizy porównawczej, ile na pomoc prawną z urzędu wydaje Polska, a ile inne kraje europejskie.
Twarde dane
Oprę się na publikacji Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości pt. „Wymiar sprawiedliwości w Europie. Polska na tle wybranych krajów” Andrzeja Siemiaszki i in. Dane pochodzą z 2006 r., niemniej jednak w pozostałych krajach europejskich nie ma tu większych zmian z uwagi na stagnację budżetową. Polskie dane zostały zaś przeze mnie zaktualizowane.
Z lektury „Wymiaru sprawiedliwości...” wynika, że Polska jest krajem wyjątkowo skąpo wydającym pieniądze na pomoc prawną: tak w ujęciu kwotowym, jak i procentowym. Wszystkie duże kraje unijne wydają znacznie więcej niż my. W 2006 r. Polska wydawała na ten cel 0,44 promila budżetu państwa. Niemcy przeznaczają 0,87 promila (prawie 2 razy więcej niż Polska), Francja 1 promil budżetu (ponad 2 razy), Anglia i Walia 4,51 promila (11 razy). Norwegia wydawała nawet cały 1 promil budżetu na pomoc prawną (a więc 25 razy więcej niż Polska). Oczywiście, w liczbach bezwzględnych kwoty przeznaczane na pomoc z urzędu w Europie są znacznie wyższe, niż wynikałoby z danych procentowych, z uwagi na znacznie większe niż polskie budżety tych państw. Ale wydają one bez porównania większe sumy również w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Anglia przeznacza na pomoc prawną 130 razy więcej niż Polska, Norwegia 100 razy, Francja – 10, Niemcy – 14, a Czechy – 2.
Jak to wyglądało w 2013 r.? Jak zmieniły się nakłady na pomoc prawną z urzędu w ciągu minionych siedmiu lat? Czy zwiększyły się wzorem krajów unijnych? Przecież od lat dynamicznie rosną wydatki państwa polskiego na sprawiedliwość, powinny więc rosnąć i wydatki na pomoc prawną dla ubogich. W 2006 r. na sądownictwo Polska przeznaczała 1,78 proc. swojego budżetu. Dane statystyczne pokazują jednak, że zmierzamy w przeciwną niż UE stronę: oszczędzania na pomocy prawnej.
Z informacji uzyskanych w Ministerstwie Sprawiedliwości wynika, że na pomoc prawną udzielaną z urzędu resort zaplanował w 2013 r. 102 mln 178 tys. zł. Stanowi to w przybliżeniu 0,3 promila budżetu państwa, który na rok 2013 w zaokrągleniu wynosił 335 mld zł. Budżet wymiaru sprawiedliwości – przeszło 10,5 mld zł (ok. 3 proc. budżetu). Na pomoc prawną z urzędu Polska wydaje więc trzy dziesięciotysięczne swojego budżetu! Od roku 2006 wydatki te zmniejszyły się o 1/3. I to w czasie szybkiego wzrostu nakładów na wymiar sprawiedliwości i powszechnego zubożenia społeczeństwa, które zmusza ludzi do korzystania z pomocy pełnomocników i obrońców z urzędu.
Realny koszt
Mamy szczupły budżet i oszczędzamy pieniądze? A jednak znalazły się w nim właśnie środki w kwocie 340 mln zł (w ciągu 10 lat) na izolację 18 niepoprawnych przestępców, pomimo zastrzeżeń co do konstytucyjności ustawy. Oznacza to, że rząd będzie przeznaczał rocznie równowartość 1/3 środków na pomoc prawną na realizację tego pomysłu.
Państwo ponosi jednocześnie realne wydatki na obsługę prawną własnych interesów. Oprócz rzeszy radców prawnych zatrudnionych w urzędach, jest przecież Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa. W 2013 r. jej budżet wynosił 31,5 mln zł – czyli 1/3 tego, co Polska przeznacza na pomoc prawną z urzędu dla milionów obywateli. Za te pieniądze Prokuratoria zatrudnia 149 osób. Według stanu na koniec 2012 r. w toku było 6872 spraw sądowych, a wpływ w 2012 r. wyniósł 4709 spraw. Zestawienie to pokazuje, jakie są realne koszty obsługi prawnej – i to bynajmniej nieobliczone na zysk – spraw sądowych. Prokuratoria jest przecież urzędem państwowym, a mimo to prowadzenie jednej sprawy przez jej prawników kosztowało średnio 4583 zł.
Z analizy powyższych danych wynika, że państwo polskie wyjątkowo oszczędnie, wręcz skąpo wydaje pieniądze na opłacanie wyznaczonych z urzędu pełnomocników i obrońców. Podczas gdy realne koszty – jak wynika z przytoczonych danych Prokuratorii Generalnej – jednej sprawy sądowej wynoszą średnio ponad 4500 zł, obrońcy w sprawach karnych mogą liczyć na 1/10 tej kwoty (stawka podstawowa wynosi 420 zł), a w sprawach cywilnych jest szeroka kategoria spraw, za prowadzenie których pełnomocnik z urzędu otrzymuje 60 zł. Wyjątkowo zdarza się sytuacja, gdy adwokat otrzyma więcej niż 4500 zł. W tych sprawach musi więc on dokładać do interesu.
Nasuwa się więc wniosek, że Ministerstwo Sprawiedliwości uparcie kultywuje feudalny model pomocy prawnej z urzędu, traktując adwokatów jako pańszczyźnianych chłopów, zmuszonych do darmowej w istocie robocizny. Z tym że pan feudalny zapewniał poddanym opiekę, a ministerstwo poza batem dyscyplinarnym nie ma nic do zaoferowania. Zapewne z tej przyczyny prowadzi prace nad odebraniem adwokaturze sądownictwa dyscyplinarnego, aby jeszcze mocniej przykręcić pańszczyźnianą śrubę.
Andrzej Nogal adwokat