Mecenas Mikołaj Pietrzak nie potrzebuje obrońcy. Inaczej jest z palestrą. Kiedy ją flekują, bywa bezradna
W zbiorze zasad etycznych i godności zawodu, na co dzień określnym jako kodeks etyczny, nie ma nic odkrywczego. Ot, kilka odwołań do zasad etycznych, wypracowanych przez kulturę śródziemnomorską. Wystarczy przeczytać, należy stosować. Adwokacki kodeks etyczny nie jest tworem doskonałym. Ale skoro obowiązuje, podlega wykładni. Ostatnio odczytał go na nowo adw. Andrzej Nogal („Wyrok w sprawie więzień CIA wyrządził w Polsce wiele szkód”, DGP 163/2014). Dla adwokatury byłoby lepiej, gdyby w tej sprawie milczał.
Niektórzy uważają zasady etyczne za zbędny balast. Inni, np. tacy staromodni jak ja, żyją w przekonaniu, że bez nich adwokatura spsieje do reszty. Dlatego wypowiedź adw. Nogala, odnosząca się wprost do zasad etycznych, wymaga komentarza. Jest on konieczny, bo podczas lektury wieje grozą. Oto adwokat, któremu marzy się kariera ważnego działacza samorządowego, wmawia czytelnikom, że adwokat będący działaczem samorządowym nie powinien bronić praw i wolności obywatelskich. Że bliżej nieokreślony interes państwa polskiego i podatników powinien cenić wyżej niż interes klienta. Istotna część wypowiedzi mec. Nogala to piętnowanie Kolegi, któremu los Polski ponoć nie leży na sercu. Przywołany mecenas Mikołaj Pietrzak, któremu dostało się od zatroskanego kolegi, jest znakomitym adwokatem. Nie sądzę, by potrzebował obrońcy. Jestem pewien, że poradzi sobie sam. Inaczej jest z adwokaturą. Kiedy ją flekują, bywa bezradna.
Troska o państwo?
Ostatnią czynnością, poprzedzającą wpis na listę adwokatów, jest ślubowanie. Trudno nie dostrzec, że ustawodawca (art. 5 prawa o adwokaturze) zawarł w jego rocie – zaraz po obowiązku ochrony praw i wolności obywatelskich – nakaz działania gorliwego, sumiennego i zgodnego z przepisami prawa. Uchwalając kodeks etyczny, NRA poszła o krok dalej. Zgodnie z par. 6 celem naszego działania jest ochrona interesów klienta, o które powinniśmy dbać „podejmując czynności zawodowe według najlepszej woli i wiedzy, z należytą uczciwością, sumiennością i gorliwością”. Innymi słowy mądrze i odważnie (par. 43 mówi wprost – mądrze i honorowo). Tymczasem art. 28 ust. 1 ustawy („Adwokat może odmówić udzielenia pomocy prawnej tylko z ważnych powodów”), na który powołuje się mec. Nogal, ma kilkadziesiąt lat i jest przepisem martwym. Powstał za głębokiej komuny, gdy adwokaci wykonywali zawód w zespołach adwokackich. Gdy – przynajmniej formalnie – sprawy przydzielał kierownik zespołu. Jak komuś sprawa przydzielona nie pasowała, mógł odwołać się do rady. Na tej zasadzie krewny zgwałconej mógł wybronić się od prowadzenia sprawy o gwałt. Nie pamiętam, by w ciągu ostatnich dwudziestu lat z okładem rada adwokacka w Warszawie, lub dziekan warszawskiej izby adwokackiej podjęli decyzje na podstawie ww. przepisu.
Adwokatura, ze szkodą dla siebie, nie uznaje specjalizacji. Nie zmienia to tego, że specjalizacja ma się nieźle. Wymusili ją klienci. I tak jak mamy specjalistów od rozwodów i spraw ziemskich, mamy też specjalistów od spraw karnych. Niektórzy z nich umieją prowadzić sprawy przeciwko państwu związane z naruszeniem praw podstawowych. Zapewne dlatego drogi mec. Pietrzaka i domniemanego terrorysty przecięły się. Czy był powód, by adwokat, który jest specjalistą w określonej dziedzinie, mógł odmówić przyjęcia sprawy tylko dlatego, że jest działaczem samorządowym? Odpowiedź „tak” zalatuje paranoją, bo właśnie z uwagi na zasadę wyrażoną w art. 1 ust. 1 prawa o adwokaturze przepis art. 28 ust. 1 nie może mieć zastosowania sprawie o ochronę praw obywatelskich. Tych wartości muszą bronić wszyscy adwokaci. Także ci, którym wydaje się, że terrorysta nie może być pokrzywdzonym w rozumieniu kodeksu postępowania karnego!
Żaden adwokat nie ma prawa odmówić prowadzenia właśnie takiej sprawy. Zatem nie dziwi, że adwokat Mikołaj Pietrzak, kolega równie roztropny, co odważny, specjalizujący się w sprawach karnych – także takich, w których prawa i wolności obywatelskie są naruszane – przyjął sprawę o pozbawienie wolności i tortury, czyli poważne przestępstwa ścigane w Polsce z urzędu, a następnie przez kilka lat ją prowadził. A skoro wyczerpał możliwości działania przed polskimi sądami, postanowił szukać sprawiedliwości przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Proste? Tak! Zgodne z zasadami etyki? Tak! Ale nie dla mec. Nogala. Kiedy czytam jego wypowiedź, mam nieodparte wrażenie, że przepajająca go troska o interes państwa i podatników wpisuje się w program podważania legitymacji do sprawowania funkcji samorządowych przez kolejnego członka warszawskiej rady adwokackiej. Bo przecież nie powinien działać w samorządzie adwokat, któremu los jakiegoś obcokrajowca, być może terrorysty, jest bliższy niż los Polski! Zdaniem mec. Nogala adwokatura traci wizerunkowo, gdy adwokat wygrywa z państwem!
Wilk i Czerwony Kapturek
Ustawa o adwokaturze nie dzieli adwokatów na pełnomocników i obrońców. Nie zawiera także podziału na pełnomocników (obrońców) z wyboru i pełnomocników (obrońców) z urzędu. Wszyscy adwokaci świadczący pomoc prawną mają identyczne obowiązki. Prawo nie dzieli klientów na lepszych i gorszych. Dlatego wilk i Czerwony Kapturek mają takie samo prawo do pomocy adwokata. W skrajnej sytuacji oznacza to, że nie ma żadnej różnicy pomiędzy rodzicami księdza Popiełuszko i Abd al-Rahimem al-Naszirim. I oni, i on potrzebowali pomocy prawnej. Szczególnej formy opieki, na którą zasługuje każdy, kto przebywa na terenie państwa prawa. Taką pomoc mają obowiązek zapewniać adwokaci. Chyba, że ktoś zapomniał o istocie ślubowania.
Z wypowiedzi mec. Nogala wynika, że dla państwa polskiego i podatników najlepiej by było, gdyby Abd al-Rahima al-Nasziriego reprezentował jakiś adwokat niedojda. Taki, który przegrałby proces przed ETPC, jest dla mec. Nogala ok, bo podatnicy nie musieliby zrzucać się na odszkodowanie dla domniemanego terrorysty. Dlatego adwokata, który dobrze wykonał robotę i wygrał sprawę, należy potępić. Zwłaszcza że jest działaczem samorządowym.
Kiedy przyjmuję sprawę obywatela przeciwko państwu, interes państwa i podatników mam w tak zwanym głębokim poważaniu. Interesuje mnie interes mojego klienta. To jego sprawy muszę bronić. Mądrze, gorliwie i odważnie. Czyli uczciwie. Inna interpretacja zasad etycznych zaprowadzi adwokaturę donikąd.
Krzysztof Stępiński, adwokat