Nie będzie aborcji nawet w sytuacji, gdy badania prenatalne wykażą, że dziecko urodzi się z nieuleczalną chorobą zagrażającą jego życiu. Będzie to możliwe tylko przy ciężkim i nieodwracalnym uszkodzeniu płodu. Matce, która usunie dziecko poczęte zdolne do życia poza jej organizmem, ma grozić od 3 miesięcy do 5 lat więzienia
Przerywanie ciąży – historia sporu
/
Dziennik Gazeta Prawna
Takich zmian w kodeksie karnym chce Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego działająca przy ministrze sprawiedliwości. Propozycje ujawnił na łamach Prawnika DGP w miniony piątek prof. Lech Gardocki.
Zdaniem części ekspertów to nic innego jak zamach na kompromis aborcyjny. Zgodnie z dzisiejszymi przepisami
kobieta, która poddaje się aborcji, nigdy nie odpowiada karnie.
– Pomysł karania matki za aborcję, choćby w najbardziej nagannych jej okolicznościach, zepchnie nas do średniowiecza, a kobietę do roli inkubatora obłożonego zakazem dysponowania własnym ciałem – ocenia karnista sędzia Maciej Strączyński.
Jednak członkowie komisji zaprzeczają, aby taki był ich cel. – Ten przepis ma złagodzić odpowiedzialność karną matki za spowodowanie śmierci nienarodzonego dziecka. Obecne orzecznictwo Sądu Najwyższego wyraźnie bowiem wskazuje, że osoba, która zabija kobietę w zaawansowanej ciąży, odpowiada za śmierć dwóch osób. Idąc więc tym tropem,
kobieta, która pozbawiłaby życia nienarodzone dziecko, odpowiadałaby jak za zwykłe zabójstwo – tłumaczy Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości.
Te argumenty jednak nie wszystkich przekonują. – To wprowadzenie kuchennymi drzwiami
przepisu, który skreśla dzisiejszą zasadę, że kobieta nigdy nie odpowiada za aborcję – mówi dr Monika Zbrojewska, karnista z Uniwersytetu Łódzkiego.
Są jednak
prawnicy, którzy studzą emocje. – Polskie prawo nie ustanawia kategorycznego, prostego podziału na dzieci (po urodzeniu) i płody (przed urodzeniem) – zauważa Andrzej Michałowski, adwokat z kancelarii Michałowski Stefański. Dlatego też jego zdaniem nie jest herezją, że pojawiają się pomysły odejścia od terminu „przerywanie ciąży” na rzecz terminu „pozbawienie życia dziecka poczętego”.
Komisja zmienia zasadę, że nie karze się matki za aborcję
Takie ograniczenie tzw. przesłanki eugenicznej, pozwalającej dziś na legalne usunięcie ciąży, zaproponowała Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego. Kierownictwo resortu podkreśla, że propozycji komisji nie można traktować jako projektu ministerialnego.
– Tutaj nie ma mowy o żadnym automatyzmie. Nie można stawiać znaku równości między projektem komisyjnym a resortowym. Jeżeli bowiem chodzi o te zmiany zaproponowane przez komisję, które dotyczą części szczególnej kodeksu karnego, to nie zostały one jeszcze zaakceptowane przez ministra sprawiedliwości. Choć z drugiej strony nie można wykluczyć, że minister będzie chciał je przedstawić rządowi jako propozycje resortowe – wyjaśnia Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości.
Okrojenie przesłanek
Zmiany dotykają bardzo delikatnej kwestii. Chodzi przede wszystkim o zaproponowane modyfikacje przesłanek pozwalających na bezkarne usunięcie ciąży. Dziś są one uregulowane w ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (Dz.U. z 1993 r. nr 17, poz. 78). Komisja proponuje, aby przenieść je do kodeksu karnego i znacząco okroić.
Jeżeli chodzi o pierwszą z przesłanek, a więc zagrożenie dla życia i zdrowia kobiety ciężarnej, to projektodawcy proponują, aby usunięcie ciąży było możliwe nie zawsze, gdy ciąża rodzi zagrożenie dla zdrowia kobiety, ale tylko wówczas, gdy to zagrożenie jest „poważne”.
– Obecny przepis pozwala na bardzo szeroką interpretację przesłanki pozwalającej na aborcję. Po zmianie nie będzie możliwości, aby lekarz usunął dziecko niejako na życzenie pacjentki, która skarży się na drobne dolegliwości wywołane ciążą. Chodzi przecież o zrównoważenie interesów matki i dziecka – tłumaczy wiceminister Królikowski.
Zdaniem części prawników wprowadzenie takiej zmiany ma na celu zniechęcenie lekarzy do przeprowadzania zabiegu usunięcia ciąży, nawet jeżeli są przesłanki medyczne.
– Tak sformułowany przepis jest nieostry, a tym samym wprowadza element niepewności. Żaden lekarz nie da sobie ręki uciąć, że ciąża stanowi „poważne” zagrożenie dla zdrowia pacjentki. A skoro tak, to – nie chcąc się narazić na wizytę prokuratora – po prostu odmówi wykonania zabiegu – zauważa dr Monika Zbrojewska, karnistra z Uniwersytetu Łódzkiego.
To jednak nie koniec propozycji zaostrzenia warunków dopuszczających aborcję.
– Postanowiliśmy zrezygnować z przesłanki, zgodnie z którą można usunąć ciążę, jeżeli badania prenatalne wskazują na duże prawdopodobieństwo nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu płodu. Mówiąc w uproszczeniu: nie będzie można usunąć dziecka z podejrzeniem np. zespołu Downa – wyjaśnia Michał Królikowski.
Dodaje, że w opinii komisji kodyfikacyjnej przesłanka eugeniczna jest niezgodna z ustawą zasadniczą.
– Prowadzi bowiem do tego, że – na podstawie interesów absolutnie obcych dziecku, kiedy mogłoby ono normalnie żyć, np. z zespołem Turnera – można bezkarnie pozbawić je życia. Licząc się z tym, że nie ma szans na całkowite usunięcie przesłanki eugenicznej, zaproponowaliśmy okrojenie jej stosowania tylko do przypadków, które mają charakter śmiertelny – mówi wiceminister Królikowski.
Kolejna proponowana zmiana w tym zakresie będzie miała taki skutek, że do legalnej aborcji nie będzie wystarczało istnienie jedynie „dużego prawdopodobieństwa” ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu, popartego badaniami. Projekt bowiem zezwala na usunięcie ciąży tylko wówczas, gdy będzie „zachodziło ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie dziecka poczętego”.
Zdaniem krytyków ostrzej prawa antyaborcyjnego nie da się już sformułować.
– Gdyby te przepisy weszły w życie, to legalna aborcja stałaby się praktycznie nieosiągalna. Ich cel jest jeden: zmuszenie kobiety do urodzenia dziecka, bez względu na wszystko. Te przepisy przedkładają życie dziecka poczętego nad życie kobiety – ocenia dr Zbrojewska.
Spór o in vitro
Część prawników zwraca uwagę na to, że zaproponowane przepisy będą miały zastosowanie także do metody in vitro. Chodzi o projektowany art. 152 k.k., w którym zastępuje się zwrot „kto przerywa ciążę” na „kto powoduje śmierć dziecka poczętego”. Zdaniem prof. Lecha Gardockiego, byłego I prezesa Sądu Najwyższego, skutek tej zmiany może być taki, że „przepis będzie dotyczył również płodu rozwijającego się poza organizmem matki, a więc będzie pośrednio regulował kwestie związane z rozwijaniem życia in vitro. Oczywiście w kierunku ograniczenia tej procedury”.
– Nie ma podstaw do tego, aby odczytywać w ten sposób nasz projekt. Komisja nie dotykała w swoich propozycjach kwestii biomedycznych – zapewnia jednak Michał Królikowski.
Potrzeba dyskusji
Jednak nie wszyscy prawnicy potępiają w czambuł propozycje komisji.
– Można to oczywiście kontestować z różnych pozycji, ale taki projekt nie stanowi bynajmniej jakiejś herezji lub wyłomu w systemie – uważa Andrzej Michałowski, adwokat z kancelarii Michałowski Stefański.
Zwraca uwagę, że cel projektu wynika z przekonania, że „przerwanie ciąży” nie jest zabiegiem lekarskim, ale pozbawieniem życia. A przecież ochrona praw dziecka poczętego rozpoczyna się w art. 38 i 68 konstytucji.
Zdaniem mec. Michałowskiego projekt komisji, jako że dotyczy spraw z pogranicza wolności sumienia i wiary, powinien być poddany szerokim konsultacjom społecznym.
– Analizy wymaga rozszerzanie penalizacji czy domknięcie zastosowanych definicji. I świadomość ich skutków. Zmiana znamion dotychczasowego przestępstwa „przerywania ciąży” może wywołać penalizację np. stosowania środków wczesnoporonnych, a nawet antykoncepcyjnych – zauważa Andrzej Michałowski.
I pyta: czy takie było założenie komisji kodyfikacyjnej? Czy zaakceptują to obywatele? Czy to będzie w ogóle spójne, skoro środki te są w legalnej sprzedaży, a zakup niektórych bywa dofinansowywany przez państwo?
Z kolei sędzia Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, uważa ten projekt za niepotrzebny.
– Podstawowe zasady prawa karnego są niezmienne od lat i identyczne we wszystkich cywilizowanych krajach. W Polsce zaś w ostatnich dekadach coraz ktoś próbuje zapisać je w ustawie inaczej, wołając głośno, że potrafi je lepiej ubrać w słowa niż „tamci” – ironizuje sędzia.
Zaznacza, że proponowane przez komisję zmiany doprowadzą do sytuacji, w której kodeks karny znowu stanie się przedmiotem walki politycznej, bo dla niektórych polityków stosunek do aborcji i in vitro to jedyny wykładnik poglądów człowieka.
Zdaniem krytyków ostrzej prawa antyaborcyjnego nie da się już sformułować