Regulacje, które miały zapobiec wychodzeniu na wolność niebezpiecznych przestępców, nie zaczną działać przed wyjściem pierwszego z nich z więzienia. Niektórzy objęci 25 lat temu amnestią opuszczą zakłady karne już zimą.
Choć już dziś izba wyższa parlamentu ma głosować specustawę dotyczącą szczególnie niebezpiecznych przestępców cierpiących na zaburzenia psychiczne, strona rządowa ma świadomość, że akt procedowany jest za późno. Przyznał to odpowiedzialny za projekt dr hab. Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości, podczas ostatniego posiedzenia senackiej komisji praw człowieka, praworządności i petycji.
– Jeżeli wobec osoby, która jest najbardziej niepokojąca w opinii publicznej, pochodzącej z grupy tych, które były skazane na karę śmierci, a którym zamieniono tę karę na karę 25 lat pozbawienia wolności, miałaby być zastosowana procedura z tej ustawy, to i tak ta osoba na jakiś czas będzie musiała opuścić zakład karny – przyznał Królikowski.
I stanie się tak, mimo że ustawa przewiduje jedynie 14-dniowe vacatio legis. Spóźnienie wynika zarówno z terminów, jak i procedur wprowadzanych ustawą o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób. Przewidują one m.in. opiniowanie przez kilku biegłych, a to wymaga czasu.
– Tej procedury nie uda się zakończyć, zanim ta osoba opuści zakład karny – dodawał wiceminister Królikowski.
I choć nie wskazał, o którego skazanego chodzi, można się domyślać, że miał na myśli Mariusza Trynkiewicza, zwanego szatanem z Piotrkowa, który pozbawił życia czterech chłopców. Ma on opuścić więzienne mury już 11 lutego 2014 r.

Nowe środki postpenalne

Przypomnijmy, że wspomniana ustawa jest reakcją na błąd ustawodawcy. Ten bowiem znosząc w 1989 r. karę śmierci zastąpił ją karą 25 lat pozbawienia wolności, zapominając przy tym o wprowadzeniu dożywocia. Właśnie w wyniku tej luki już wkrótce zakłady karne mają zacząć opuszczać amnestyjni przestępcy – m.in. seryjni mordercy czy gwałciciele, którzy kończą odbywanie kary. Niektórzy zapowiadają powrót do zbrodniczego życia.
Aby uchronić społeczeństwo przed niebezpieczeństwem z ich strony, Ministerstwo Sprawiedliwości zaproponowało rozwiązanie, na mocy którego sąd cywilny mógłby decydować o umieszczeniu takich sprawców w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym, gdzie poddawani byliby terapii. Alternatywnie wobec niektórych mniej niebezpiecznych (co do których występowałoby wysokie, ale nie bardzo wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu zabronionego) stosowany miałby być nadzór prewencyjny.
Zdaniem resortu rozwiązanie to, choć kontrowersyjne z konstytucyjnego punktu widzenia, możliwe jest do przeprowadzenia. Świadczą o tym przykłady innych unijnych krajów, m.in. Niemiec, na których regulacji ministerstwo się wzorowało.

Lex retro non agit

Tego poglądu konsekwentnie nie podziela jednak większość prawników. O ustawie sceptycznie wypowiedział się podczas senackich prac m.in. prof. Witold Kulesza, karnista z Uniwersytetu Łódzkiego. Jego zdaniem ustawa przegłosowana 23 października 2013 r. przez Sejm może znaleźć zastosowanie jedynie na przyszłość, tj. w stosunku do osób, które zostaną skazane po jej wejściu w życie. Bezwzględnie nie może natomiast mieć zastosowania do tych, które odbywają już karę pozbawienia wolności, w ten sposób bowiem łamałaby zasadę niedziałania prawa wstecz.
Argumentacji tej nie podziela jednak minister Królikowski. Odwołał się do kazusu strzelców berlińskich, w kontekście którego Europejski Trybunał Praw Człowieka przyznał, że każdy przepis powinien być stosowany w określonym kontekście konstytucyjnym.
– To prawda, że te przepisy możemy interpretować w taki sposób, że wydają się niebezpieczne. Ale obowiązuje wykładnia prokonstytucyjna, która nakazuje wybrać taką interpretację tego przepisu, której stosowanie utrzyma się w ryzach wyznaczonych przez konstytucję. (...) Sytuacja przewidziana w tej ustawie nie jest uznana przez ETPC – pod tymi warunkami, jakie zostały wprowadzone – jako działanie mające charakter retroaktywny. Aktualizuje się bowiem ono w związku z przesłanką występującą w chwili wejścia w życie ustawy, a więc stanem niebezpieczeństwa sprawcy, niezwiązanym ze skazaniem za poprzednie przestępstwa – podnosił Królikowski podczas ostatniego posiedzenia komisji.
Przypomnijmy, że zakres zastosowania ustawy, w porównaniu z jej pierwotnym brzmieniem, został istotnie zawężony. Zgodnie z jej art. 1 ma ona znaleźć zastosowanie wobec osób, które:
• odbywają prawomocnie orzeczoną karę pozbawienia wolności w systemie terapeutycznym lub w zakładzie karnym typu zamkniętego (ta druga przesłanka zgodnie z sugestią senackiej komisji zdrowia ma zostać jednak wykreślona),
• w trakcie postępowania wykonawczego stwierdzono u nich (komisja proponuje brzmienie „występowały u nich”) zaburzenia psychiczne w postaci upośledzenia umysłowego, zaburzenia osobowości lub zaburzenia preferencji seksualnych,
• stwierdzone zaburzenia psychiczne mają taki charakter lub nasilenie, że zachodzi co najmniej wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy lub groźbą jej użycia przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności seksualnej, zagrożonego karą pozbawienia wolności, której górna granica wynosi co najmniej 10 lat.
Mimo jednak wprowadzenia szczegółowo określonych przesłanek przesiewowych wciąż silne są głosy sprzeciwiające się tworzeniu ośrodka. Krytyczną opinię wyraził m.in. dr Paweł Moczydłowski. Jego zdaniem istnieją mniej inwazyjne środki służące ochronie społeczeństwa i porządku publicznego, takie jak np. opiekunowie socjalni dla byłych więźniów. Również Helsińska Fundacja Praw Człowieka podnosiła, że żałuje, iż projektodawca „nie zdecydował się na rozszerzenie katalogu środków, które w mniejszym stopniu ingerowałyby w wolność osobistą, takich jak np. objęcie osób stwarzających zagrożenie systemem dozoru elektronicznego”.

Sprzeciw lekarzy

Do tego dochodzi jeszcze stanowisko Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego,wspierane przez krajowego konsultanta w dziedzinie psychiatrii. Podnosi się w nim, że psychiatria – jako dyscyplina medyczna, której naczelnym zadaniem jest leczenie chorych, ratowanie ich życia i zdrowia – nie jest właściwym obszarem do realizowania zadania izolacyjnego wobec osób, które zostały prawomocnie skazane. „Traktowanie tych osób po odbyciu kary jak osób z zaburzeniami psychicznymi wymagającymi leczenia wbrew ich woli, niezależnie od ujawnionych przez nie cech nieprawidłowej osobowości, które mają w przyszłości odpowiadać za wysoce prawdopodobne działania przestępcze, jest błędne. Uważamy, że oddziaływania terapeutyczne, jakimi dysponuje współczesna psychiatria, są nieskuteczne, by uzyskać poprawę u osób zdradzających cechy nieprawidłowej osobowości związanej z podejmowaniem zachowań zagrażających życiu i zdrowiu innych” – czytamy w uchwale zarządu.
Podnosi się w niej również, że stosowanie metod terapeutycznych o wątpliwej skuteczności wobec osób niewyrażających na nie zgody narusza normy etyczne lekarza. A zdaniem towarzystwa rozwiązanie tego niezwykle ważnego problemu społecznego powinno nastąpić poprzez wprowadzenie i rozbudowanie instytucji nadzoru prewencyjnego.
Mimo tych wszystkich wątpliwości prawnicy nie spodziewają się, aby ustawa nie zyskała dziś akceptacji senatorów.
– Nie liczę na to, że Senat ją odrzuci. Wprowadzone przez niego poprawki wrócą do Sejmu, a ten je najprawdopodobniej przegłosuje. Potem projekt trafi jednak do prezydenta, któryw razie wątpliwości ma dwie opcje. Albo może ustawę zawetować, w co nie wierzę, albo skierować wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, a to w świetle licznych negatywnych opinii eksperckich nie byłoby złym rozwiązaniem – podnosi dr Adam Bodnar, wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Stosowanie terapii o wątpliwej skuteczności godzi w etykę lekarza

Etap legislacyjny

Ustawa przed głosowaniem w Senacie