Wiele kancelarii działa w oparciu o przestarzały model biznesowy. Prawnicy wewnętrzni ten model zmieniają i kształtują na nowo

Niezwykłe wnętrza. W pierwszej chwili, widząc recepcję, myślałam, że to bar. I ten fotel wysadzany kapslami...

W jakimś sensie jest to wprowadzenie w świat prawników in-house, o których mamy rozmawiać. Wchodząc do siedziby kancelarii prawnej, zazwyczaj można zobaczyć eleganckie meble, a na ścianie duży szyld i rozmaite gadżety o charakterze prawniczym. Biuro prawnika wewnętrznego od razu pokazuje, że jest on osobą usytuowaną blisko biznesu. Pokazuje to też często jego strój – zdecydowanie mniej formalny niż przyjęło się w środowisku prawniczym.

Szefowa działu prawnego dużej korporacji powiedziała mi niedawno, że jedna z pierwszych rad, które usłyszała po przyjściu do firmy, dotyczyła właśnie jej ubioru – zbyt „kancelaryjnego”, jak stwierdzono.

Mnie pożegnanie z krawatem zajęło kilka lat (śmiech). A co do rad – byłem niedawno na spotkaniu prawników in-house w Londynie, podczas którego prawnicy wewnętrzni takich koncernów jak Google czy Coca-Cola mówili o najlepszych wskazówkach otrzymanych od biznesu. Szczególnie utkwiły mi w pamięci trzy: „Nie mów jak prawnik”, „Trzymaj się blisko biznesu, ale jednocześnie zachowaj obiektywizm i dystans” i wreszcie „Nie komplikuj, tylko upraszczaj”. W mojej firmie jest takie powiedzenie, że jeśli nie potrafisz opisu jakiegoś problemu zmieścić na jednej stronie, to pewnie nie rozumiesz jego istoty. Nie chodzi o to, by prawnik wewnętrzny chwalił się wiedzą, oczekuje się od niego, że dokona analizy, syntezy, a następnie w możliwie jasny i zrozumiały sposób przedstawi rozwiązanie problemu. Rozbudowanej opinii nikt nie przeczyta. Multimedialna prezentacja, interaktywna grafika, mapa myśli – te formy są pożądane.

Chyba zatem nie każdy prawnik nadaje się na in-house’a.

Nie każdy się nadaje i nie każdy chce nim być. In-house przestaje być wyłącznie ekspertem, musi zająć się także wieloma innymi dziedzinami związanymi z funkcjonowaniem biznesu. Dla mnie jest to fascynujące, ale ktoś, kto woli skupić się tylko na prawie, pozostanie w kancelarii.

Czy droga na fotel prawnika przedsiębiorstwa zawsze biegnie przez kancelarię? Czy nie lepiej, by firma zatrudniła młodego absolwenta prawa i ukształtowała go wedle własnych potrzeb, np. wysyłając na podyplomowe studia menedżerskie?

Pamiętajmy, że in-house to nadal przede wszystkim prawnik. Jego kompetencje w tym zakresie są kluczowe i właśnie pracując w kancelarii, a wcześniej odbywając aplikację ma szanse je zdobyć.

Czyli same studia to za mało.

Zdecydowanie za mało i to nawet pomijając aspekt jakości kształcenia na uczelniach.

Wróćmy do kwestii naturalnych predyspozycji do bycia dobrym prawnikiem wewnętrznym. Taka osoba musi z pewnością mieć analityczny umysł...

...a także duże zdolności komunikacyjne, dzięki którym jest w stanie praktycznie aplikować wiedzę ekspercką. Powinna być otwarta i umieć dopasować się do kultury organizacyjnej danego przedsiębiorstwa. Prawnicy są indywidualistami, trudno nimi zarządzać – w firmie muszą stać się częścią zespołu. Warto zaznaczyć, że in-house uczy się na własnych błędach, co bywa niekiedy bolesne i trudne, musi obserwować otoczenie, strać się zrozumieć biznes i jego cele, od podszewki poznać branżę, do której trafił. Działa na żywym organizmie, bo nie da się w teorii poznać tajników pracy prawnika wewnętrznego.

A przydaje się znajomość nowych technologii? Bo znam prawników starszego pokolenia, którzy niechęć do komputera czy telefonu komórkowego niemal wciągnęli na sztandary.

Biznes lubi gadżety, nowinki techniczne, nowe formy prezentacji, takie jak choćby filmiki edukacyjne. Ktoś, kto nie będzie swobodnie się tymi narzędziami posługiwał, może mieć trudności, aby sprawnie funkcjonować w tym nowoczesnym środowisku.

Kto jest bardziej obłożony pracą: prawnik w kancelarii czy ten w firmie?

In-house pracuje nie mniej niż prawnik zewnętrzny. Czy więcej? Być może. Na pewno w innym stylu, bo funkcjonuje w rytmie organizacji, z którą jest związany. W pewnych okresach, takich jak np. w mojej firmie czas przygotowań do sezonu i w trakcie samego sezonu, zadań do zrealizowania ma wyjątkowo dużo. W dodatku ma wiele obowiązków, które prawników z kancelarii z reguły nie dotyczą, choćby wypełnianie raportów, udział w projektach biznesowych czy częste podróże służbowe, by pozostawać blisko biznesu.

Prawnik z kancelarii sporządzi opinię i podliczy poświęcone jej godziny, in-house pracę ma chyba zawsze z tyłu głowy i musi być przygotowany na nagłe „gaszenie pożaru” w firmie?

To podstawowa różnica między nami: prawnicy zewnętrzni są z natury reaktywni, odpowiadają na zadane pytanie. My musimy być bardzo proaktywni, śledzić rozwój codziennych wydarzeń w firmie, wyciągać praktyczne wnioski i przewidywać możliwość pojawienia się rozmaitych problemów. Biznes nie lubi niespodzianek – to podstawowa zasada.

Odnoszę wrażenie, że prawnicy z kancelarii wciąż patrzą trochę z góry na in-house’ów jako tych, którzy wybrali ciepłą posadę, taką prawniczą emeryturę.

To archaiczne spojrzenie rodem z epoki gospodarki socjalistycznej. Na Zachodzie, zwłaszcza w krajach anglosaskich, które nadają ton w świecie prawniczym, systematycznie wzrasta znaczenie wewnętrznych działów prawnych. Przedsiębiorcy uzmysławiają sobie, że taki model obsługi jest tańszy i efektywniejszy niż całkowite korzystanie z ekspertów zewnętrznych. Wielkie międzynarodowe korporacje dziś zlecają kancelariom już tylko mniejszą część prawnej pracy, resztę zostawiając w środku. Jednocześnie ludzie biznesu oczekują, że prawnicy zewnętrzni i wewnętrzni w razie potrzeby będą potrafili stworzyć zespół, który uwzględniając odmienne spojrzenia i doświadczenia, znajdzie najlepsze rozwiązanie konkretnego problemu. Bo jesteśmy awersem i rewersem tej samej monety.

Czy dziś firmy chętniej niż w przeszłości zmieniają kancelarie, którym zlecają zewnętrzną obsługę?

Osłabienie lojalności wobec zewnętrznych podmiotów rzeczywiście jest charakterystyczne dla ostatnich kilku lat. Mniej liczy się brand kancelarii i nawet najbardziej przyjacielskie relacje z partnerem zarządzającym, za to bardziej kompetencja konkretnych specjalistów i ich zaangażowanie, a także dobra komunikacja i elastyczność w doborze sposobu wynagradzania.

Mówimy o odchodzeniu od stawek godzinowych, których kancelarie, zwłaszcza te międzynarodowe, kurczowo się trzymają?

Między innymi. Często podkreślam, że my jako prawnicy wewnętrzni nie chcemy już kupować czasu, ale konkretną wartość. To, jak bardzo nasze oczekiwania rozmijają się z ofertą kancelarii, dobitnie świadczy o ich przestarzałym modelu biznesowym. Teraz ten model zmieniamy i kształtujemy na nowo, bo to my w istocie rozdajemy karty na rynku.

Zetknęłam się z opinią, że prawnik w kancelarii ma lepsze perspektywy awansu, w dziale prawnym przedsiębiorstwa szczyt kariery to dyrektorski fotel, który przecież jest tylko jeden.

Na pewno struktura większości działów prawnych jest bardzo płaska i możliwości awansu hierarchicznego są ograniczone, choć nie zgadzam się z poglądem, że tak dalece odbiegają od tych w kancelarii. In-house ma za to szansę rozwoju poziomego, zarówno poprzez poszerzanie osobistych kompetencji, jak i obejmowanie nowych obszarów zadań. Mam kolegę w międzynarodowej korporacji, Polaka, który jest szefem działu prawnego w 17 krajach. Wiele osób zasiada w zarządach.

Czy jest duża rotacja wśród prawników wewnętrznych?

Wśród członków zespołów prawnych – tak, wśród dyrektorów – raczej niewielka. Szefowie działów prawnych są zazwyczaj długo związani z organizacją, posiadają duże kompetencje i wiedzę rutynową, niezwykle cenną, po pozwalającą udzielać trafnych i szybkich odpowiedzi w związku z powtarzającymi się problemami. Często są zresztą nazywani „pamięcią przedsiębiorstwa”. Dlatego trzeba mocno „nabroić”, by być zwolnionym (śmiech).

A ile średnio zarabia szef działu prawnego w Polsce?

Precyzyjnych zestawień nie ma, bo w naszym kraju niechętnie rozmawia się o pieniądzach, ale szacunkowo może to być kwota rzędu 20–25 tys. zł plus rozmaite bonusy materialne i niematerialne właściwe dla systemu premiowania wyższej kadry zarządzającej w danym przedsiębiorstwie. Górny znany mi pułap sięga 40 tys. zł, ale to pojedyncze przypadki osób o wyjątkowo dużym zakresie kompetencji i realizowanych zadań.

W gronie praktyków

Okazją do zapoznania się z najnowszymi trendami na rynku usług prawnych, a także do wymiany doświadczeń przez prawników in-house będzie Forum Prawników Przedsiębiorstw, które będzie miało miejsce w dniach 14–15 października w Warszawie. Patronem medialnym wydarzenia jest Dziennik Gazeta Prawna.