Czas umożliwić radcom prawnym i adwokatom korzystanie z wolnorynkowych narzędzi, a tym samym swobodne wykonywanie zawodu
Agata Rewerska, radca prawny, prowadzi Szkołę Prawa Procesowego Ad Exemplum
/
Dziennik Gazeta Prawna
Zastanawia mnie, dlaczego udajemy, że nie ma kryzysu
usług prawniczych, i dlaczego nie prowadzi się publicznej (przynajmniej wewnątrzkorporacyjnej) dyskusji dotyczącej jego podstaw. Prawda jest taka, że mniej niż 10 proc. małych i średnich przedsiębiorców korzysta z usług prawniczych (w zależności od źródeł od 3 do 9 proc.), zaś większość osób fizycznych woli radzić się kuzynów i sąsiadek, niż iść do prawnika. Ponoć dlatego, że prawnik jest drogi.
Przeraża mnie myśl, że takie społeczne przeświadczenie jest efektem powszechnej niewiedzy na temat zasad i kosztów świadczenia usług prawniczych. Jeszcze bardziej zaś zatrważa mnie to, że autorami tego braku
informacji jesteśmy my sami – a dokładnie przepisy korporacyjne. I zanim dodam, że nie rozumiem celu i sensu utrzymywania takich regulacji, pozwolę sobie na krótką dygresję.
Nie tak dawno kolega przesłał do mnie e-mail otrzymany od spółki z ograniczoną odpowiedzialnością oferującej porady prawne, która w ramach promocji pierwszą konsultację zapewniała gratis. Dla niewtajemniczonych w przepisy korporacyjne dodam, że radca
prawny bądź adwokat nie może wykonywać zawodu w formie spółki kapitałowej (np. spółki z o.o.), nie wolno mu w jakikolwiek sposób reklamować swoich usług (np. rozsyłając niezamówioną przez odbiorcę wiadomość mailową) ani pozyskiwać klientów, wykorzystując systemy promocyjne. Nie wolno nam także jako pierwszym występować do potencjalnych klientów z ofertą świadczenia pomocy prawnej, upubliczniać stawek świadczonych usług czy starać się o pozyskanie klienta, który jest już obsługiwany przez innego radcę lub adwokata. Do niedawna toczyła się także bardzo zagorzała dyskusja, czy wolno nam mieć strony internetowe naszych kancelarii...
Tymczasem firma, która nadesłała ofertę do mojego kolegi, zajmuje się, jak czytamy na jej stronie internetowej oraz w artykule sponsorowanym, „organizowaniem świadczenia usług prawnych przez profesjonalnych
prawników (adwokatów i radców prawnych) w formie, która umożliwi klientowi natychmiastowy doste?p do pomocy prawnej za przyste?pna? cenę”. Spółka „zatrudnia tylko doświadczonych adwokatów, radców prawnych i doradców podatkowych. Usługi świadczą tylko prawnicy z wysokimi kwalifikacjami. Są wśród nich osoby o wieloletniej praktyce i znakomitych referencjach. (...) Każdy z prawników ma ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej”.
Co więcej, dalsze poszukiwania internetowe prowadzą do odkrycia, że prezesem całego przedsięwzięcia jest magister
prawa, którego wizję sfinansował anioł biznesu, uznając pomysł za innowacyjny. Innowacyjność polega na wykorzystaniu nowoczesnych technologii w celu zapewnienia dostępu do pomocy prawnej. Jak dalej czytamy w artykule sponsorowanym dotyczącym spółki, wykorzystywanie tych technologii „daje prawnikom możliwość zaproponowania zupełnie nowej jakości usług na telefon”.
Sprowadzając te dane do poziomu porównawczego: magister prawa (czyli osoba po 5-letnich studiach prawniczych) na gruncie prawa polskiego może zatrudniać zawodowych prawników (czyli radców i adwokatów), prowadząc działalność w formie spółki z ograniczoną (czyli limitowaną) odpowiedzialnością, bazując jako na zabezpieczeniu na polisach tychże pracujących u niego zawodowych prawników. Zawodowy prawnik zaś, mający to samo wykształcenie uniwersyteckie (5 lat) i dodatkowo szkolenie aplikacyjne (w zależności od roku rozpoczęcia aplikacji 3 albo 3,5 roku), a następnie jeszcze kolejne 10 lat doświadczenia (aby móc powiedzieć, że ma wieloletnie doświadczenie zawodowe), odpowiadający za to, co robi, całym swoim majątkiem – takiej działalności w takiej formie prowadzić nie może.
Oczywiście należy docenić, że ów magister prawa dostrzega społeczne zapotrzebowanie na dostępność pomocy prawnej, rozumie konieczność upublicznienia ceny za świadczone usługi i wymóg zapewnienia profesjonalnej obsługi swoim klientom, ale te potrzeby przed nim były już zauważone i zdefiniowane przez dziesiątki radców i adwokatów prowadzących na co dzień swoje prawnicze biznesy. Można by spytać zatem, dlaczego nikt z nich nie wykorzystał tej wiedzy do zmodyfikowania formy (poszerzenia zakresu) świadczonych usług prawnych? Odpowiedź jest prosta – bo zawodowy prawnik zobowiązany jest do przestrzegania zasad etyki, które nie pozwalają na wykorzystywanie wszystkich zjawisk rynkowych i swobodne korzystanie z narzędzi wolnorynkowych.
Kilkanaście lat temu normy regulujące rynek usług prawniczych zawarte w kodeksach etyki były uzasadnione obowiązującym wtedy prawem. Dziś prawo mamy inne, a regulacje etyczne pozostały niezmienione
Niestety nasze regulacje ustawowe i korporacyjne nie nadążyły za zmianami, które zaszły w ustawodawstwie polskim w ostatnim czasie. Kilkanaście lat temu normy regulujące rynek usług prawniczych zawarte w kodeksach etyki były uzasadnione obowiązującymi wtedy rozwiązaniami prawnymi, dziś już prawo mamy inne, a regulacje etyczne pozostały niezmienione. Za czasów mojej aplikacji magister prawa nie mógł samodzielnie wykonywać zawodu, czyli świadczyć pomocy prawnej. Aby móc otworzyć kancelarię, musiał ukończyć aplikację i zdać egzamin końcowy (do którego w tamtym czasie można było podchodzić tylko dwa razy w życiu).
Co więcej, aplikantowi także nie wolno było prowadzić żadnej działalności związanej ze świadczeniem pomocy prawnej, ponieważ działanie takie było kwalifikowane jako nieetyczne. Rejestr radców prawnych prowadziły izby radców prawnych, a radca prawny nie był postrzegany jako przedsiębiorca, tylko jako „niosący pomoc prawną i wspierający wymiar sprawiedliwości”.
A chwilę potem wszystko się zmieniło. Staliśmy się przedsiębiorcami, rejestr radców został przeniesiony do powszechnego rejestru przedsiębiorców, ustawodawca uznał, że magister prawa musi mieć (tak samo jak magister każdego innego kierunku) zagwarantowane prawo do wykonywania wyuczonego zawodu, przypomniano sobie o konstytucyjnym prawie do swobodnego wyboru zawodu i zderegulowano zawody prawnicze. Zapomniano jednak w tych procesach zmian o tym, że zawodowy prawnik (radca, adwokat) to taki sam obywatel jak każdy inny i tak samo musi mieć zagwarantowane prawo do swobodnego wykonywania wybranego przez siebie i wyuczonego zawodu. I o ile przepisy prawa regulujące rynek usług prawniczych się zmieniały, o tyle my sami nie zmieniliśmy praktycznie nic w zasadach nas obowiązujących. Pozostały nam zatem konstrukcje opisujące minioną rzeczywistość i przystające do tamtych warunków rynkowych, a nie do dzisiejszych.
Jest to o tyle niezrozumiałe, że dysproporcja doświadczenia zawodowego działa na naszą korzyść. Świadczenie pomocy prawnej wiąże się z zaufaniem tych, którzy się na prawie nie znają i w mojej ocenie zadaniem ustawodawcy jest (powinno być) takie konstruowanie przepisów, aby w maksymalny sposób zabezpieczyć prawne interesy swoich obywateli.
Tymczasem dzisiaj magister prawa (nie ujmując niczego nikomu) może prowadzić biznes, w którym zatrudnia radców i adwokatów, może działać z ograniczeniem własnej odpowiedzialności do wysokości wkładu, może nie zważać, czy podmiot, do którego kieruje swoją ofertę, ma już świadczoną pomoc prawną i przez kogo, może upubliczniać stawki, może reklamować swoje usługi, stosując dowolne formy promocji, a zawodowy prawnik, czyli adwokat albo radca posiadający szersze wykształcenie i doświadczenie zawodowe, nie może funkcjonować na rynku w ten sposób. I ciężko mi znaleźć podstawy ku temu, aby takie rozróżnienie uprawnień podmiotów występujących na rynku usług prawniczych utrzymywać.
Nie twierdzę, że mamy stworzyć wolnoamerykankę w tym zakresie – o nie. Mamy regulować wewnętrznie kwestie reklamy, promocji, treści składanych ofert etc., ale regulacje te muszą być adekwatne do rynku, do potrzeb obywateli, do zmieniającej się gospodarki. Nie znajduję uzasadnienia np. dla dalszego ograniczania form wykonywania zawodu, eliminując z niego spółki kapitałowe – zakaz ograniczania odpowiedzialności odszkodowawczej leżący u podstaw ochrony interesu klienta był zasadny do czasu, gdy wprowadzono obowiązek ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej radców i adwokatów. Nie odnajduję też żadnej podstawy do ograniczania prawa składania ofert, czym innym jest bowiem zakres informacji przekazywanej klientowi, a czym innym samo prawo jej złożenia. Nie dostrzegam także zasadności w zakazie ujawniania stawek godzinowych czy wysokości innych form rozliczeń z klientem.
Nie podzielam przeświadczenia o słuszności zakazu określania specjalizacji. Dzisiaj prawo jest zbyt obszerne, ma zbyt wiele regulacji, zbyt wiele zmian jest dokonywanych co roku, doszły nam przepisy unijne, poszerzyły się znacznie orzecznictwo i doktryna. Dlaczego zatem nie możemy wskazywać, że znamy się na tym, na czym konkretnie się znamy? Magister prawa może otworzyć np. kancelarię prawną prawa energetycznego, prawa medycznego, prawa przewozowego, dlaczego zatem radca specjalizujący się w tej dziedzinie nie może napisać: „tak, znam się na tym”?
Niestety nie dostrzegam zasadności istnienia tych ograniczeń, dostrzegam natomiast symptomy kryzysu standardowo rozumianych usług prawniczych. Widzę rzeszę przedsiębiorców traktujących usługi prawnicze jak zwykły, powszedni towar, którzy dostrzegając pewne anomalie rynkowe w Polsce, nie boją się zapełniać swoimi ofertami napotkanych nisz.
I nie obawiam się powiedzieć, że powinniśmy podjąć próbę zawalczenia o ten rynek. Tylko proszę o to, abym została dobrze zrozumiana: nie jestem za hamowaniem jego rozwoju poprzez ograniczenie uprawnień magistrów prawa czy innych przedsiębiorców bez prawniczego wykształcenia. Jestem za tym, aby pozwolić radcom prawnym i adwokatom na korzystanie z tych samych mechanizmów wolnorynkowych, po które dziś mogą sięgać ludzie nieposiadający zawodowych uprawnień prawniczych – i widzę w tym sposób na zażegnanie kryzysu.
Agata Rewerska, radca prawny, prowadzi Szkołę Prawa Procesowego Ad Exemplum