W istocie niezawisłość sędziego oznacza, że podlega on tylko prawu i własnemu sumieniu. Niezawisły sędzia wolny jest od jakichkolwiek wpływów innych osób. Chodzi tu o podmioty władzy wykonawczej, ustawodawczej, sądowniczej, jak też o
celebrytów, media czy osoby najbliższe sędziego. Niezawisłość oznacza wolność sędziego od jakichkolwiek i czyichkolwiek zewnętrznych wpływów, nacisków, oddziaływań, życzeń i próśb.
Tak rozumiana niezawisłość sędziowska jest istotą funkcji sędziego. Sąd pozbawiony przymiotu niezawisłości byłby tylko z nazwy sądem. Sędzia sprawując swój urząd, nie może jednak kierować się własnym widzimisię, nie jest wolny absolutnie, gdyż podlega nakazom
prawa i sumienia. Niezawisłość sędziowska nie jest też wartością absolutną, zdarza się, że ustępuje ona zasadom sprawiedliwości i pewności prawa.
Dla prawidłowego funkcjonowania zasady niezawisłości sędziowskiej niezbędne są jej gwarancje. Obowiązująca
konstytucja z 1997 r. ustanowiła wiele takich gwarancji, jak: nieusuwalność i nieprzenoszalność sędziów, godne ich wynagrodzenie, stan spoczynku, immunitet. Wielkim błędem byłby pogląd, że niezawisłość jest przywilejem sędziego. Tak naprawdę jest ciężarem, który sędzia nieraz z trudem dźwiga, a uprawnieniem dla obywateli szukających w sądzie ochrony. Prawo do niezawisłego sądu jest fundamentem demokratycznego państwa prawnego.
Nie wspomniałem jeszcze o bardzo istotnej gwarancji niezawisłości sędziowskiej – instytucjonalnej niezależności sądów. Prawdą jest, że każda władza polityczna chce mieć realny wpływ na sądy i dąży do podporządkowania sądów. Tym jednak, co odróżnia państwo demokratyczne od totalitarnego, jest stan równowagi władz i gwarancje zapewniające nie tylko niezawisłość sędziowską, ale i
niezależność sądów.
W okresie międzywojennym, a przede wszystkim w czasach PRL-u, choć sądom zapewniono formalnie niezawisłość, to jednak odarto je z niezależności. Wielką wartością obecnie obowiązującej konstytucji jest przyjęcie zasady instytucjonalnej odrębności i niezależności władzy sądowniczej. Oznacza ona więcej aniżeli jedynie samą gwarancję niezawisłości sędziowskiej. Definicja niezawisłości sędziowskiej w polskich konstytucjach, począwszy od konstytucji marcowej z 1921 r., przez stalinowską, a skończywszy na konstytucji z 1997 r., miała zasadniczo podobne brzmienie. Jej rdzeniem była zasada, że sędziowie są niezawiśli i podlegają jedynie ustawie. Samo jednak zadeklarowanie niezawisłości nie sprawiało, że sądy były realnie niezawisłe.
To, co w poprzednich epokach się zmieniało, to zasada niezależności sądów. Choć więc konstytucja marcowa z 1921 r. gwarantowała niezależność władzy sądowniczej, to jej odrębność unicestwiały ustawy zwykłe. W okresie PRL-u miejsce niezależności sądownictwa wyparła zasada jednolitości władzy państwowej. Po roku 1989 wzmocniono pozycję władzy sądowniczej, ale pełne urzeczywistnienie zasady niezależności sądów wyrażonej expressis verbis przez konstytucję z 1997 r. wciąż unicestwiają przejęte z poprzedniego okresu zasady organizacji sądownictwa. Konstytucyjna gwarancja niezależności sądów została niestety przełamana przepisami ustaw zwykłych. Przejęte wzorce są z czasów systemu jednolitej władzy państwowej. Ograniczenia te nie dotyczą tylko Sądu Najwyższego i sądów administracyjnych, które są dostatecznie niezależne.
Zmieniła się konstytucja, ale nie zmieniło się jedno, a mianowicie instytucjonalne podporządkowanie sądów powszechnych i wojskowych władzy wykonawczej. Trybunał Konstytucyjny w wyrokach z 5 stycznia 2009 r. (sygn. akt K 45/07) i 27 marca 2013 r. (sygn. akt K 27/12) wręcz powrócił do skompromitowanej idei odrębności kompetencyjnej i niezależności sądów, ograniczonej jedynie do niezawisłości funkcjonalnej. Tak właśnie idea niezawisłości była rozumiana w PRL-u jako ograniczona do wykonywania funkcji orzeczniczych, sądy nie były zaś niezależne, a jedynie odrębne kompetencyjnie.
Trybunał nie dostrzegł nawet zmiany terminologicznej, która nastąpiła na gruncie obecnej konstytucji. Zgodnie z art. 178 ust. 1 konstytucji sędziowie w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko konstytucji i ustawom. Konstytucja określa zatem, że sędziowie są niezawiśli w sprawowaniu swojego urzędu. Pojęcie zaś „jądra kompetencyjnego”, do którego trybunał ograniczył zasadę niezawisłości sędziowskiej, wywodzi się z peerelowskiej koncepcji odrębności kompetencyjnej organów władzy państwowej.
Doświadczenia z poprzednich epok dowodzą, że niezawisłość sędziów nie może istnieć bez niezależności sądów. Rozerwanie tego związku może prowadzić do podporządkowania władzy sądowniczej i uczynienia z niej narzędzia w rękach rządzących. Zapewne brak dostatecznych gwarancji niezależności sądów był źródłem nie tak dawnego, kompromitującego sądownictwo przypadku, gdy prezes jednego z sądów okręgowych negocjował z rzekomym asystentem premiera kwestie dotyczące wydania orzeczenia. Był to jednostkowy eksces. Nie można jednak nie zauważyć, że instytucjonalne podporządkowanie sądów organom władzy wykonawczej obniża poziom społecznego zaufania do niezawisłości sędziów, a w konsekwencji do sprawowanego przez sądy wymiaru sprawiedliwości.
Najwyższy niepokój budzą pomysły zmierzające do jeszcze większego podporządkowania sądownictwa powszechnego. Chodzi mi o poselski projekt ustawy o zmianie ustawy ustrojowej, przyznający ministrowi sprawiedliwości uprawnienie do analizy i oceny stosowania prawa przez sądy, do żądania nadsyłania akt spraw, w których toczą się postępowania, czy do obecności przedstawiciela ministra na rozprawie toczącej się z wyłączeniem jawności. Realizacja tych pomysłów doprowadziłaby do obniżenia gwarancji niezawisłości sędziowskiej poniżej dopuszczalnych standardów.
Niepokój budzą pomysły przyznania ministrowi sprawiedliwości możliwości oceny stosowania przez sądy prawa
Trybunał Konstytucyjny o niezależnych sądach
● „Niezależność sądu nie oznacza, iż działalność administracyjna sądów nie może znajdować się pod zwierzchnim nadzorem ministra sprawiedliwości. Jednocześnie jednak czynności z zakresu nadzoru administracyjnego nie mogą wkraczać w dziedzinę, w której sędziowie są niezawiśli” (wyrok z 9 listopada 1993 r., sygn. akt K 11/93).
● „W wypadku władzy sądowniczej wymóg całkowitej separacji dotyczy jedynie »jądra kompetencyjnego«, polegającego na sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości w celu realizacji przysługującego każdemu prawa do sądu”.
● „Może istnieć zatem taka sfera działania sądów, w obrębie której dokonywana przez ministra sprawiedliwości ingerencja, wynikająca z przepisów ustaw, nie będzie powodować zarzutu naruszenia konstytucyjnej zasady niezależności sądów i niezawisłości sędziów” (wyrok z 15 stycznia 2009 r., sygn. akt K 45/07).