Spółki, którym zostanie przetrącony kręgosłup osobowy, zaczną się przekształcać w inne formy. Ale pewniejsze jest to, że po prostu wyniosą się z Polski.
Prof. Andrzej Kidyba, kierownik Katedry Prawa Gospodarczego i Handlowego na UMCS w Lublinie
/
Dziennik Gazeta Prawna
Spółki osobowe od setek lat były instrumentem prawnym, który służył wspólnemu prowadzeniu
działalności gospodarczej. Znacznie wyprzedzały dwa późniejsze byty, jakimi są spółka akcyjna czy spółka z o.o. Spółka akcyjna to okres średniowiecza, a pierwsza spółka z o.o. powstała w 1982 r. w Niemczech. Natomiast od zarania dziejów, tj. od czasów starożytnych, działały spółki cywilne, jawne.
Jedną ze starszych form jest także spółka komandytowa, pojawiająca się od XI w., a spółka komandytowo-akcyjna sięga swoją historią średniowiecza.
W Polsce sytuacja spółek kapitałowych uregulowana została dopiero w 1928 r. rozporządzeniami Prezydenta RP z 1928 r. (o spółkach akcyjnych), a w 1933 r. o spółce z o.o. W aktualnie obowiązującym systemie prawnym mamy cztery spółki osobowe: jawną, partnerską, komandytową i komandytowo-akcyjną. Ta ostatnia zawiera największy ładunek elementów kapitałowych, czyli takich, które są charakterystyczne dla spółek kapitałowych. Stąd polski ustawodawca miał dylemat, jak ją zakwalifikować: uznać za spółkę kapitałową czy osobową, wyposażyć w osobowość prawną czy też nie. Każdy z tych wariantów jest możliwy, o czym świadczą inne systemy prawne przyjmujące, w zależności od koncepcji, osobowy bądź kapitałowy charakter.
W Polsce rozstrzygnięto, iż spółka komandytowo-akcyjna nie posiada osobowości prawnej i jest spółką osobową. Mniejsze wątpliwości powstają przy spółkach komandytowych, w których co prawda model kapitałowy może występować, ale jako uregulowanie umowne, wynikające z dyspozytywnego charakteru
przepisów o spółce komandytowej.
Wspominam w tym momencie o dwóch rodzajach spółek, bo ich w istocie dotyczy ten felieton. Niemniej warto przypomnieć niektóre wspólne cechy spółek osobowych, które pozwalają na zaliczenie ich do jednej grupy. Są to wspólne prowadzenie
przedsiębiorstwa i odpowiedzialność osobista wspólników za zobowiązania spółki (wyjątkowo w spółce komandytowej odpowiedzialność komandytariusza jest co do zasady ograniczona, a w spółce komandytowo-akcyjnej akcjonariusz w ogóle nie ponosi odpowiedzialności za zobowiązania spółki), mająca charakter odpowiedzialności solidarnej, subsydiarnej.
Z odpowiedzialnością osobistą za zobowiązania spółki związane były ściśle zasady opodatkowania. Mianowicie w stosunku do spółek osobowych obowiązuje zasada przejrzystości (transparentności) podmiotowej, tj. to dochody wspólników są opodatkowane tak, że płacą oni
podatki proporcjonalnie do swoich udziałów kapitałowych: 19-procentowy podatek od osób prawnych (CIT), jeśli są osobami prawnymi, a jeśli osobami fizycznymi to PIT – 19 proc. w skali liniowej, bądź w zależności od osiąganych dochodów od 18 proc. do 32 proc. Moim zdaniem taka oparta o instytucję przejrzystości reguła opodatkowania decydowała o pewnej atrakcyjności spółek osobowych i stanowiła nagrodę za pełną odpowiedzialność wspólników. W odróżnieniu od spółek kapitałowych, w których podatek płacony jest dwukrotnie: 19 proc. CIT, a następnie w momencie wypłaty dywidendy przez wspólników po raz drugi 19 proc. CIT lub PIT.
Ta zasada, którą można by zaliczyć do kanonów funkcjonowania spółek osobowych i kapitałowych, nagle ma ulec zmianie. Nie wchodząc w szczegóły ostatnich, nie do końca konsekwentnych orzeczeń Naczelnego Sądu Administracyjnego, związanych z tymi kwestiami (m.in. z 16 stycznia 2012 r., II FPS 1/11; z 23 maja 2012 r., II FSK 382/11; z 20 maja 2013 r., II FPS 6/12) trzeba stwierdzić, że stały się one kamykami poruszającymi lawiną (w szczególności to pierwsze).
Orzecznictwo to wywarło określony wpływ na ministra finansów i jego interpretację
przepisów. Główną przyczyną zmian wydaje się jednak pewna fiskalizacja zjawisk gospodarczych w Polsce. Mam wrażenie, że rozpoczął się wyścig Ministerstwa Finansów z rozlicznymi działaniami w ramach optymalizacji podatkowej. Jak gdzieś może być lżej, to ono ciach i po sprawie.
Nie zrozumiano chyba tego, że korzystniejsze jest jednokrotne opodatkowanie dużej liczby spółek niż dwukrotne – małej lub żadnej ich liczby
Optymalizacja podatkowa
W istocie rzeczy szukam przyczyny aktywności ministra finansów jako katalizatora działań legislacyjnych (niby nie bierze udziału w procesie, ale ma na niego wpływ, a nawet go przyspiesza). Stwierdzono po prostu, że w szczególności atypowe spółki komandytowo-akcyjne (a za chwilę przyjdzie czas na spółki komandytowe) dają pewne możliwości odejścia od podwójnego opodatkowania, charakterystycznego dla spółki z o.o. i akcyjnej. Tworzenie formy spółki komandytowo-akcyjnej z udziałem spółki akcyjnej jako komplementariusza powodowało, że można było zoptymalizować podatki. Podobnie z inną spółką atypową, jaką jest spółka komandytowa z udziałem spółki z o.o. (akcyjnej) jako komplementariusza (GmbH and CoKG). A przecież optymalizacja podatków z punktu widzenia rynkowego nie jest niczym złym.
To, że dzięki takim formom działania uzyskano zwielokrotnione wyniki spółek w Niemczech czy Francji, nie ma żadnego znaczenia. To, że w Polsce dzięki wykorzystaniu konstrukcji spółki komandytowo-akcyjnej z udziałem spółki akcyjnej jako komplementariusza spółka ta stała się niezwykle popularną formą prowadzenia działalności gospodarczej, też nie ma znaczenia. Nie zrozumiano chyba tego, że bardziej korzystne byłoby jednokrotne opodatkowanie dużej liczby spółek niż dwukrotne – małej lub żadnej ich liczby.
Teoretyczne wpływy
Pamiętać należy, że w Polsce obecnie działa ok. 3 tysięcy spółek komandytowo-akcyjnych oraz ok. 10 tysięcy spółek komandytowych, co siłą rzeczy przekłada się na odpowiednie dochody państwa. Dla porównania w Niemczech w ciągu 50 lat do 1998 r. liczba tych spółek nie przekroczyła 32 sztuk (!). Dopiero później, w wyniku zmiany zasad interpretowania przepisów podatkowych, spółki te zaczęły się mnożyć.
Powstaje więc pytanie: czy fiskalizacja wszystkiego, co się rusza, ma sens? Czy warto hamować te wszystkie działania, które prowadzą do ożywienia gospodarczego? Działanie tylko z myślą o zwiększeniu (teoretycznym) wpływów podatkowych do kasy państwa jest zwykłym błędem. To, że nieneutralne zasady opodatkowania mogą występować w innych państwach, o niczym nie świadczy. W kraju, gdzie opodatkowanie spółek osobowych następuje według reguł jak dla osób prawnych, istnieje wiele preferencji podatkowych, które decydują o atrakcyjności spółki komandytowo-akcyjnej czy komandytowej.
Tymczasem w Polsce od 1 stycznia 2014 r. radykalnie chce się zmieniać zasady opodatkowania spółek komandytowo-akcyjnych, wpychając je do grupy podmiotów, które mają mieć podmiotowość podatkową. Ich dochody mają być opodatkowane tak, że będą podwójnym obciążeniem dla ich wspólników. Co więcej, Ministerstwo Finansów uznało, że spółka komandytowo-akcyjna to za mało i od 1 stycznia 2015 r. takie same zasady będą obowiązywały w stosunku do spółek komandytowych.
Stosowanie prorozwojowej polityki fiskalnej jest sztuką. A ta ostatnia chyba się w Polsce nie udaje. Ciekawy jestem analiz opartych na badaniach, że w wymiarze liczbowym przygotowane przez Ministerstwo Finansów interpretacje mają sens. Bo prawie pewne jest, że spółki, którym zostanie przetrącony kręgosłup osobowy, zaczną się przekształcać w inne formy. Ale pewniejsze jest to, że po prostu wyniosą się z Polski do krajów, gdzie obowiązują normalne zasady opodatkowania.
Nie można również zapomnieć o kontekście konstytucyjności i zasadzie lex retro non agit co do proponowanych rozwiązań. To m.in. dlatego nie wszystkie resorty (np. Ministerstwo Gospodarki) opowiadają się za proponowaną zmianą. Dla osób zajmujących się prawem handlowym i uzasadniających przez lata ideę funkcjonowania spółek osobowych okaże się, że systemowy ogląd tych spółek nie ma sensu. Ot tak jednym ruchem ministra finansów trach i mamy inny porządek prawny.
Na marginesie należy zaznaczyć, że wskazany trend jest niezgodny z międzynarodową konwencją w sprawie podatku od dochodu i majątku. Efektem tych zmian nie będzie większa efektywność podatkowa, ale zarżnięcie dwóch bytów prawnych, których geneza powstania i istnienia w naszym kraju była świadomie osobowa. Już niedługo będziemy chyba mogli mówić, iż teoretycznie w Polsce mamy cztery rodzaje spółek osobowych, ale w praktyce pozostają tylko dwa: jawna i partnerska. A jak im także zacznie się dobrze wieść (bo przecież i tu istnieją możliwości tworzenia struktur atypowych), to i je wykończymy. Gratulacje!
I dlatego należy bić na alarm, póki nie jest za późno.
Mam wrażenie, że rozpoczął się wyścig Ministerstwa Finansów z rozlicznymi działaniami w ramach optymalizacji podatkowej. Jak gdzieś może być lżej, to ono ciach i po sprawie. A przecież z punktu widzenia rynkowego taka optymalizacja nie jest zła