Niewiele zleceń
Niestety, efekty pracy CUW są coraz mniej widoczne. Ostatni komunikat, w którym Centrum Informacyjne Rządu chwaliło się oszczędnościami poczynionymi przez tę jednostkę, pochodzi z 2011 r. Większość ostatnich przetargów została zaś przeprowadzona nie w imieniu innych jednostek administracji, ale na potrzeby samego CUW. Teoretycznie powinno ono zamawiać na potrzeby administracji przynajmniej 10 kategorii produktów (np. paliwo, samochody, meble) i 16 kategorii
usług (np. ochrona mienia, dostęp do internetu, usługi kurierskie, serwis pogwarancyjny samochodów). Niestety, wiele jednostek nie przekazuje centrum zapotrzebowania na te produkty i usługi, a później kupuje je samodzielnie.
– Większość zamawiających nie robi planów zamówień publicznych. A idea centralnych zamówień jest realizowana tylko wtedy, gdy kilkanaście czy kilkadziesiąt zakupów jest połączonych w jedno. Bez tego nie da się osiągać założonych celów – tłumaczył na zorganizowanej przez Fundację Republikańską konferencji poświęconej zamówieniom publicznym Piotr Zatyka, były wiceprezes Urzędu Zamówień Publicznych.
Uczestniczył on w tworzeniu
przepisów dotyczących centralnego zamawiającego. To na ich podstawie powołano później CUW. Umocowanie prawne centrum to zarządzenie nr 16 prezesa Rady Ministrów z 30 marca 2011 r. w sprawie wskazania centralnego zamawiającego do przygotowywania i przeprowadzania postępowań o udzielenie zamówienia publicznego, udzielania zamówień oraz zawierania umów ramowych na potrzeby jednostek administracji rządowej. Ostatnio jeden z czytelników DGP zwrócił uwagę, że nigdy nie zostało ono ogłoszone w publicznym publikatorze. Czy w związku z tym CUW w ogóle ma podstawę prawną do działania?
– Zgodnie z art. 10 ust. 1 pkt 2 ustawy o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych (t.j. Dz.U. z 2011 r. nr 197, poz. 1172 z późn. zm.) powinno ono zostać opublikowane w Monitorze Polskim – przyznaje Witold Sławiński, prawnik w kancelarii Wierzbowski Eversheds.
– Nie oznacza to jednak, że zarządzenie nie obowiązuje. Zarządzenia prezesa Rady Ministrów nie są bowiem wymienione w art. 88 ust. 1 konstytucji, co oznacza, że nie są aktami prawnymi, których obowiązywanie jest uzależnione od ogłoszenia – zaznacza.
Sądy oszczędzają
Od ubiegłego roku, decyzją ministra Jarosława Gowina, centralizacja objęła również zamówienia dla wymiaru sprawiedliwości. Wcześniej każdy
sąd robił zakupy oddzielnie. Teraz wiele z nich jest udzielanych za pośrednictwem Sądu Apelacyjnego w Krakowie.
Powołane przy nim Centrum Zakupów dla Sądownictwa od maja do grudnia 2012 r. przeprowadziło sześć przetargów. Oszczędności z tytułu centralizacji szacowane są na ponad 71 mln zł (17 proc.). Ich wielkość zależała od tego, co kupowano. Na usługach telefonicznych oszczędzono aż 40 proc. w stosunku do tych samych usług kupowanych wcześniej, na samochodach ok. 27 proc. w stosunku do cen katalogowych, ale już na zakupie paliwa do nich (na podstawie kart flagowych) – 1,5 proc.
Liczby te nie wszystkich przekonują. Poseł SLD Jacek Czerniak, skierował nawet interpelację w tej sprawie. Pytał w niej, czy zbadano wprowadzony projekt pod kątem „nieuczciwej gry lukratywnymi zamówieniami dla sądów”. Dziwiło go też, dlaczego centrum ulokowano akurat w Krakowie, okręgu wyborczym ministra Gowina.
– Zadecydowały o tym wyłącznie względy merytoryczne. Sąd Apelacyjny w Krakowie przez lata z powodzeniem wykonywał czynności związane ze zlecaniem druku i dystrybucją znaków opłaty sądowej dla wszystkich sądów i od dłuższego czasu prowadzi z sukcesem wspólne zakupy dla sądów z obszaru podległej apelacji – odpowiedział Stanisław Chmielewski, sekretarz stanu w MS.
Jego zdaniem trudno mówić o większym ryzyku korupcyjnym, skoro centralne zamówienia podlegają procedurom przewidzianym w ustawie – Prawo zamówień publicznych (t. j. Dz.U. z 2010 r. nr 113, poz. 759 z późń. zm.; dalej: p.z.p.).
Uwaga na mniejszych
Zgodnie z założeniami przepisów o centrach usług wspólnych niebawem centralizacja ma zejść niżej – do województw. Co więcej – nic nie stoi na przeszkodzie, by zbiorczych zamówień udzielało kilka czy kilkanaście gmin razem. Możliwość taką przewiduje art. 16 p.z.p., który mówi o wspólnym przeprowadzaniu przetargów przez wielu zamawiających.
Pytanie tylko, czy to dobry pomysł? Uczestnicy zorganizowanej przez Fundację Republikańską konferencji mieli co do tego poważne wątpliwości.
– Jesteśmy na takim etapie rozwoju, że państwo powinno wspierać małe i średnie firmy, a te zawsze będą przegrywać w walce o duże zamówienia – uważa Ewa Wiktorowska, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Konsultantów Zamówień Publicznych.
– Rynek publiczny jest stworzony z podatków, te zaś w dużej mierze płacą właśnie mali i średni przedsiębiorcy. Jeśli ich zniszczymy, nie będziemy mieć podatków – dodaje.
Podobnego zdania jest Artur Brodowski, wiceprezydent Otwocka.
– Gminy, które zdecydowałyby się na centralizację zamówień, zachwiałyby całym systemem. Mali i średni przedsiębiorcy to główni zasilający budżet gminny – potwierdza.
Dostrzega on jedynie dwie branże, w których gminy mogłyby rozważać wspólne zamówienia. Chodzi o dostawy prądu i usługi telefoniczne. Tu bowiem oferty może złożyć zaledwie kilku dużych graczy. Nie ma więc ryzyka, że mniejsi ucierpią, a dzięki większej skali zamówienia gminy będą mogły wynegocjować lepsze ceny.
Współpraca się opłaca
Eksperci uważają, że o centralizacji zamówienia powinno więc decydować to, co chce się kupić i kto jest to w stanie zaoferować. Tam, gdzie zamawiający są zdani na duże koncerny, jest to wskazane.
– Na Dolnym Śląsku można ostatnio zaobserwować oddolną akcję szpitali. Łączą one zamówienia na leki i odczynniki. W ten sposób mogą przeciwstawić się zawyżaniu cen przez globalne koncerny – przekonuje Arkadiusz Szyszkowski, doktorant w Polskiej Akademii Nauk.
Grupowanie zamówień nie musi zresztą odbywać się ze szkodą dla mniejszych graczy.
– Racjonalny zamawiający pozwoli na składanie ofert częściowych. Małe i średnie firmy będą wówczas mogły ubiegać się o mniejsze elementy zamówienia – twierdzi Paweł Przychodzeń, ekspert Fundacji Republikańskiej, który przed laty organizował pierwsze wspólne przetargi rządowe.
– Jeśli zaś skala zamówienia przerasta małą firmę, to może ona zawiązać konsorcjum z innymi i w ten sposób nawiązać walkę z większymi przedsiębiorstwami – dodaje.
Jego zdaniem plusem centralizacji jest nie tylko zmniejszanie wydatków, ale także ich racjonalizacja.
– Pozwala ograniczyć władztwo poszczególnych instytucji – zauważa Paweł Przychodzeń. Jako przykład podaje postępowanie na zakup samochodów dla całej administracji centralnej. Gdy przeprowadzano analizę ekonomiczną i ustalono, że jest sens wymieniać samochody, które mają co najmniej siedem lat, okazało się, że trzeba ich kupić o jedną trzecią mniej, niż wynikało to z pierwotnego zapotrzebowania.
Centralizacja nie musi być też rozumiana jako grupowanie samych zamówień.
– Współpraca może ograniczyć się do etapu przygotowania przetargu. Grupa zamawiających może zebrać się po to, by wspólnie zapłacić za dokumentację, która później zostanie wykorzystana w odrębnych postępowaniach prowadzonych przez każdego z nich osobna – podpowiada Ewa Wiktorowska.