Pierwsza uchwalona 19 kwietnia przez Sejm transza deregulacyjna dotyczy około 50 zawodów m.in.: notariusza, komornika, adwokata, radcy prawnego, trenera sportowego, przewodnika turystycznego, pilota wycieczek, bibliotekarza czy taksówkarza. Jej celem jest likwidacja wymogów formalnych dopuszczających do danych profesji. Druga część projektu deregulacyjnego czeka na przyjęcie przez Radę Ministrów, a nad trzecią trwają prace w resorcie sprawiedliwości. W sumie deregulacja dotknie około 250 zawodów. Przepisy są krytykowane przez liczne środowiska zawodowe, które twierdzą, że spowoduje ona spadek jakości usług.
Jarosław Gowin jest zadowolony z przyjęcia ustawy deregulacyjnej. Minister sprawiedliwości zapewnia, że będzie to reforma otwierająca ogromne możliwości, szczególnie dla młodych ludzi. Zwiększy się liczba miejsc pracy, co da szanse szczególnie osobom młodym i aktywnym na rynku pracy - przekonywał minister Gowin. Zwykli obywatele skorzystają na przykład na spadku cen za niektóre usługi, a dzięki większej konkurencji wzrośnie ich jakość.
Tuż przed głosowaniem posłowie poszczególnych partii deklarowali poparcie dla projektu. W tym gronie był między innymi Andrzej Romanek z Solidarnej Polski. Polityk zapewnił, że jego klub popiera deregulację, ale - jak mówił - przepisy muszą być rozsądne i racjonalne. Niektóre propozycje zdaniem posła Solidarnej Polski utrudniają wręcz dostęp do zawodów. Na przykład ustawa deregulacyjna obniża wynagrodzenie dla aplikantów radcowskich i adwokackich za czas poświęcony na zajęcia podczas aplikacji oraz za urlop na przygotowania do egzaminu.
Ustawy nie poparł między innymi Ruch Palikota. Poseł Łukasz Gibała tłumaczy, że jego klub jest za otwieraniem zawodów, ale nie w zaproponowanej przez resort sprawiedliwości formie. Poseł z Krakowa, a prywatnie siostrzeniec ministra sprawiedliwości uważa, że ustawa zawiera błędy formalno-prawne. Poza tym są przypadki, gdy ustawa wręcz utrudnia dostęp do zawodów albo z drugiej strony ustawodawca posuwa się za daleko - mówił poseł Gibała.
Także SLD zagłosowało przeciwko deregulacji. Rzecznik partii Dariusz Joński mówił, że ustawa to nie wolny rynek, ale wolna amerykanka. Jego zdaniem, otwarcie zawodów należy przeprowadzać po uprzednich konsultacjach z zainteresowanymi środowiskami.
Przyjęte przez Sejm rozwiązania krytykował też Mariusz Błaszczak z PiS-u. Prawo i Sprawiedliwość poparło jednak ustawę w głosowaniu. Szef klubu przekonywał, że mamy do czynienia z prawnym bublem, w którym roi się od głupstw. Polityk zapowiedział, że w Senacie PiS złoży do ustawy poprawki. Jeżeli nie zostaną one przyjęte, wtedy PiS złoży własny projekt.
Teraz "ustawą o zmianie ustaw regulujących wykonywanie niektórych zawodów" - bo tak brzmi pełna nazwa ustawy deregulacyjnej - zajmie się Senat.