Formalizm dotyczący owoców zatrutego drzewa wyeliminowałby możliwość ścigania np. znęcania się nad dziećmi w żłobkach, ujawnionego przez rodziców za pomocą nielegalnych podsłuchów.
W DGP ukazał się niedawno wywiad z panem dr. Marcinem Warchołem („Nie można biciem zmuszać do przyznania się do winy”, DGP 54/2013), dotyczący projektu wprowadzenia do kodeksu postępowania karnego przepisu art. 168a. Przewiduje on zakaz przeprowadzania i wykorzystania dowodu uzyskanego za pomocą czynu zabronionego.
Jako przykład na poparcie zasadności projektowanego przepisu dr Warchoł podaje dość ekstremalną sytuację wymuszenia wyjaśnień podejrzanego biciem. Abstrahując od tego, że opisana przez pana doktora sytuacja jest w praktyce raczej niespotykana, to przecież eliminacja takich wyjaśnień z materiału dowodowego nie wymaga jakichkolwiek zmian legislacyjnych. Takie wyjaśnienia nie mogą stanowić dowodu także w obecnym stanie prawnym, zgodnie z treścią art. 171 par. 5 i 7 k.p.k.
Przypadki brutalności funkcjonariuszy, jakie wskazuje dr Warchoł, się zdarzają. W praktyce jednak nie dochodzi do nich w związku z czynnościami procesowymi, takimi jak przesłuchanie, i podczas nich, lecz – jeżeli mają miejsce – w toku zatrzymania albo transportu podejrzanych. I nie są związane z wymuszaniem wyjaśnień.

Listki figowe

W rzeczywistości jednak często można się spotkać z sytuacją, gdy przyznanie się lub złożenie wyjaśnień spowodowane jest sugestią funkcjonariusza, że wobec podejrzanego – jeżeli nie przyzna się do popełnienia czynu – będzie stosowany środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania.
W takim przypadku nie ma mowy o jakimkolwiek czynie zabronionym, nie jest to też przymus lub groźba bezprawna, która eliminowałaby takie przyznanie się na podstawie art. 171 par. 5 i 7 k.p.k. Jednak z punktu widzenia przesłuchiwanego ma niebagatelny wpływ na jego postawę procesową.
W takich sytuacjach projektowany art. 168a byłby jedynie listkiem figowym dla ustawodawcy, a zachowanie ważnych gwarancji procesowych – w tym w szczególności praw i wolności konstytucyjnych – wymagałoby wielu konkretnych zmian w procedurze karnej, która w niedostatecznym stopniu realizuje konstytucyjne gwarancje postępowania karnego.
Do najważniejszych należałoby wprowadzenie obowiązku rzetelnego i jednoznacznego informowania o uprawnieniach procesowych, w tym w szczególności prawa do nieskładania wyjaśnień i prawa do ustanowienia obrońcy, a na etapie przed postawieniem zarzutów – do kontaktu z adwokatem.
Na marginesie należy zauważyć, że zakładane w projekcie poszerzenie dostępu do obrońcy na etapie postępowania sądowego jest kolejnym listkiem figowym. Rzeczywista realizacja prawa do obrony wymaga bowiem kontaktu z obrońcą na jak najwcześniejszym etapie postępowania.
Nie może oprzeć się krytyce istniejąca wciąż możliwość uzależnienia widzenia podejrzanego z obrońcą od obecności funkcjonariusza przez pierwsze 14 dni od zatrzymania. Istnienie tego przepisu nie tylko narusza konstytucyjne prawo do obrony, lecz także bezpodstawnie podważa zaufanie do zawodu adwokata, jako zawodu zaufania publicznego.

Dowody niewinności

Jak jednak wynika z uzasadnienia projektu, art. 168a ma się odnosić przede wszystkim do zaproponowanych przez strony „dowodów prywatnych”, nie zaś do przypadków bicia przez funkcjonariuszy, do których odwołuje się dr Warchoł.
Formalizm dowodowy, za jakim opowiada się pan doktor, wyeliminowałby możliwość ścigania karnego np. przypadków znęcania się nad dziećmi w żłobkach i przedszkolach, ujawnionych przez rodziców za pomocą prywatnych nielegalnych podsłuchów, czy przypadków posiadania pornografii dziecięcej, ujawnionych za pomocą czynu zabronionego – włamania do cudzej sieci komputerowej.
Największy w mojej ocenie problem projektowanego przepisu, a tym samym największe zastrzeżenie do też dr. Warchoła, budzi niedopuszczalność dowodów świadczących na korzyść oskarżonego.
Projektowany przepis w zakresie, w jakim wyłączałby dopuszczalność dowodu uzyskanego za pomocą czynu zabronionego, który świadczyłby o niewinności oskarżonego, stałby w sprzeczności zarówno z zasadą prawa do obrony, jak i z zasadą prawdy materialnej.
Państwo, w imię formalizmu dowodowego, zachowywałoby się już nie jak paser (wg słów dr. Warchoła), ale jak Piłat, nie dopuszczając dowodu świadczącego o niewinności oskarżonego.
Nie wyobrażam sobie, by czy to obrońca, czy sąd, wiedząc o istnieniu dowodu świadczącego np. o alibi oskarżonego w sprawie o zbrodnię, nie wykorzystał go z uwagi na jego pochodzenie: włamanie się do sieci komputerowej, naruszenie miru domowego czy inny czyn zabroniony.

Zbigniew Krueger, adwokat z Kancelarii Krueger & Partnerzy Adwokaci i Radcy Prawni