Przestępstwo obrazy uczuć religijnych popełnia nie tylko ten, kto chce go dokonać, ale także ten, kto ma świadomość, że może do niego dojść - uznał Sąd Najwyższy.

Tak troje sędziów SN odpowiedziało w poniedziałek na pytanie prawne. Zadał je w maju br. gdański sąd okręgowy, rozpatrując apelację sprawy Adama Darskiego "Nergala", lidera zespołu Behemoth, oskarżonego m.in. za podarcie Biblii. Do uzyskania odpowiedzi SN gdański sąd odroczył sprawę Darskiego (uniewinnionego w sądzie I instancji); teraz wyznaczy termin jej rozpatrzenia.

SN podkreślił, że nie zajmował się winą Darskiego i że to gdański SO rozstrzygnie apelację. Sam Darski liczy na prawomocne uniewinnienie przez ten sąd.

Art. 196 Kodeksu karnego stanowi, że kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo do 2 lat więzienia. SO spytał SN, czy ten czyn można popełnić tylko w "zamiarze bezpośrednim" (kiedy sprawca chce popełnić przestępstwo) czy także i w "ewentualnym" (gdy sprawca przewiduje możliwość przestępstwa i godzi się na to).

W 2007 r. podczas koncertu w Gdyni Darski podarł Biblię, której kartki rozrzucił ze słowami: "Żryjcie to g...o!". Nazwał też ją "kłamliwą księgą", a Kościół katolicki - "największą zbrodniczą sektą".

W 2010 r. gdyńska prokuratura rejonowa oskarżyła Darskiego z art. 196 Kk. Śledztwo wszczęto po doniesieniach kilku posłów PiS oraz Ryszarda Nowaka z Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami i Przemocą (obejrzeli w internecie film z koncertu).

W 2011 r. Sąd Rejonowy w Gdyni uniewinnił Darskiego, uznając że działał on "bez zamiaru bezpośredniego". On sam mówił, że nie miał zamiaru obrazić niczyich uczuć. Według SR działanie oskarżonego było "swoistą formą sztuki", zgodną z "metalową poetyką grupy Behemoth" oraz kierowaną do "określonej i hermetycznej publiczności", a film upubliczniono bez zgody Nergala.

Rozpatrując apelację prokuratury i Nowaka (chcą zwrotu sprawy do SR), SO uznał, że SN musi dokonać wykładni prawa w drodze uchwały, czy do przestępstwa obrazy uczuć religijnych dochodzi tylko, gdy sprawca działa "z zamiarem bezpośrednim" (jak wynika z wyroku SR), czy także wtedy, gdy działa "z zamiarem ewentualnym" (jak ocenia oskarżenie w apelacji).

Prokuratura Generalna wniosła by z powodów formalnych SN odmówił podjęcia uchwały w sprawie. Prok. Aleksander Herzog mówił w SN, że wypowiedziane przez podsądnego wulgarne słowa podczas darcia Biblii sprawiają, że nieuzasadnione wydaje się mówienie by działał tylko w zamiarze ewentualnym. O odmowę wydania uchwały wniósł także obrońca Nergala mec. Jacek Potulski. Jego zdaniem, samo działanie w ramach swobody artystycznej znosi bezprawność działania oskarżonego.

SN uznał jednak, że wydanie uchwały jest potrzebne, bo problem interpretacyjny jest zasadny. Uznał też, że to przestępstwo można popełnić i w zamiarze bezpośrednim, i ewentualnym - przy wyczerpaniu wszystkich znamion czynu z art. 196. SN podkreślił, że odpowiedź na pytanie "nie skutkuje określonym rozstrzygnięciem sprawy przez sąd odwoławczy".

W uzasadnieniu uchwały sędzia SN Tomasz Artymiuk mówił, że z konstytucji i międzynarodowych konwencji wynika ochrona prawna z jednej strony wolności sumienia i wyznania, a z drugiej - wolności wypowiedzi i swobody artystycznej. "Nie sposób wykazać, by którejś z tych wartości przyznać prymat nad inną" - powiedział sędzia.

Według SN gdański SO musi odpowiedzieć, czy w tej sprawie przekroczono granice wolności słowa i wypowiedzi artystycznej, bo "dopóki istnieje art. 196, istnieją takie granice".

Obecny w SN Nergal powiedział, że "broni swojej wolności", ale dodał, że nie znaczy to "by był nieomylny". Swój proces porównał do "Procesu" Franza Kafki i powtórzył, że poczuły się obrażone osoby, które nie były na koncercie.

Nowak ocenił uchwałę SN jako "historyczną", bo jego zdaniem trzeba będzie "bardziej uważać przy obrazie uczuć religijnych".

Uchwała SN wiąże sąd, który zadał pytanie; inne sądy mogą ją brać pod uwagę.

Ostatnie rozstrzygnięcie SN co do takiego czynu zapadło w 1938 r. - w ówczesnym Kodeksie karnym karze do 5 lat więzienia podlegał ten, "kto publicznie bluźnił Bogu".

Ostatnio zapadło kilka wyroków w takich sprawach. W czerwcu br. Dorota Rabczewska została prawomocnie skazana przez warszawski sąd na 5 tys. zł grzywny za obrazę uczuć religijnych dwóch osób określeniem autorów Biblii, jako "naprutych winem i palących jakieś zioła". Doniesienie do prokuratury na 27-letnią piosenkarkę złożyli Ryszard Nowak (był oskarżycielem posiłkowym, z czego potem zrezygnował i pogodził się z Dodą) oraz senator PiS Stanisław Kogut.

Doda (była partnerka Nergala) mówiła, iż nie miała zamiaru nikogo obrazić. Według niej "napruty" oznacza "pozytywnie nastawiony", "wino było mszalne", a "zioła mogły być lecznicze". Jej obrońca podkreślał, że można być skazanym, gdy dwie osoby poczują się subiektywnie obrażone czyjąś wypowiedzią.

Z kolei w 2010 r. gdański sąd uniewinnił artystkę Dorotę Nieznalską, oskarżoną o obrazę uczuć religijnych, bo w instalacji pt. "Pasja" umieściła na krzyżu fotografię męskich genitaliów. Sąd uznał, że nie miała ona świadomego zamiaru obrażenia uczuć, a media wypaczyły sens jej dzieła; żadna z osób, które składały doniesienia, nie widziała pracy w całości.

Wiosną br. Sejm odrzucił projekt Ruchu Palikota by art. 196 wykreślić z Kodeksu karnego. SLD zgłosił zaś pomysł złagodzenia - do pół roku - maksymalnego wymiaru kary za ten czyn. Według SLD publiczne znieważenie przedmiotu czci religijnej byłoby karalne tylko, jeśli znajdowałby się on w miejscu wykonywania obrzędów religijnych, a czyn taki byłby ścigany z oskarżenia prywatnego - nie przez prokuraturę.