Od kilku lat SN nie pochyla się nad większością problemów prawnych z zakresu prawa rodzinnego. To efekt chybionych – zdaniem niektórych prawników – nowelizacji procedury cywilnej.
Polskie dzieci w Europie
/
DGP
Skarga kasacyjna jest niedopuszczalna w sprawach o rozwód, separację i alimenty. Wynika to z art. 3982 par. 2 ust 1 kodeksu postępowania cywilnego (Dz.U. z 1964 r. nr 43, poz. 296 z późn. zm.) obowiązującego od 2005 roku. Również art. 5191 par. 2 k.p.c. wprowadzony nowelą z 2000 r. zawęża zakres spraw, jakimi może zajmować się
Sąd Najwyższy.
Wskazuje on, że w sprawach z zakresu
prawa rodzinnego, opiekuńczego i kurateli skarga kasacyjna przysługuje tylko w sprawach o przysposobienie oraz o podział majątku wspólnego byłych małżonków, chyba że wartość przedmiotu zaskarżenia jest niższa niż 150 tys. zł.
Potrzebna odpowiedź
– Wspomniane nowelizacje były motywowane tym, że sprawy rodzinne nie są skomplikowane, a ich dopuszczenie zablokowałoby pracę Sądu Najwyższego z uwagi na ich liczbę. Trudno taki pogląd jednak podzielić – twierdzi dr hab. Jacek Wierciński, radca
prawny.
Jego zdaniem tego rodzaju sprawy bywają skomplikowane, a dawniejsze orzecznictwo Sądu Najwyższego z jednej strony częściowo się zdezaktualizowało, a z drugiej nie daje odpowiedzi na wiele nowych pytań.
– Ponowne poddanie tej kategorii spraw kontroli Sądu Najwyższego eliminowałoby stanowiska błędne lub wywołujące wątpliwości – podkreśla Wierciński.
W postępowaniu procesowym w sprawach o rozwód – zdaniem eksperta – poważne problemy mogą wywoływać choćby kwestie powierzenia władzy rodzicielskiej, np. w razie uporczywego separowania dziecka od drugiego rodzica.
– W sprawach o alimenty również jest wiele wątpliwości, o których orzecznictwo publikowane milczy. Moim zdaniem bardzo potrzebne jest w tym zakresie jakieś ujednolicenie praktyki, wskazanie, jakie czynniki mają znaczenie dla ustalania wysokości
świadczeń. I udzielenie odpowiedzi na przykład na pytanie, jaki wpływ na wysokość alimentów ma ponoszenie przez zobowiązanego dobrowolnych wydatków na rzecz dziecka; czy ma znaczenie, na co te wydatki są przeznaczane – wskazuje Wierciński.
Sprawdzony model
Taka argumentacja nie znajduje jednak poparcia u wszystkich
prawników.
– W dyskusji nad ewentualną potrzebą nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego wysuwane są z reguły argumenty natury praktycznej, które nie mogą mieć jednak decydującego znaczenia. Zasada szybkości postępowania, mimo iż jest niezwykle ważna, nie powinna stanowić nadrzędnej dyrektywy w kształtowaniu przepisów postępowania, zwłaszcza w sytuacjach dotyczących dobra dziecka – mówi dr Mariusz Bidziński, radca prawny, wspólnik w Kancelarii Radcowskiej Chmaj i Wspólnicy Sp.k., konstytucjonalista.
Zgadza się on, że sprawy rodzinne nie zawsze są łatwe. Trudności bowiem wynikają często ze stopnia skomplikowania sytuacji faktycznej i delikatnej natury tego rodzaju spraw, co jednak nie stanowi zdaniem prawnika przeszkody do ich prawidłowego rozstrzygnięcia już w pierwszej instancji.
Inni eksperci wskazują zaś, że rozszerzenie zakresu spraw, którymi miałby się zająć SN, mogłoby doprowadzić do jego paraliżu.
– O ile w sprawach majątkowych elementem odstraszającym przed składaniem bezpodstawnych skarg kasacyjnych jest konieczność wniesienia opłaty wynoszącej 5 proc. wartości przedmiotu zaskarżenia, to nie istnieje on w sprawach o prawa niemajątkowe, w tym rodzinnych – zauważa Zbigniew Krüger, adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy.
Mecenas Wierciński podsuwa jednak pomysł, że skoro opłata miałaby działać odstraszająco na pieniaczy, to być może i w sprawach rodzinnych można by rozważyć jej wprowadzenie.
Ale argumentów na „nie” jest więcej. Mecenas Krüger przekonuje, że sprawy rodzinne, to sprawy nie tyle wymagające ingerencji Sądu Najwyższego, co wiedzy i doświadczenia życiowego sędziego niższej instancji.
– Gdy w sądzie np. o wykonywaniu władzy rodzicielskiej, jej ograniczeniu czy dobru dziecka orzeka młody sędzia, bez dostatecznego bagażu doświadczeń, to można mieć wątpliwości co do jego kwalifikacji w tym zakresie. To jest jednak element problemu systemowego w wymiarze sprawiedliwości. Na pewno rozwiązaniem nie jest umożliwienie wnoszenia skarg kasacyjnych w większości spraw rodzinnych – argumentuje mecenas Krüger.
Niwelowanie błędów
Nie można jednak tracić z pola widzenia faktu, że sprawy rodzinne wywierają bardzo realne piętno na życiu konkretnych ludzi.
– Brak możliwości złożenia skargi kasacyjnej np. od wyroku rozwodowego sądu apelacyjnego (zmieniającego orzeczenie sądu okręgowego), w zakresie obrazy procedury cywilnej lub prawa materialnego w przedmiocie władzy rodzicielskiej lub kontaktów z dzieckiem skutkuje określonymi konsekwencjami życiowymi – tłumaczy adwokat Marcin Muśnicki.
I podaje przykład z praktyki, gdzie w wyroku rozwodowym sąd okręgowy orzekł, że rozpad związku nastąpił z wyłącznej winy żony (pozwanej). Sąd jednak powierzył władzę rodzicielską obojgu rodzicom, ustalając miejsce zamieszkania małoletnich dzieci przy matce, nie ograniczając przy tym kontaktów ojca. Apelację od wyroku złożył wyłącznie ojciec, zaskarżając wyrok w zakresie ustalenia miejsca pobytu dzieci i wnosząc, by po uwzględnieniu apelacji sąd w określony sposób zapisał kontakty dla matki.
– Sąd apelacyjny zmienił wyrok rozwodowy, ograniczając ojcu władzę rodzicielską, i precyzyjnie określił kontakty, zmniejszając je. Powód po zapoznaniu się z wyrokiem osłupiał, ponieważ władza rodzicielska nigdy nie była sporna, nie była też przedmiotem apelacji – opisuje mecenas Muśnicki.
Wyroki rozwodowe oddziałują na życie stron przez wiele lat po końcu procesu
Jego zdaniem warto, aby sprawy z zakresu prawa rodzinnego poddawane były kontroli trzeciej instancji, chociażby po to, by wyeliminować tego typu sytuacje.
– Wyroki rozwodowe często oddziałują na strony przez wiele lat po zakończeniu procesu. Niejednokrotnie skutki sprawy o rozwód sięgają dużo dalej niż skutki zwykłej sprawy majątkowej. Dlatego warto rozważyć wykreślenie przez ustawodawcę spraw o rozwód i separację z katalogu tych, od których nie przysługuje kasacja – wtóruje prawnik Michał Maria Kowalski z Kancelarii Adwokackiej Adw. Moniki Zawiejskiej.
Wykładnia potrzebna
Zdaniem ekspertów kategorią spraw, które szczególnie powinny podlegać kontroli Sądu Najwyższego, są te o uprowadzenie dzieci za granicę, o których mowa w konwencji haskiej dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę. Postępowania te wszczynane są na wniosek rodzica, który utracił możliwość opieki i utrzymywania kontaktów z dzieckiem na skutek wywiezienia go za granicę przez drugiego rodzica
. Sąd w ramach wspomnianego postępowania bada, czy doszło do bezprawnego uprowadzenia dziecka, oraz ustala, czy dziecko powinno powrócić do kraju, z którego zostało wywiezione. A więc czy nie zachodzą przesłanki (art. 13 konwencji), które zwalniają sąd z obowiązku wydania dziecka.
– Większość najwyższych instancji sądowych ok. 80 krajów – sygnatariuszy tej konwencji – orzeka w tych sprawach, a te orzeczenia wywołują gorące dyskusje w literaturze. Orzecznictwa, problemów jest tu mnóstwo. Konwencja obowiązuje u nas od 1996 r., a w samym tylko 2000 r. SN wydał chyba 5 orzeczeń na ten temat. Później już nie wydawał, bo nie mógł. Bynajmniej nie dlatego, że skończyły się problemy – zauważa dr Jacek Wierciński.
Na problem ten zwrócił również uwagę rzecznik praw dziecka Marek Michalak w liście do ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. Wyjaśnia w piśmie, że choć przedmiotem konwencji haskiej jest zapewnienie niezwłocznego powrotu dziecka bezprawnie uprowadzonego, to z analizy spraw wynika, że zdarza się, iż sądy nie dość wnikliwie badają, czy dziecko powinno wrócić do miejsca, z którego zostało wywiezione.
Tego rodzaju błędy nie zawsze są zaś korygowane przez sądy odwoławcze „(...) w toku postępowań prowadzonych na podstawie konwencji haskiej niejednokrotnie dochodziło do naruszenia prawa materialnego przez błędną jego wykładnię lub niewłaściwe zastosowanie” – podkreśla Michalak.
„Jednakże naruszenia takie są ujawniane również po wydaniu postanowienia przez sąd II instancji, od którego nie ma już możliwości odwołania. Dlatego też zasadnym byłoby wprowadzenie możliwości kontroli prawomocnych orzeczeń wydanych na podstawie konwencji haskiej przez Sąd Najwyższy” – zauważa rzecznik praw dziecka.