Komentarze pisane na blogu internetowym nie powinny być łagodniej traktowane niż te, które padają w telewizji czy prasie – uznał we wczorajszym wyroku Sąd Najwyższy.
Chodzi o głośną sprawę blogera z Mosiny (woj. wielkopolskie). Zamieścił on w internecie wiele niepochlebnych komentarzy pod adresem burmistrz Zofii Springer. Pisał o niej m.in. „kłamliwa bestia”, a o magistracie, że „to burdel na kółkach”. Burmistrz skierowała do sądu prywatny akt oskarżenia, stawiając w nim 15 zarzutów.
W pierwszej instancji uznano blogera za winnego zniesławienia w mediach i skazano na podstawie krytykowanego od lat art. 212 par. 2 kodeksu karnego na 300 godzin prac społecznych i roczny zakaz wykonywania zawodu dziennikarza. Sąd Okręgowy w Poznaniu zmienił ten wyrok, uniewinniając go od większości zarzutów.
Pozostawił dwa, umarzając jednak i je z powodu znikomej szkodliwości społecznej czynu (sygn. akt IV Ka 266/11).
Uzasadniając wyrok, sąd zwrócił uwagę, że internet ze względu na jego charakter trzeba traktować inaczej niż inne środki masowego przekazu.
Powszechnie wiadomo, że używa się tu innego języka, komentarze są formułowane dobitniej, przez czytelników są zaś traktowane jako mniej istotne.
Z tą właśnie argumentacją nie zgodził się Sąd Najwyższy, który rozpoznawał wczoraj kasację wniesioną przez pełnomocnika pani burmistrz.
– Pogląd ten jest bardzo kontrowersyjny. Musielibyśmy zaakceptować fakt, że w internecie można więcej niż w innych środkach masowego przekazu.
Tymczasem forum internetowe ze względu na swój zasięg jest daleko bardziej niebezpieczne niż inne media – uzasadnił wyrok zwracający sprawę do ponownego rozpoznania w zakresie jednego z zarzutów sędzia Jarosław Matras, przewodniczący składu orzekającego.
Jeden z sędziów nie zgodził się z tym rozstrzygnięciem i złożył zdanie odrębne (sygn. akt V KK 391/11).